REKLAMA

Nostalgiczny powrót do ery Jordana. Widzieliśmy finałowe odcinki serialu „Ostatni taniec”

Michael Jordan i Chicago Bulls od kilku tygodni zawładnęli wyobraźnią widzów Netflix Polska. Finałowe odcinki dokumentu „Ostatni taniec”, pokazującego kulisy sukcesów legendarnego zespołu właśnie trafiły na platformę VOD. Przy tej okazji postanowiliśmy zastanowić się nad tym, z czego wynika tak olbrzymia popularność serii.

ostatni taniec netflix
REKLAMA
REKLAMA

Użytkownicy Netfliksa od zawsze wysoko cenili sobie produkcje dokumentalne, ale bieżący rok i tak jest pod tym względem wyjątkowy. Na czele najgłośniejszych tegorocznych produkcji dostępnych w serwisie są bowiem seriale dokumentalne: „Król tygrysów” oraz „Ostatni taniec”. Drugie ze wspomnianych dzieł jest wynikiem współpracy platformy z popularnym amerykańskim kanałem sportowym ESPN i przedstawia kulisy funkcjonowania jednej z najważniejszych drużyn w historii światowej koszykówki.

Ostatni taniec” stanowi nostalgiczny powrót do ery Jordana, „Hej, hej tu NBA” czy filmu „Kosmiczny mecz”.

Chicago Bulls i ich lider Michael Jordan byli prawdziwymi ikonami lat 90. To właśnie dzięki Jego Powietrznej Wysokości NBA stało się ligą popularną na całym świecie, a koszykówka stała się ważną częścią popkultury. Zdecydowanie odróżnia to „Ostatni taniec” od innych sportowych dokumentów dostępnych na Netfliksie (takich jak „Formuła 1. Jazda o życie” czy „Pierwszy zespół: Juventus”). Nie mówimy bowiem o produkcji skierowanej tylko do fanów sportu czy konkretnego zespołu.

Chicago Bulls byli czymś więcej niż tylko zespołem. A Michaela Jordana można śmiało nazywać pierwszą prawdziwą gwiazdą ery globalnego sportu. Przed Cristiano Ronaldo i Leo Messim, Rogerem Federem i Rafaelem Nadalem, przed LeBronem Jamesem i Usainem Boltem on już święcił triumfy na parkiecie, występował w filmach i kręcił reklamy dla największych światowych marek. Jordan był sportowcem ostatecznym, mentalnie i fizycznie przygotowanym do największych poświęceń, ale dla fanów z całego świata jednocześnie kimś zdecydowanie więcej.

Dlatego też stanowi przykład idealnego bohatera dokumentu. To właśnie Michael Jordan niesie na swoich barkach „Ostatni taniec”.

Twórcy dokumentu przedstawiają go jako historię ostatniego sezonu Jordana w Bullsach i kulisy kampanii zmierzającej do zdobycia szóstego tytułu mistrzów NBA. W rzeczywistości sezon 1997-98 stanowi tylko wycinek całej opowieści, która na przestrzeni 10 odcinków (dzisiaj na Netflix Polska pojawiły się dwa ostatnie) zakreśla cały pobyt słynnego koszykarza w Chicago oraz kariery kilku pozostałych członków zespołu. „Ostatni taniec” skacze więc między różnymi latami i punktami widzenia, przez co momentami sprawia chaotyczne wrażenie.

Połapanie się w zawiłej chronologii kariery Jordana jest kłopotliwe zwłaszcza na samym początku. Obawiam się, że może odrzucić część widzów niepewnych, czy chcą poświęcić kilka godzin na oglądanie sportowego dokumentu. A byłaby to wielka szkoda, bo „Ostatni taniec” to fascynująca opowieść, pełna doskonałych bohaterów, licznych zwrotów akcji, trudnych do uwierzenia sytuacji i potężnych emocji.

Michael Jordan to bowiem nie tylko najsłynniejsza postać światowej koszykówki, ale też najbardziej kontrowersyjna. Człowiek uzależniony od wyzwań, otwarty i życzliwy dla fanów, niezwykle utalentowany i jeszcze ciężej pracujący, ale też zamordysta o olbrzymim ego. „Ostatni taniec” na szczęście nie ucieka od różnych twarzy Jordana i stale konfrontuje swojego bohatera z jego największymi sukcesami, ale też najboleśniejszymi porażkami. A przecież w życiu Jego Powietrznej Wysokości nie brakowało kontrowersji (od zamiłowania do hazardu i pieniędzy, przez psychiczne dręczenie kolegów z drużyny aż po przedwczesną emeryturę i krótki okres gry w baseball).

Olbrzymie wrażenie na każdym fanie dokumentów zrobi liczba materiałów zebranych przez twórców „Ostatniego tańca”.

Wielu dokumentalistów zapewne ograniczyłoby się tylko do nagrań stworzonych w trakcie sezonu 1997/98, gdy ekipa filmowa otrzymała od drużyny dostęp do zakulisowych zdjęć w trakcie całego roku. Tego typu zaszczyt nie zdarza się często i film czy serial stworzony na bazie tamtych materiałów też zapewne byłby hitem. Producenci Michael Tollin i Jon Weinbach potraktowali to jednak jako punkt wyjścia do znacznie szerszej historii.

Zdecydowali się więc na nagranie współczesnych rozmów z gwiazdami koszykówki takimi jak Phil Jackson, Dennis Rodman, Scottie Pippen, Patrick Ewing, John Stockton, Charles Barkley, Kobe Bryant (który niedługo później zginął w tragicznych okolicznościach) czy Reggie Miller. Zebrali też wypowiedzi od innych byłych graczy Chicago Bulls, właściciela zespołu, szefa NBA, dziesiątków dziennikarzy, członków rodziny Jordana i jego przyjaciół, a przede wszystkim również głównego bohatera całej tej opowieści.

Dzięki temu obraz pokazany w „Ostatnim tańcu” jest bardzo szczery, szeroki i wypełniony wcześniej nieznanymi szczegółami z życia gwiazd Bullsów. Nawet minuta czasu ekranowego nie została tu zmarnowana. Każda następna scena przynosi coś nowego lub pokazuje wcześniej poznane wydarzenia z nowego punktu widzenia.

Bez względu na prywatne sympatie lub antypatie odczuwane w stosunku do Jordana, warto pochwalić, że zgodził się on na zrobienie tak odważnego i w wielu miejscach bezkompromisowego serialu.

REKLAMA

Również dlatego, że w ten sposób „Ostatni taniec” wyrywa się z ograniczeń gatunkowego dokumentu. Nie chodzi tu już tylko o piłkę rzucaną do kosza i zdobywanie mistrzowskich pierścieni. Nowy dokument Netfliksa staje się bardziej uniwersalną opowieścią o niezwykłym człowieku, który poświęcił znaczną część swojego życia, żeby osiągnąć sukces. Finalnie stał się najlepszy na całym świecie, ale przypłacił to również ogromną dozą cierpienia i psychicznego wyniszczenia. Uczucia odczuwane przez Jordana można odnieść nie tylko do sportu. To część ludzkiego doświadczenia. Niełatwego, często wewnętrznie sprzecznego i doprowadzającego nas na skraj wytrzymałości, ale często też niezwykle satysfakcjonującego.

Serial „Ostatni taniec” znajdziecie na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA