REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka

Ocena Skrzyni Umarlaka jest zadaniem trudnym. Wszak to sequel jednego z najgłośniejszych filmów ostatnich lat, który miliony widzów oglądało z przyśpieszonym biciem serca i intensywnym ślinotokiem. Obraz zarobił już niemal 700 milionów zielonych, całkiem zresztą zasłużenie, bo ma wszystko, czego możnaby oczekiwać - wartką akcję, szczyptę humoru i niesamowity scenariusz. Teoretycznie nie ma się do czego przyczepić. No właśnie, teoretycznie.

11.03.2010
12:51
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Will i Elizabeth nareszcie odnaleźli spokój. Jutro ma odbyć się ich huczne weselisko, na które zjedzie się cała śmietanka i mleczko towarzyskie. Gruchaliby sobie pewnie w najlepsze, ale… w ich życie z brudnymi buciorami wkracza Lord Cutter, który w imię dawnych zbrodni, a więc udzielenia pomocy Jackowi, zamierza towarzystwo posłać na stryczek. Chyba, że Will odnajdzie pirata i zdobędzie jego busolę, która z bliżej nieznanych przyczyn wydaje się bardzo interesować Cuttera. Tymczasem rzeczony pirat wraz z załogą żegluje na Czarnej Perle. Ciąży nad nim jednak złowieszcze fatum i dług, który musi spłacić oddając swą duszę żywej (albo i nieumarłej) legendzie siedmiu mórz - Davy'emu Jonesowi. Zawiązanie akcji jest dość interesujące, choć przyznam, że jednak w przypadku państwa Turnetów nieco… hmmm… naiwnie i sztucznie? Ale mniejsza, na papierze źle to nie wygląda (ale też papier wszystko zniesie).

REKLAMA

Na stołku reżysera zasiadł ponownie niezastąpiony Gore Verbinski (Ring, Wehikuł Czasu), zaś większych zmian w obsadzie nie odnotowano. Ponownie wszystkie plakaty zdobi trio Bloom, Knightley, Depp, gdzieś w tle przewijają się Jonathan Pryce, czy Jack Davenport. W ogóle scenarzyści nie wprowadzili wielu nowych postaci do uniwersum "Piratów" i postawili na sprawdzone, znane już widzom sylwetki. Ponownie ujrzymy Komodora Norringtona, Weatherby'ego Swanna i całą resztę wesołej gromadki. Każda nowa postać jest jednak naprawdę interesująca i wyrazista.

Nie zabrakło tego, za co pokochaliśmy część pierwszą - celnego dowcipu, wielkich bitew morskich, widowiskowych pojedynków, ucieczek, przygód… scenariusz jest po prostu niewiarygodny. Widz nie ma okazji złapać oddechu, gdyż co chwila atakuje go moc atrakcji! I tutaj właśnie miałbym jedno zastrzeżenie. O ile część pierwsza była nieco bardziej wyważona i jakby nieco bardziej "wiarygodna" (o ile można mówić o wiarygodności w filmie o nieśmiertelnych piratach i azteckim złocie), sequel aż przeładowano efektownymi starciami, czarami i pościgami. Akcja jest tak intensywna, że każdy wychodzi z kina z oczyma jak spodki i odrobinką sympatycznej magii ekranu w sercu. Jak jednak mówiłem, w moich oczach Skrzynia Umarlaka jest po prostu odrobinkę przeładowana, a taki przesadyzm również nie jest specjalnie zdrowy. Ale że to tylko zrzędzenie, więc…

Zakończenie wydaje się nieco niewiarygodne i dość absurdalne (a czytając zarys fabuły części trzeciej tylko się utwierdzam w tym przekonaniu), niemniej Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka to pozycja obowiązkowa dla każdego kinomana, i tego lubującego się w komediach, i tego, który nie widzi świata poza filmami kostiumowymi. Każdy powinien znaleźć w obrazie coś dla siebie i nikt nie powinien wyjść z kina niezadowolony. Tak barwnej, żartobliwej (czuć nieco klimat… khem… serii Monkey Island. Brzmi dziwnie, ale słowo daję, że tak właśnie jest!) i efektownej (choć nie efekciarskiej) opowieści o piratach nie wolno przegapić!

Gore Verbinsky prawdopodobnie niebawem wzbogaci się o kilka pomników, wystawionych mu przez miłośników kina pirackiego. Ów gatunek, od klapy Romana Polańskiego (jego "Piraci") praktycznie, nie licząc futurystycznej animacji "Planeta skarbów", znajdował się mniej więcej w takim stanie, jak dziś gry tekstowe - zakurzony, nie dotykany nawet patykiem od dawna, praktycznie zapomniany od jakichś 40 lat.

Także pierwszej części "Piratów" wróżono spektakularna porażkę, wytykając filmowi reklamę Disneylandu jako jedyny cel przyświecający twórcom ("Piraci z "Karaibów" to jedna z sekcji wielkiego parku rozrywki). Jak się okazało, film zrobił furorę, bo oferował widzom to, czego oczekuje się od letnich hitów - wartką akcję, sporo humoru, fantastyczna fabułę i wyraziste postacie. W zasadzie w "Piratach" wyrazista postać jest była jedna (Keira Knightley nie miała okazji się wykazać, a Orlando Blooma nikt nie ryzykuje nazwać dobrym aktorem) - ale za to jaka! Brawurowo zagrany przez kapitalnego jak zawsze Johnny'ego Deppa Jack Sparrow był główną gwiazdą filmu, jego pojawienie się zawsze wzbudzało emocje, a sceny z jego udziałem to czysty majstersztyk. Wyjątkowo kiczowata charakteryzacja, ruchy niczym w przejaskrawionym stereotypie geja i komediowa mimika, przyprawione cwaniakowatym charakterem - oto i krótka charakterystyka bohatera pirackiego kina, a także czołowej filmowej postaci tego roku.

REKLAMA

Oczywiście cześć druga powstała głównie, żeby zbić jeszcze więcej zielonych papierków od spragnionych kolejnych morskich przygód fanów - ale, co warto podkreślić, wychodząc z kina widz wcale nie ma tego uczucia (co dawało się odczuć np. przy okazji "Kodu Da Vinci", zresztą kasowo zdeklasowanego przez "Skrzynię umarlaka"), bo film zrealizowane poprawnie pod każdym względem. W zasadzie mamy tu wszystko, co było w części pierwszej (skarby, potwory, armia nieumarłych, przekręty Jacka, itd.), tylko, że więcej, szybciej i mocniej. :) Akcja toczy się w błyskawicznym tempie, widzowie praktycznie nie mają chwili wytchnienia. Znów najbardziej bawi kapitan Sparrow, a jego ucieczka przed ludożercami to zdecydowanie najzabawniejszy fragment filmu. Z kolei Keira sobie ładnie jest (bo w zasadzie nie zauważyłem, by odgrywała jakąś większą rolę, choć jej sposób na dostanie się do Tortugi robił wrażenie), a Orlando Bloom jest jeszcze bardziej drewniany niż w "Klątwie Czarnej Perły", lecz jakoś wcale to nie razi. Dość interesujące jest zakończenie filmu i mocno daje do zrozumienia, o czym opowiadać będzie trzecia część.

Piractwo to dziś intratne zajęcie, do promocji filmu doczepia się kto tylko może, karaibskie wysepki notują nawał turystów, odnowiona trasa w Disneylandzie cieszy się największym powodzeniem w całym parku, a piratomania zatacza coraz szersze kręgi na całym świecie. Jeśli cześć trzecia nie okaże się gniotem na ogromną skalę, producenci pewnie nie poprzestaną tylko na trylogii. I bardzo dobrze, bo przygody kapitana Jacka na karaibskich morzach są po prostu świetna rozrywką na najwyższym poziomie, a wakacyjne kino rzadko wychodziło poza pewne ramy, które "Piraci z Karaibów" z premedytacją przekroczyli, z pożytkiem dla kieszeni producentów i dla nas, widzów.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA