Był ukochanym lewaków, teraz jest ruską onucą. Memiarze rzucili się na papieża Franciszka
Papież Franciszek miał dobrą prasę, ale teraz ta passa minęła. Z ukochanego lewaków, widzących w nim "swoją twarz" po stronie Kościoła, z którym toczą boje, stał się "ruską onucą". Memiarze rzucili się na papieża i dzięki temu Papież Polak może odpocząć.
Co się takiego stało, że papież Franciszek z uwielbianego i docenianego, z głowy kościoła, która miała być nowym otwarciem dla tej instytucji, stał się jednym z czarnych charakterów w polskiej debacie publicznej? I jaki ma to związek z Janem Pawłem II?
Obrazek podzielony jest na dwie części. Na górze najbardziej memiczne, uśmiechnięte zdjęcie Jana Pawła II i podpis "Papież Polak po całej nocy picia", a w dolnej części zamalowana na czerwono niepewna twarz obecnej głowy Watykanu i tekst "Franciszek po jednym redsie malinowym". Wybrany na głowę Kościoła Katolickiego w 2013 roku Jorge Mario Bergoglio początkowo widziany był jako powiew świeżości w skostniałej instytucji, a jego wizerunek skromnego i pokornego człowieka, uzupełniła troska o rzeczy wspólne, w tym klimat.
Dziś jest jednym z najmocniej krytykowanych przywódców, wprost formułowane są zarzuty o bycie "ruską onucą" (czyli osobą sprzyjającą lub opłacaną przez rosyjską propagandę), a memy bezwzględnie rozprawiają się z nim tak, jak wcześniej rozprawiały się z kultem Jana Pawła II.
Papież Franciszek: ukochany lewicy
Jorge Mario Bergoglio wybrany został na papieża i przyjął imię Franciszka 13 marca 2013. Od samego początku pontyfikatu zaskakiwał gestami dość wyraźnie lekceważącymi formalną (i osadzoną w tradycji) stronę swojego urzędu. Tuż po wyborze miał powiedzieć: "Niech ksiądz sam to włoży. Skończył się karnawał" do swojego ceremoniarza, gdy ten poprosił go założenie czerwonej peleryny, uszytej z aksamitu i obszywanej białym futrem gronostajów. Stało się to na chwilę, gdy papież pierwszy raz miał pokazać się w watykańskim oknie i pobłogosławić światu. Dalej było jeszcze intensywniej, papież zdecydował się nie wprowadzać się do pełnego przepychu papieskiego apartamentu. Zamiast tego zamieszkał w Domu św. Marty, hotelu dla pracowników Watykanu.
Przyjmując imię "biedaczyny z Asyżu", Bergoglio nawiązywał jednak nie tylko do zerwania z przepychem. Święty Franciszek (nawiasem mówiąc decyzją Jana Pawła II) jest również patronem ekologów. Argentyński papież już w 2015 roku opublikował swoją drugą encyklikę "Laudato si", nazywaną też zieloną encykliką, w której wskazuje ochronę środowiska naturalnego, jako jednego z najważniejszych dzisiaj wyzwań, przed którymi stoi ludzkość.
Bardzo szybko papież Franciszek zyskał w oczach… ludzi o poglądach lewicowych. Publicysta i znawca Kościoła, Tomasz Terlikowski, wskazuje, że pozytywny wpływ na postrzeganie papieża ma to, iż ten ma „bardzo dialogiczny sposób wypowiadania się. Stara się mówić tak, żeby odbiorca jego komunikatów przyjmował je stosunkowo najłatwiej". Publicysta wskazuje również, że papież Franciszek jest Latynosem i wiele jego wypowiedzi naznaczonych jest lewicową wrażliwością. Terlikowski zaznacza również, że papież świadomie nie eksponował tych wątków, które są przedmiotem "wojny kultur".
Papież Franciszek nie wracał do języka Jana Pawła II, nie mówił na przykład o "cywilizacji śmierci", a więcej o kulturze odrzucenia. Franciszek unika mocnych wypowiedzi, nie rezygnuje z nich, ale raczej wplata je w dużo szerszą narrację
– mówi Terlikowski.
Mirosław Oczkoś, specjalista od wizerunku, mówi mi, że dobry odbiór Franciszka w Polsce związany był z tym, że Polacy odnaleźli w nim odprysk osobowości Jana Pawła II, czyli otwartość na innych ludzi, zwłaszcza w bezpośrednich kontaktach. "Z wizerunkiem tak zawsze jest - dodaje Oczkoś - i to dotyczy każdego człowieka czy instytucji, że dobrze, albo źle wypada się na czyimś tle". Po abdykacji Benedykta XVI, który sam nie osiągnął takiej popularności, jak jego poprzednik, Franciszek miał ułatwione zadanie i na tle poprzedniego papieża bardzo wyróżniał się skromnością.
