REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. YouTube

Blizzard musi pomyśleć nad produkcją filmów. Ich „Overwatch: Recall” wygląda cudownie

Overwatch nie jest najbardziej oczekiwaną przeze mnie grą Blizzarda. O wiele chętniej przytuliłbym nowy dodatek do Diablo albo kolejną grę MMO. Zapewne nie jestem z takim stanowiskiem osamotniony, Własnie dlatego studio sięgnęło po swoje największe działa – niesamowite materiały wideo.

23.03.2016
10:42
Widzę Overwatch: Recall i wiem, że Blizzard musi robić filmy
REKLAMA
REKLAMA

Chyba wszyscy się zgodzimy, że Blizzard potrafi robić świetne gry. Ich wyróżnikiem na tle konkurencji jest nie tylko przemyślana, doszlifowana do perfekcji rozgrywka, ale również świetna otoczka, wyrażona w ścieżce dźwiękowej czy właśnie animacjach. Pod względem generowanych komputerowo filmów, Blizzard już od lat zachwycał całą społeczność graczy. Nie inaczej jest w przypadku Overwatch.

Premiera nowej gry Blizzarda zbliża się wielkimi krokami. Z tego powodu studio stworzyło wyjątkową animację krótkometrażową – „Overwatch: Recall”.

Ta przenosi widzów na Gibraltar, do siedziby jednego z agentów tytułowej agencji Overwatch. Tam nad swoimi wynalazkami pracuje naukowiec – goryl Winston. Za młodu zmodyfikowany genetycznie, ssak cechuje się ogromną wiedzą, ale również siłą i zwinnością charakterystyczną dla swojego gatunku.

REKLAMA

Prawdę mówiąc, historia ataku na Winstona nie mogłaby mnie mniej interesować. O Overwatch nie wiem zbyt wiele, ani nie odliczam dni do premiery gry. Mimo tego, nie mogłem oderwać wzroku od ekranu laptopa. Animację Blizzarda oglądałem w podobny sposób, w który pochłaniam animacje Piksara oraz Disneya – z rozdziawioną paszczą, znowu czując się jak dziecko.

Powyższy materiał reklamujący grę tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że Blizzard powinien rozpocząć eksperymenty z rynkiem wideo. Komputerowa mini-seria Diablo na platformie Netflix? Och, na pewno musiałbym to obejrzeć! Kosmiczne podróże ze StarCraftem? Z miejsca dodałbym do ulubionych. Dokument na temat tego, jak powstają karty do Hearthstone? Okej, są pewne granice…

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA