Ryszard Kotys grał w filmach, serialach i teatrze. Jednakże najlepiej znany był jako Marian Paździoch ze „Świata według Kiepskich”. Na czym polegała wyjątkowość tej postaci, która towarzyszyła nam przez ponad dwie dekady emisji sitcomu?
Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o mediach, filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres rozrywka.blog.
Minionej nocy zmarł Ryszard Kotys. Był on aktorem wszechstronny, który dobrze się czuł zarówno w filmach, serialach, jak i teatrze. W ciągu trwającej niemal 70 lat kariery wcielił się w cały szereg różnorakich postaci. Nieważne, czy był to bohater komediowy, czy dramatyczny. Radził sobie z każdą powierzoną mu rolą, wyciskając z niej ile tylko się dało. I chociaż stawał przed kamerą u takich reżyserów jak Andrzej Wajda, Agnieszka Holland czy Wojciech Jerzy Has, to prawdziwa sława przyszła dopiero w 1999 roku wraz z występem w „Świecie według Kiepskich”. Od tamtej pory w zbiorowej świadomości Polaków utożsamiany był z Marianem Paździochem.
Z jednej strony taka sytuacja dla aktora jest tragedią. Staje się szufladką, z której nie można wyjść.
Ryszard Kotys bez wątpienia jednak lubił Paździocha. W końcu, kiedy już zmagał się z chorobą i zrezygnował z wszelkich czynności zawodowych, w polsatowskim serialu wciąż się pojawiał. Nic dziwnego, że zżył się z rolą. „Świat według Kiepskich” jest jedną z najdłużej nadawanych produkcji odcinkowych w Polsce. Z krótką przerwą będzie to około 20 lat. I tak jak sam aktor, w tym czasie z sąsiadem Ferdka Kiepskiego zaprzyjaźnili się widzowie. „Ale przecież to głupi sitcom, mało zabawny” — powie ktoś. Być może, ale przy swojej całej fabularnej otoczce polskiej patologii jest też zmyślną satyrą na otaczającą nas rzeczywistość.
Twórcy „Świata według Kiepskich” podstawili nam lustro pod nos. A właściwie nie lustro, tylko krzywe zwierciadło. W „Tożsamości według Kiepskich” Agata Bielik-Robson nazwę przyjętej w serialu konwencji nazywa, korzystając z terminologii Cezarego Michalskiego, realizmem groteskowym. Ten rodzi się ze sprzeczności, „jaka wytwarza się w napięciu między polską tożsamością a życiem nowoczesnym” i jest źródłem zarówno „nieszczęść, co niezłego komizmu”. Realizm ten staje się tym bardziej rzeczywisty, im bardziej jest groteskowy. I rzeczywiście tak to wygląda w sitcomie. Mamy tu przekrój tożsamości stereotypowych Polaków. Mędrca Ferdka, dla którego z racji wykształcenia nie ma pracy w tym kraju, naiwnego Boczka czy wiecznie zawistnego kombinatora Paździocha.
I chociaż każdą z postaci można uznać za archetyp pewnego rodzaju negatywnie rozumianej „polskości”, to właśnie Paździoch jest w tym wypadku esencją naszych najgorszych przywar narodowych.
Wraz z żoną sprzedaje bieliznę na bazarze, ledwo wiążąc koniec z końcem i kradnąc papier toaletowy ze wspólnej toalety. Zamiast jednak samodzielnie walczyć o lepszy byt, woli podkradać pomysły sąsiadowi. A jest sprytny i przebiegły. Nie bez powodu w jednym z odcinków wąż w rajskim ogrodzie ma jego twarz i głos.
Paździoch stał się najsłynniejszą polską „mendą” i „wrzodem na zdrowym organizmie narodu”, bo w każdym jego działaniu nie chodziło o to, aby on miał lepiej, tylko żeby inni mieli gorzej. Był to człowiek wiecznie sfrustrowany, wierzący, że należy mu się więcej niż ma, a przede wszystkim więcej niż sąsiadowi i gdyby pojawił się w „Dniu świra”, to najgłośniej recytowałby słynną modlitwę. Jego poczucie wyższości, arystokratyczne poczucie wyższości zostało podkreślone już nawet za sprawą prawdziwego nazwiska, czyli Marian Janusz Patryk Heinrich Gottlieb von Bibersztajn.
Z czasem Paździoch musiał przezwyciężyć opory i zaczął współpracować z Ferdkiem.
Niemniej panowie bez przerwy wchodzili ze sobą w konflikty z powodu różnic charakteru. Bo jak przecież wiemy, Polak nie może żyć bez wroga. Serial ewoluował, Marian ewoluował, nie zmieniło się tylko to, że sąsiad Kiepskiego wciąż świetnie oddziałuje na polską wyobraźnię, bo pomimo wyolbrzymieniu negatywnych cech, ciągle jest bardzo swojski.
Paździoch jest postacią o wiele bardziej wielowymiarową, niż można by oczekiwać po prostym sitcomie. To nie tylko zawistnik, ale również dusigrosz. Jest chorobliwie oszczędny i cechuje go wysoki poziom religijności. W dzieciństwie służył jako ministrant, a teraz w niedziele w lokalnej parafii zbiera na tacę. Chce uchodzić za człowieka wszelkich cnót, a przecież ma nieślubnego syna, który pojawia się w jednym z odcinków i postanawia z nim zamieszkać.
Postać stworzona przez Ryszarda Kotysa jest uosobieniem najgorszych polskich cech, a jednak potrafi wzbudzić sympatię.
Śmiejemy się z niego, nawet jeśli jest to śmiech przez łzy. Bo twórcy „Świata według” sprytnie wyolbrzymiają nasze przywary, punktują wszystkie wady, pozwalając nam odnaleźć w nich siebie. Nawet jeśli wstydzimy się do tego przyznać. Ciekawe więc jaką drogą pójdzie serial bez Paździocha.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.