Papa Franciszek w tarapatach
Choć rządzony przez Putina kraj od wielu lat prowadzi agresywną politykę, a w konflikcie z Ukrainą jest już od 2014 roku, brutalna próba powalenia całego państwa ukraińskiego wywołała ogromny wstrząs społeczny w Polsce. Z dyskursu publicznego na chwilę zniknęła bieżąca polityka, a najważniejszymi tematami stała się wojna i jej konsekwencje. Zaczęło się mówić o zagrożeniu, jakie stanowi Rosja, o zbrodniach, jakich dokonuje. Sprawiło to, że polskie społeczeństwo z dnia na dzień zaczęło manifestować antyrosyjskie postawy, które w naszym kraju i tak były wyjątkowo silne (amerykański instytut badawczy Pew Global Rersearch już w 2015 roku wskazywał, że 80 proc. Polaków wypowiada się negatywnie o Moskwie).
Polacy zapalczywie krytykowali i zachęcali do bojkotu marek, które nie chciały wycofać się z Rosji - na przykład Nestle, które długo pozostawało głuche na to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, przeżyło w swoich mediach społecznościowych prawdziwe oblężenie. Zakończył się nawet odwieczny pojedynek między majonezami Kieleckim i Winiary, rozstrzygnięto go, gdy okazało się, iż ten drugi należy właśnie do Nestle.
Można powiedzieć, że Papież Franciszek podzielił los majonezu Winiary.
Od początku wojny Watykan lawirował. W pierwszych tygodniach Papież Franciszek unikał jednoznacznego potępienia Rosji i wskazania, kto w tej wojnie jest agresorem, a kto ofiarą. Na tym etapie niektórzy konserwatywni publicyści wskazywali jeszcze, że postawa papieża wynika z tego, że głowa Kościoła nie chce zamykać sobie żadnych dróg dyplomatycznych, aby za pomocą dialogu pomóc w rozwiązaniu konfliktu. Marcin Makowski, podsumowując ten czas w swoim niedawnym tekście, nazywa to "charakterystyczną dla Stolicy Apostolskiej ostrożnością".
Żadnej taryfy ulgowej dla Franciszka nie mieli internauci, a zwłaszcza memiarze. Ci ostatni od samego wybuchu wywołanej przez Rosję wojny udowadniali, że proste obrazki z konwencjonalnym przekazem i łamiącą go treścią są najszybszym sposobem oceny rzeczywistości. Zanim publicyści zdążyli omówić jakiś temat, przedstawić jego interpretację, to krążyły już o nim dziesiątki memów, choć zwykle prześmiewczych, to jednak omawiających rzeczywistość.
Poszło szybko. Najpierw jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się obrazkowe komentarze do braku jasnego stanowiska głowy Stolicy Apostolskiej, ale z każdym tygodniem i z każdą wypowiedzią, retoryka i stanowisko Watykanu było coraz ostrzej krytykowane. Najostrzej zareagowano, gdy Franciszek, mówiąc o Ukrainie, użył zwrotu „wszyscy jesteśmy winni”.
"Wizerunek buduje się tygodniami, miesiącami, latami, a traci często w dwa dni albo nawet w 24 godziny" - mówi mi Oczkoś, komentując, to co stało się budowanym przez lata obrazem Franciszka.
Polska szkoła "szkalowania" papieży
Gwałtowny upadek wizerunku papieża Franciszka zbiegł się z jeszcze jednym i szalenie interesującym zjawiskiem. Gdy krytyczne memy zaczynały hulać w sieci, na niektórych z nich zaczął pojawiać się Jan Paweł II.
Polski papież w memach to temat wyjątkowy. Tak zwane "cenzopapy", czyli obraźliwe i obrazoburcze wizerunki Jana Pawła II (najczęściej w pomalowanej na żółto twarzy) na stałe weszły już prawdopodobnie do języka mediów społecznościowych, choć jeszcze do niedawna były raczej domeną zamkniętych forów i ludzi bardzo młodych. Celem tych memów od samego początku było szokowanie swoją wulgarnością, nie zaś krytyka oparta na realnych zarzutach. Są na przykład takie, w których JP2 wklejany obok zbrodniarzy wojennych na historycznych zdjęciach. Nie ma znaczenia, nawet że w czasie, gdy zdjęcie zostało zrobione, Wojtyła mógł mieć co najwyżej kilka-kilkanaście lat - to nawet lepiej, jeśli ktoś się złapie na haczyk i… wścieknie, najlepiej publicznie.
Kiedy jednak memiarze wzięli na cel papieża Franciszka, przy okazji zniknęła na chwilę memiczna krytyka Jana Pawła II.
Ba, okazało się, że wywodząca się z polski głowa kościoła zyskuje na tle Franciszka. W znacznej mierze wynika to z tego, że JP2 doskonale zdawał sobie sprawę z tego, czym jest Związek Radziecki i jak wygląda rosyjska dominacja, więc część swojego pontyfikatu naznaczył troską o obywateli zza żelaznej kurtyny. Choć dyskusje historyków na temat jego realnego wpływu na rozpad ZSRR ciągle trwają, to trudno zaprzeczyć, że jasno opowiadał się po stronie "wolnego świata", jak choćby współpracując z administracją Ronalda Reagana przy wspieraniu polskiej opozycji.
Dysonans między Franciszkiem a Janem Pawłem II, jeśli spojrzymy na politykę dotyczącą Rosji, jest ogromny. Zapytany o to Tomasz Terlikowski mówi mi, że zapomnieliśmy, że jeśli chodzi o politykę wschodnią, to pontyfikat Jana Pawła II był wyjątkiem, a nie regułą.
Po Piusie XII, który był papieżem silnie antykomunistycznym i niespecjalnie przychylnym Rosji, linia dyplomatyczna kolejnych papieży była raczej prorosyjska i prosowiecka. Nazywamy ją linią linii Casarolego i papież Franciszek wprost przyznał, że właśnie do niej się odwołuje Po pontyfikacie Jana Pawła II, który znał Rosję nie z opowieści, nie z książek, tylko z doświadczenia, Watykan wrócił do tej linii
– twierdzi publicysta.
Przyspieszony kurs wiedzy o świecie made in Poland
Kiedy w 1989 roku Francis Fukuyama opublikował słynny esej zatytułowany "Koniec historii", podniosła się niebywała wrzawa, z której najgłośniej chyba dobywały się głosy krytyki. Amerykański politolog dowodził w nim, że liberalna demokracja jest systemem tak atrakcyjnym, że aż bezkonkurencyjnym. Czas publikacji nie był przypadkowy, bo zbiegł się z procesami dekompozycji Związku Radzieckiego i upadku tak zwanego bloku wschodniego. Krytyka tekstu okazała się słuszna, a jego tezy bardzo szybko zweryfikowała rzeczywistość. Obserwując jednak realia społeczno-polityczne, można było odnieść wrażenie, że optymizm, jaki płynął z tekstu Fukuyamy udzielił się niektórym zachodnim społeczeństwom, również polskiemu. Przekonanie o tym, że żyjemy w bezpiecznej i stabilnej rzeczywistości rozsypało się jak domek z kart, gdy 24 lutego 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę.
Ze snu o pokoju (przynajmniej w naszym regionie) wyrwało nas gwałtowne tąpnięcie, które wywołało rewolucyjne zmiany w myśleniu świecie. A rewolucje, nawet jeśli dotyczą tylko wyobrażeń, mają tendencję do obalania autorytetów.
Polacy w ciągu ostatnich kilku miesięcy przeszli przyspieszony kurs historii stosunków polsko-rosyjskich, lekcje o dezinformacji i propagandzie, a także o tym, do jakiego okrucieństwa zdolne jest wojsko naszego wielowiekowego przeciwnika. Odświeżyliśmy też traumy z przeszłości, co pozwala nam dzisiaj rozumieć położenie, w jakim znaleźli się Ukraińcy walczący o swoją wolność. Papież Franciszek nie jest w stanie zobaczyć tego samego. Terlikowski mówi mi, że „papież przez swoją latynoską perspektywę nie jest w stanie zauważyć, że rzeczywiście USA w krajach Ameryki Łacińskiej nie były siłą jednoznacznie pozytywną, ale w Europie Stany Zjednoczone i NATO taką siłą są, szczególnie jeśli będziemy porównywać je do Rosji.”
Nasze przebudzenie było szybkie, ale Watykan śpi nadal.
Kilka godzin temu dowiedzieliśmy się, że Paul Gallagher, szef dyplomacji Watykanu udał się do Ukrainy. To pierwsza tego typu wizyta od początku wojny. Czy to oznacza, że Watykan się przebudził? To możliwe, choć mleko już się rozlało. I choć pewnie jeszcze nie raz w przestrzeni zabawnych obrazków będzie ostro, to będzie przynajmniej zabawnie.
* Zdjęcie tytułowe: Giulio Napolitano