Po raz kolejny wracamy do debaty nad powszechną dostępnością do broni palnej. Film Pod bronią nawet nie próbuje zachować bezstronności w tej dyskusji. Ale przedstawia kilka ciekawych argumentów.
Z filmami dokumentalnymi tworzonymi pod pewną tezę zawsze jest pewien problem. Publiczność, a szczególnie polska publiczność, ma już wyrobione zdanie na tematy polityczno-światopoglądowe, a to oznacza, że filmy te są przez to z góry przez nas skreślane.
Z recenzenckiej uczciwości zaznaczę więc (niechętnie, bo Spider’s Web to nie miejsce na polityczne debaty), że do filmu Pod bronią również podchodziłem z rezerwą z uwagi na moje poglądy. A więc zakładające, że każdy dorosły i zdrowy psychicznie człowiek powinien mieć prawo do posiadania broni, jeżeli ma takie życzenie.
Postanowiłem jednak podejść do filmu z otwartym umysłem.
Czy dzieło Stephanie Soechtig to ciekawy głos w dyskusji, czy też namolna propaganda?
Film Pod bronią koncentruje się na NRA (National Rifle Association of America, czyli Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie Ameryki) i starannie opisuje, jak ta organizacja z czasem została wypaczona przez jej członków. Od czegoś, co w dużym uproszczeniu można nazwać kółkiem zainteresowań, do potężnej organizacji lobbystycznej.
Reżyserka poprzez swoje śledztwo obnaża hipokryzję tej organizacji wykazując, że choć publicznie deklaruje ona pełne poparcie w politykę dokładnego sprawdzania swoich członków, tak okazuje się, że większość z nich dołączyła do niej głównie z uwagi na przywileje i możliwość zniżek na broń.
Wątpliwe kompetencje jej członków nie przeszkadzają organizacji w wywieraniu nacisków na amerykańskich polityków i niejednokrotnie posuwają się do politycznych szantażu, by osiągnąć swój cel.
Z tym spojrzeniem trudno dyskutować. Niezależnie od naszych poglądów na powszechność dostępu do broni, zarzuty stawiane przez film Pod bronią względem NRA są poważne i szokujące. Okazuje się bowiem, że po raz kolejny polityka ma na celu nie dobro obywateli, a realizację prywatnych interesów konkretnych jednostek.
Pod bronią ma też swoje słabe strony
W filmie niestety nie brakuje też portretów ofiar przemocy z wykorzystaniem broni palnej. Reżyserka próbuje grać nam na emocjach prezentując tragedię, których przyczyną była broń palna. Niestety, nie próbuje nawet dyskutować z teoriami zwolenników dostępu do broni, którzy twierdzą, że gdyby zwykli obywatele, a nie tylko zabójcy i mordercy, mieli dostęp do broni, to mogliby się przed tymi tragediami bronić.
Zaznaczam, że nie przeszkadza mi sam argument, bo ten jest istotny i powinien być brany pod uwagę w dyskusji. Problem w tym, że tej dyskusji w filmie zabrakło. Zestawienie obu stron i stawianie argumentów mogłyby przekonać widzów takich, jak ja, do zmiany swojej opinii. Niestety, w tej części filmu tylko zwolennicy ograniczenia dostępu do broni zostaną umocnieni w swoim światopoglądzie.
Na szczęście, to jedyny fragment filmu, do którego chciałbym się przyczepić.
Pod bronią to nie tylko skandale w NRA, ale też pokazanie jak absurdalne rozporządzenia forsuje ta organizacja i jak groźne mogą one być dla bezpieczeństwa postronnych. W tym takie, które przeczą rzekomej misji NRA.
Mogło być świetnie, bo Soechtig to uznana dokumentalistka, wyszło „tylko” dobrze. Film wart jest uwagi, bo przedstawia mało znane fakty i skandale i obnaża hipokryzję światka amerykańskiej polityki, zapewniając nie tylko dobrą intelektualną rozrywkę, ale również wiedzę na bardzo istotne tematy.
Wątpliwym jest jednak, by był uznany za argument w dyskusji na temat dostępu do broni. To dobry dokument poddający w wątpliwość autorytet NRA i motywacje działań tej organizacji. Nie jest jednak istotnym głosem w dyskusji, którą próbował podjąć.