Obejrzeliśmy już pierwszy odcinek nowej produkcji HBO Polska. Jeśli pozostałe pięć epizodów politycznego thrillera osadzonego w polskich realiach utrzymają poziom, to Pakt ma szansę okazać się prawdziwym hitem, jakiego w polskiej telewizji dawno nie było.
Z wielką chęcią oglądam wysokobudżetowe zagraniczne produkcje telewizyjne. Ostatnie kilkanaście lat przyniosło nam dziesiątki świetnych seriali, które rozmachem nie ustępują hollywoodzkim hitom. Ostatnio na srebrnym ekranie - oraz na ekranach komputerów - można zobaczyć świetnych aktorów z kinowym doświadczeniem, a poszczególne odcinki mają wielomilionowe budżety.
Wiele zawdzięczamy HBO.
Stacja HBO ma w swojej ramówce wiele świetnych produkcji. Od kilku lat co sezon otrzymujemy 10 epizodów fenomenalnej Gry o Tron. Świetnie bawię się przy Dolinie Krzemowej i z niepokojem oglądam Pozostawionych, a wielkim hitem okazał się też pierwszy sezon serialu True Detective.
W polskiej telewizji królują paradokumenty, ale co jakiś czas zdarzają się perełki. Pakt, czyli nowy serial od polskiego HBO, zapowiada się na jedną z nich. Zrealizowany został lepiej niż Bez tajemnic i wciąga bardziej niż Wataha - dwie poprzednie duże produkcje polskiego HBO.
Historia z Paktu nie jest autorskim pomysłem, ale nie jest to dla serialu żadna ujma.
Jeden z największych hitów ostatnich lat, czyli House of Cards od Netfliksa, jest adaptacją brytyjskiego serialu przeniesionym na realia Stanów Zjednoczonych. W przypadku Paktu mamy do czynienia ze skandynawskim oryginałem, ale wydarzenia rozgrywają się we współczesnej Warszawie.
Fabuła polskiej produkcji - przynajmniej pierwszego odcinka - jest bardzo zbliżona do oryginalnego Układu. Sama historia idealnie wpisuje się jednak w realia naszego kraju, który niecałe dwie dekady temu odzyskała autonomię. Twórcy Paktu dość gorzko odnoszą się do realnych wydarzeń.
Serial składa się z sześciu odcinków.
Zagraniczne produkcje przyzwyczaiły nas do seriali liczących kilkanaście lub nawet ponad 20 epizodów. W przypadku Paktu, tak jak wcześniej w Watasze, mamy sześć odcinków. Z jednej strony mało, a z drugiej to tak naprawdę sześciogodzinny film podzielony na odcinki.
Kinowe produkcje potrafią zmieścić wiele w zaledwie dwóch godzinach materiału. Mam nadzieję, że dzięki temu unikniemy dłużyzn i zapychaczy, a twórcy dadzą nam samo mięso. Pierwszy odcinek na to wskazuje - nie było tam niepotrzebnych scen, a artystyczne sekwencje i ujęcia tła budowały klimat niczym w Detektywie.
Fabuła Paktu skupia się na dziennikarzu śledczym w średnim wieku, który wpada na trop ogromnej afery. Zamieszani są w nią przedstawiciele władz, biznesmeni i nawet… hierarchowie kościoła. Wątek religii ma być zresztą bardzo ważny, bo epizody rozgrywają się na przestrzeni sześciu dni, czyli Wielkiego Tygodnia w 2015 roku.
Pierwszy odcinek jest prologiem historii.
Postaci poznajemy na 10 miesięcy przed właściwą akcją serialu. Obserwujemy głównego bohatera, Piotra, który próbuje rozwikłać zagadkę przekrętów w Fundacji Hydro z pomocą Weroniki, analityczki z CBŚ-u. Tajemniczy informator dostarcza wreszcie dziennikarzowi dokumenty, które pozwalają jego gazecie - wpływowemu Kurierowi - wyciągnąć na światło dzienne kulisy różnych malwersacji.
Już pierwszy odcinek, który rozkręca się wolno, dostarcza kilku zwrotów akcji. Bohaterowie nie stronią od nowych technologii i widać, że oglądamy drugą dekadę XXI wieku, a nie serial dziejący się w latach 90-tych. Powoli poznajemy obsadę i panujące między bohaterami relacje, a po małym trzęsieniu Ziemi w drugiej połowie odcinka przeskakujemy do przodu, czyli do właściwego czasu akcji.
Okazuje się, że śledztwo dopiero się rozpoczyna.
Po 10 miesiącach od ujawnienia afery Piotr (Marcin Dorociński) odkrywa, że opisywana przez niego historia to dopiero wierzchołek góry lodowej. Otwierający Pakt epizod zapowiada dalsze śledztwo, które będzie odkrywało kolejne warstwy konspiracji. Ta ma swoje podłoże ma w wydarzeniach, które miały miejsce w Polsce po upadku komunizmu.
Zarysowany świat jest brudny i nieprzyjemny, ale fabuła jest bardzo… wiarygodna. Skandynawski wzorzec, który został średnio przyjęty przez krytyków, bardzo pasuje do polskiej rzeczywistości. Fikcyjna afera przypomina to, co sami obserwujemy w nagłówkach gazet i nietrudno uwierzyć, że podobne malwersacje jak w serialu mają miejsce w prawdziwym życiu.
Duże brawa należą się HBO Polska za realizację.
Serial został świetnie nakręcony i trudno mu coś zarzucić pod względem doboru kadrów, gry aktorskiej i scenariusza. Pierwszy odcinek nie jest “dobry jak na polskie warunki” - jest po prostu “dobry” bez dawania mu żadnej taryfy ulgowej. Obawiam się jednak, że Pakt nie ucieknie od porównań do True Detective - zwłaszcza po zobaczeniu czołówki przypominającej tę z amerykańskiego serialu.
Niemniej jednak polska produkcja się broni i ma potencjał by stać się najlepszym rodzimym dziełem telewizyjnym ostatnich lat. Liczę na to, że reżyser Marek Lechki i doborowa obsada - oprócz Marcina Dorocińskiego pojawi się na ekranie Magdalena Cielecka, Jacek Poniedziałek, Marta Nieradkiewicz, Alicja Dąbrowska, Witold Dębicki, Anna Radwan i Edward Linde-Lubaszenko - dadzą nam sześć godzin prawdziwie wciągającej historii.
Premiera pierwszego odcinka zaplanowana została na 8 listopada o godzinie 20:10. Pakt będzie można obejrzeć na kanale HBO i w ramach usługi HBO GO.