Pierwsza polska książka w Uniwersum Metro 2033! Jaka jest Dzielnica Obiecana Pawła Majki?
Zamiana Rosji na Polskę to coś, czego rodzimi miłośnicy prozy Dymitra Głuchowskiego oczekiwali od bardzo dawna. Słowo ciałem się stało, z kolei od kilku dni każdy może już sam przeczytać rozgrywające się w post-apokaliptycznym Krakowie oraz Nowej Hucie książkę Pawła Majki. Jak ta przeżywa konfrontację z innymi autorami tworzącymi w obrębie Uniwersum Metro 2033 oraz samym Głuchowskim?
Dzielnica Obiecana nie jest książką złą. To trzeba sobie wyraźnie powiedzieć. Autor z niedużym przecież stażem na komercyjnym rynku był w stanie stworzyć dzieło, które rękoma, nogami, szponami, pazurami i paszczą trzyma się mocno w Uniwersum Metro. Mogę z całą pewnością napisać, że czytałem gorsze książki namaszczone przez Głuchowskiego. Niestety, czytałem również lepsze, bardziej klimatyczne, wciągające i kradnące godzina za godziną. Dzielnica Obiecana plasuje się gdzieś pośrodku peletonu w Metrze, nawet pomimo bonusowych punktów w postaci ukazania post-apokaliptycznego skrawka polskich ziem.
Niestety, owej polskości nie ma w tej książce za dużo. Jest co prawda Nowa Huta, jest Kraków, mamy godła i herby narodowe, nie zabrakło również odwołań do polskiej popkultury.
Mimo tego pewna swojskość gęsto i często obecna w tekstach Pilipiuka, Piekary i Ziemiańskiego jest tutaj praktycznie nie do wychwycenia. Oczywiście rozumiem, że postępuję nieco niesprawiedliwie, porównując Pawła Majkę do elity polskich pisarzy fantastycznych. Z drugiej strony, mówiąc o oficjalnym, podpisanym przez Głuchowskiego, polskim debiucie w ramach Uniwersum Metro 2033, nie można mieć przecież niskich oczekiwań. To bardzo poważna marka, poważna seria oraz ogromny kredyt zaufania ze strony fanów świata, któremu wypada sprostać. W przypadku Dzielnicy Obiecanej to zadanie zostało spełnione jedynie połowicznie.
Gdybym musiał przyczepić się do jednego, konkretnego elementu książki, bez wątpienia byłby to właśnie opis świata. Nie miałem absolutnie żadnych problemów, aby wyobrazić sobie zrujnowaną, rozoraną atomowymi lejami Polskę 2033 roku. Ba, nie było dla mnie wyzwaniem również zobrazowanie sobie Krakowa, chociaż byłem w nim raptem kilkanaście razy. Świat wyobraźni rozpościerał się przede mną nie ze względu na bogate, ciekawe opisy autora, ale przetarty szlak, po którym ten lekko i dziarsko kroczy. Dwie klejące się od gęstego jak smoła klimatu książki Głuchowskiego, do tego dwie naprawdę dobre gry, wydane zbiorczo jako Metro Redux, a także kilka opowiadań pozostałych autorów – to wszystko tak wyeksploatowało świat Metro, że bez problemu możemy wyobrazić sobie te ciasne, ciemne podziemne korytarze, bunkry, schrony oraz ruiny na powierzchni. Niestety, Majka do tego zbioru nie dodaje nic od siebie.
Wyjątkiem jest tutaj postać Króla, którą czytelnik poznaje na samym początku i która od pierwszych stron niesamowicie przykuwa uwagę. Piekielnie ciekawy pomysł, zupełnie nowa jakość oraz niewykorzystany potencjał.
Momentami miałem również wrażenie, że Paweł Majka nie wykorzystał do końca reszty własnych pomysłów. O ile początek książki budowany jest stosunkowo dokładnie i mozolnie, tak w końcówce autor zaczyna galopować z czytelnikiem tak szybko, że trzeba mocno przyciskać do głowy czapki. Na poły otwarte zakończenie to jednak ciekawy eksperyment. Lubię, kiedy nie na wszystkie pytania mamy odpowiedzi oraz lubię, kiedy twórca pozostawia sobie małą furtkę dla kontynuacji swojego dzieła. Ta nie powoduje ani zbytnich przeciągów, ani zbytniej frustracji. Jest dokładnie taka, jaka powinna być.
Jeżeli kontynuacja kiedykolwiek nadejdzie, mam nadzieję, ze Paweł Majka tchnie życie w wykreowane przez siebie postacie. Te w Dzielnicy Obiecanej przeważnie są stereotypowe, łatwe do rozszyfrowania oraz przewidywalne. Nie oznacza to oczywiście, że źle im się towarzyszy. Cała książka jest bardzo lekka, napisana swobodnym, niemal młodzieżowym piórem oraz niewymagająca większej koncentracji. Autor wykonuje za czytelnika większość pracy związanej z łączeniem rozmaitych wątków. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak rozsiąść się wygodnie i chłonąć ten odór rozkładającej się, sypiącej w gruzy Polski, po raz pierwszej debiutującej w ponurym uniwersum. Nie jest to co prawda wejście smoka, ale na pewno mogło być gorzej.