REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy /
  3. VOD

Historia chłopca, który pragnie zostać szamanem. Recenzujemy film „Pachamama”, nowość od Netfliksa

Netflix od dawna szczyci się tym, że oprócz seriali i filmów dla dorosłych ma też bogatą bibliotekę propozycji dla najmłodszych. Najnowszym dodatkiem do niej jest film „Pachamama”. Czy na produkcję rozgrywającą się w czasach Inków warto zwrócić szczególną uwagę?

10.06.2019
21:35
pachamama netflix recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Najwyższy czas powiedzieć to całkowicie otwarcie - animacja znalazła nowy dom. Netflix chętnie wspiera najróżniejsze produkcje tego typu - od tworzonych całkowicie w CGI, przez połączenie tradycyjnych i nowych metod, aż po dzieła ręcznie rysowane. Wymienienie wszystkich najnowszych filmów animowanych zajęłoby zbyt dużo czasu (choć warto w tym miejscu zrobić ukłon w stronę „Miłości, śmierci i robotów”). Część z nich to produkcje nastawione na najmłodszych, ale te w większości robiły znacznie mniejsze wrażenie.

Nawet serial „Hilda”, choć oparty na popularnej serii komiksów, miał problem, żeby przebić się ze swoim przesłaniem. Jeszcze gorzej poradziła sobie „Carmen Sandiego”, która poza źle rozumianą nostalgią nie miała wiele więcej do zaoferowania. Nadzieją na powstrzymanie słabego trendu miała być „Pachamama”. Czy międzynarodowa produkcja osiągnęła ten cel?

„Pachamama” opowiada historię 10-letniego chłopca, który pragnie zostać szamanem.

Tepulpai mieszka w małej wiosce położonej gdzieś w Andach. Mieszkańcy wioski żyją w szczęściu i harmonii dzięki wsparciu tytułowej Pachamamy, czyli inkaskiej bogini ziemi. Początek filmu zaczyna się w przededniu złożenia rytualnej ofiary, w ramach której mieszkańcy wioski poświęcają swoje plony.

Tepulpai i jego koleżanka Naira po raz pierwszy biorą udział w rytuale. Dziewczynka oddaje bogini swój największy skarb, ale chłopak wstrzymuje się i próbuje oszukać szamana. Niedługo później do ich domów przybywa poborca podatkowy z ramienia Wielkiego Inki. Chciwy mężczyzna kradnie pozostałe zbiory, obraża Pachamamę i kradnie świętą huescę. Tepulpai postanawia odzyskać artefakt i swój honor.

Produkcja w reżyserii Juana Antina poświęca szczególną uwagę wierzeniom i tradycjom ludu Inków.

Widzowie mogą więc poznać część rzeczywistości osób żyjących w państwie zniszczonym w XVI wieku przez najazd oddziałów Francisco Pizarro. Można to uznać za duży atut produkcji, bo czasy Inków bardzo rzadko bywają podejmowane we współczesnej popkulturze. A mowa o jednym z najciekawszych i najbardziej rozwiniętych ludów Ameryki Południowej. Niestety, twórcy animacji zamiast pójść za ciosem, starają się za wszelką cenę upodobnić przygodę do standardowych filmów rodem z USA.

Duża część „Pachamamy” toczy się w czasie ataku Pizarro i jego ludzi na Cuzco - Miasto Słońca i stolicę państwa. Opowieść o dorastaniu i odpowiedzialności nagle przemienia się w chaotyczną strzelaninę i walkę bohaterów z hiszpańskimi konkwistadorami o huescę, tak jakby była Złotym Graalem. Nie zostaje to w żaden sposób wytłumaczone. A ponieważ akcja filmu mniej więcej od połowy pędzi z przerażającą szybkością, to znacznie mniej czasu zostaje też na podziwianie pięknego tła i rysunków. Styl produkcji wyraźnie wzoruje się na południowoamerykańskiej sztuce, choć momentami czuć też spore ograniczenia budżetowe (mowa o całkowicie niezależnej produkcji).

Przesłanie „Pachamamy” jest jak najbardziej aktualne i dotyczy dbałości o Matkę Ziemię.

Dlatego szkoda, że wartości wizualne i tematyczne nie zostały uzbrojone w znacznie ciekawszą i bardziej oryginalną historię. W przypadku nowego filmu animowanego Netfliksa pierwsze pozytywne wrażenie szybko zostaje zastąpione uczuciem, że gdzieś już się to wszystko widziało. Pod wieloma względami filmy animowane dla dzieci są najtrudniejsze do zrobienia.

REKLAMA

Z jednej strony ważne są walory edukacyjne, z drugiej produkcja musi bawić, a przecież warto, by przemawiała też do dorosłych odbiorców. Często udaje się to twórcom Pixara, co jednak niesie za sobą wiele problemów dla niezależnych filmów, które próbują za bardzo upodobnić się do dzieł popularnego studia. „Pachamama” niestety dosyć szybko również skręca na ścieżkę produkcji „pixaropodobnej”. Ze szkodą dla oryginalności i jakości.

Film znajdziecie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA