Ostatecznie, wpadkę tak czy inaczej zaliczył, ale emocje, jakie towarzyszyły wczorajszemu seansowi filmu z Leonardo DiCaprio w roli głównej są chyba mocno przesadzone. W Internecie zawrzało. Widzowie Polsatu, którzy wieczór postanowili spędzić z "Wilkiem z Wall Street" poczuli się więcej niż zawiedzeni, że produkcja została ocenzurowana. Że nie przeklinają tyle, ile trzeba, że nie ma niektórych scen seksu, że wszystko jest złagodzone, a nie takie, jak być powinno.
Pojawiły się przytyki w stronę Polsatu, konkretnych gwiazd stacji, a także aluzje do tzw. "dobrej zmiany". Muszę jednak nieco ostudzić te emocje. To nie Polsat ocenzurował film. Polsat nabył ocenzurowaną, familijną jego wersję, puszczając ją być może w nieodpowiedniej porze, bo wieczorem, kiedy dzieci idą spać, a rodzice chcą odpocząć przed telewizorem. Takie wersje filmów, które nie spełnią oczekiwań wszystkich amatorów kina znajdziecie również w samolotach (w telewizji puszczano też krótszą, pozbawioną niektórych scen wersję na przykład "Leona Zawodowca"). Można się niejednokrotnie zdziwić, że sceny, które według nas nie są szokujące, zostają inaczej zmontowane czy wycięte z produkcji, ale to zabieg, który pozwala uniknąć sytuacji, w której dziecko sięgnie po nieodpowiedni dla siebie film. Wspomina zresztą także o tym Wojtek Krzyżaniak w serwisie WTelewizji.pl, który rozsądnie nawołuje do chwili refleksji.
Reakcja widzów wydaje się jednak oczywista.
Zmiany w Telewizji Polskiej prowokują impulsywnych i zacietrzewionych internautów do tego, by wszystkie odejścia od normy (bo choćby "Pułkownik Kwiatkowski" z nagimi piersiami Renaty Dancewicz był emitowany o "mniej odpowiednich" porach) kojarzyć politycznie. Fala hejtu, jaka popłynęła w stronę Polsatu jest więc jednak niesłuszna, choć stacja rzeczywiście wykonała nieco nieprzemyślany ruch. Nikogo już nie dziwi, kiedy lektor każde amerykańskie przekleństwo ze szczególnym uwzględnieniem słowa "fuck" tłumaczy na "a niech to szlag" czy "cholera", ale wycięcie scen jest jednak większą ingerencją. A polscy widzowie chcą mięsa i przekleństw. I w sumie w pewnym sensie nie ma się co temu dziwić. "Wilk z Wall Street", choć zdecydowanie przereklamowany, traci cały urok bez tego pieprzyku.
Choć Polsat z zarzutów oczyścić trzeba, cała sytuacja pokazuje tylko jedno - szkoda czasu na oglądanie filmów w telewizji.
A jeśli nadal nie chcemy korzystać z dóbr serwisów VOD musimy przywyknąć, że na srebrnym ekranie gra toczy się niekoniecznie według naszych zasad.