REKLAMA

Scena gwałtu, kuchenna tarka, krew i kopanie. Znak „przeprasza” za scenę z książki „Parafil”

Brutalny kryminał „Parafil” opublikowany niedawno nakładem Wydawnictwa Znak wywołał oburzenie części czytelników za sprawą brutalnego opisu gwałtu dokonanego na jednej z bohaterek. Firma oficjalnie przeprosiła urażone osoby, ale jednocześnie mówi o „scenie wyjętej z kontekstu” i wciąż chce wydać następną książkę Bartka Rojnego.

parafil książka
REKLAMA
REKLAMA

Początek lutego przyniósł jedną z największych afer na polskim rynku książki w ostatnich miesiącach. Wszystko przez pojedynczą scenę zawartą w debiutanckiej powieści Barta Rojnego wydanej w ramach serii Chilli Books przez Wydawnictwo Znak. Zawarty na jednej stronie opis brutalnego gwałtu dokonanego przez antagonistę na niewinnej kobiecie wielu czytelnikom wydał się niesmaczny, niepotrzebny i źle napisany (omawiany fragment znajdziecie TUTAJ). Co w kontekście pojawiających się wcześniej w internecie pozytywnych recenzji „Parafila” wywołało pewien poważny dysonans poznawczy.

Oburzeni odbiorcy szybko wyrazili swoje niezadowolenie w sieci, gdzie napotkali częściowy opór osób negatywnie nastawionych do oceniania jakiejkolwiek książki na podstawie pojedynczej strony. Co ważne, do podburzenia emocji przyczynił się też sam autor, który niedługo przed wybuchem afery chwalił się kontrowersyjną naturą swojej powieści. Dyskusja wokół „Parafila” stała się wkrótce na tyle głośna, że sprawą zainteresowały się media. A wtedy nie można było jej dłużej ignorować.

Wydawnictwo Znak i Bartek Rojny przeprosili więc za brutalną scenę. Ale tylko te osoby, które poczuły się urażone.

Przedstawiciele firmy w komunikacie opublikowanym na oficjalnym profilu facebookowym zaznaczają ponadto, że omawiana w internecie scena została wyrwana z szerszego kontekstu i nie jest reprezentatywna dla całej fabuły. W ich opinii „Parafil” nie tylko nie gloryfikuje przemocy na tle seksualnym, ale wręcz ją potępia. Ciekawy wydaje się też fakt, że wydawnictwo w obawie przed kolejnymi negatywnymi reakcjami swoich fanów de facto zdradza zakończenie książki, pisząc o ujęciu sprawcy ohydnego gwałtu.

Odpowiedź Bartka Rojnego na całe zamieszanie jest zdecydowanie bardziej lakoniczna i przywołuje na myśl różne non-apology apology z przeszłości, w których wyspecjalizował się choćby Filip Chajzer. Szybki rzut oka na komentarze pod jednym i drugim postem pokazuje zresztą, że właściwie nikt nie jest z ich treści zadowolony. Zdaniem przeciwników wydawania powieści z tak mocnymi, opisami wydawnictwo i autor nie poczuwają się dostatecznie do winy, a z kolei czytelnicy, dla których jakikolwiek sprzeciw tego typu zakrawa o cenzurę, są poirytowani samą decyzją o wyrażeniu przeprosin.

„Zwrotnik”, czyli następna powieść Rojnego, nadal znajduje się w planie wydawniczym Znaku.

Redaktorka wydawnictwa, Dorota Gruszka, w odpowiedzi na pytania przesłane przez Rozrywka.Blog zaznaczyła, że kolejna książka opowiadająca o przygodach eksperta od dewiacji seksualnych, Witka Weinera, ma zgodnie z planem ukazać się w kwietniu. Wskazała też na fakt obecności wielu mocnych opisów przemocy w innych powieściach gatunkowych czy nawet literaturze pięknej. Co siłą rzeczy powinno prowadzić do konkluzji, że „Parafil” nie wyróżnia się szczególnie pod tym względem:

Czy tak jest w rzeczywistości? Ostatecznie ocenią to czytelnicy, których zapewne „Parafilowi” i „Zwrotnikowi” przybędzie na skutek zdobytej właśnie ogólnopolskiej sławy. Niechęć Wydawnictwa Znak do cenzurowania swoich autorów czy całkowitego odżegnywania się od nich można zresztą ocenić pozytywnie. To nigdy nie jest wyjście. Natomiast można mieć bardzo poważne wątpliwości, czy jakakolwiek książka staje się lepsza od opisu brutalnego gwałtu kuchenną tarką.

Jaki właściwie był tego cel? Zaszokować czytelnika? Skonfrontować go ze złem tego świata? A może po prostu wyróżnić się na tle podobnych kryminałów? Ten ostatni cel na pewno udało się osiągnąć. Co do skuteczności realizacji pozostałych mam bardzo poważne wątpliwości. Zresztą w ostatecznym rozrachunku cena za tę chwilową sławę może okazać się dla Bartka Rojnego zbyt wysoka. Bo dokąd zmierza autor, który swoją pierwszą książką zdążył odrzucić sporą grupę odbiorców? Warto, by ktokolwiek zadał sobie w redakcji Znaku to pytanie przed puszczeniem do drukarni kolejnej podobnej sceny.

REKLAMA

Podobał się materiał? Polub go lub udostępnij na Facebooku. Dzięki!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA