REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki
  3. Muzyka

Muzyka disco polo zasłużyła na tę książkę. Czytaliśmy „Polski bajer. Disco polo i lata 90.”

Jak to się stało, że disco polo trafiło na salony? Jak narodził się ten muzyczny gatunek? I skąd wzięło się „Mydełko FA”. Na te pytania odpowiada „Polski bajer. Disco polo i lata 90.”, książka Moniki Borys.

13.09.2019
13:25
polski bajer disco polo
REKLAMA
REKLAMA

Nikt nie słucha, wszyscy znają - takie zdanie pada najczęściej, gdy wskazówki weselnego zegara wskażą, że już czas zacząć grać disco polo. To zazwyczaj właśnie wtedy na parkiecie jest najgęściej i nawet osoby, których nie podejrzewa się o zdolności i chęci taneczne, pląsają w rytm prostej melodii i bezceremonialnych tekstów.

Ale to nie jedyna sytuacja, gdy zaczynamy o disco polo rozmawiać.

Tych dyskusji było ostatnio znacznie więcej, bo rządzące aktualnie ugrupowanie polityczne przywróciło mainstreamowi disco polo, dając mu miejsce w publicznej telewizji. Nie tylko emitując koncerty w ogólnodostępnej stacji, ale również rozpoczynając dyskusję na temat tego gatunku w programach kulturalnych. I mniej więcej od tego zaczyna się książka „Polski bajer. Disco polo i lata 90.”.

Praca Moniki Borys najpierw szkicuje współczesny kontekst, a później cofa się do czasów, gdy disco polo się rodziło, pokazuje jego losy, próbuje, choćby fragmentarycznie, narysować mapę tego bogatego i bardzo rozproszonego zjawiska. To zagranie bardzo sprytne i skuteczne. Bo analizując samą dyskusję, Borys sama zabiera w niej głos. To częściowo zagranie marketingowe, ale przynajmniej bardzo uczciwe. I najlepiej wyraża je Olga Drenda na okładkowej zapowiedzi książki. Mówi ona, że jest to książka napisana bez uprzedzeń.

I to prawda. „Polski bajer. Disco polo i lata 90.” jest pisane bez uprzedzeń i to jedna z największych zalet książki.

Jednym z problemów w dyskusji o disco polo jest język pełen wyższości i, mówiąc bez ogródek, pogarda. Muzyka tak popularna i masowa nie ma dobrej prasy. Mądre głowy, dziennikarze, znawcy i sami artyści bardzo często dystansują się od niej i zamykają dyskusję, zanim ona na dobre się rozpocznie.

Książka Moniki Borys to nie początek nowej dyskusji, a raczej podstawa, aby w ogóle móc o tej arcypolskiej muzyce rozmawiać.

Autorka prowadzi nas bowiem przez najważniejsze punkty rozwoju gatunku, bardzo słusznie łączy eksplozję discopolowego szaleństwa z polskimi aspiracjami i transformacją ustrojową. Pokazuje, jak wiele czynników nałożyło się na to, aby szał na disco polo mógł się rozpocząć. Co bardzo mi się podoba, Borys zbudowała swoją książkę zajmując się wyrywkowo różnymi zagadnieniami. Jest tu zarówno początek gatunku, analiza ważnych postaci, kilka rozdziałów odkłamujących powszechną wiedzę i tak dalej. To bardziej mozaika, która usiłuje jak najwięcej powiedzieć o disco polo, szatkując trochę temat.

REKLAMA

Z jednej strony nie ma w tym niczego złego, bo dzięki temu książkę czyta się szybko, rozdziały są ze sobą w miarę logicznie połączone, a po lekturze jesteśmy w stanie zobaczyć kompleksowy obraz tego zjawiska. Z drugiej jednak strony, książka nie podejmuje żadnego z omawianych tematów w satysfakcjonujący sposób. Najbardziej brakowało mi tego w rozdziałach, które pośrednio albo bezpośrednio analizowały treści utworów.

Ale „Polski bajer. Disco polo i lata 90.” to książka godna polecenia. Choćby z tego powodu, że o disco polo mówi bez napięcia, poczucia wyższości. Nie krytykuje, ale też uczciwie wskazuje profil odbiorcy i jej masowy charakter.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA