REKLAMA

Krytycy się nad nim rozpływali i mieli rację. Serial „Pose” to nie tylko bale i przebieranki

Z kilkumiesięcznym opóźnieniem - względem oficjalnej premiery - na Netfliksie pojawił się serial „Pose”. Dziś już wiemy, że produkcja stacji FX doczeka się 2. sezonu. Tytuł zaskarbił sobie uznanie wielu krytyków. I wcale mnie to nie dziwi.

pose recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Rozwijające się w najlepsze imperium Donalda Trumpa. Aspirująca klasa średnia z przedmieść. Tygiel kulturowy i etniczny. W tych okolicznościach dzieje się akcja serialu „Pose”. Jego głównymi bohaterami są przedstawiciele środowiska LGBT, członkowie ball culture.

Żyj. Pracuj. Pozuj.

Za dnia dostosować się do rzeczywistości dyktowanej przez białą, heteronormatywną, amerykańską społeczność. W nocy zaś być sobą. Właśnie dzięki balom. Popularna w Nowym Jorku subkultura zrzesza osobowy biorące udział w tzw. balach, czyli imprezach stylizowanych na pokazy mody. Uczestnicy bali ubierają się wedle ustalonego motywu danej imprezy, czyli kategorii. Gdy zaś przychodzi wieczór, na parkiet wychodzą jako przedstawiciele wybranego „domu”, swego rodzaju niewielkich komun społecznych, których członkowie, z matką na czele, wzajemnie się wspierają. Nie tylko w kwestii szalonych nocnych imprez. W serialu „Pose” w rolę jednej z matek wciela się doskonała Dominique Jackson.

pose recenzja

Elektra Abundance stoi na czele House of Abundance (Dom Obfitości). Jej dom ma na koncie szereg balowych trofeów, zaś ona sama walczy o tytuł matki roku. Jedna z jej podopiecznych, Blanca Rodriguez (MJ Rodriguez), postanawia odejść i założyć swój własny dom.

Blanca chce stworzyć prawdziwym dom tym, którzy nie dostali go nigdzie indziej.

Nazywa go Dom Evangelista, na cześć słynnej modelki. Tak oto rodzi się wątek, który będzie jednym z najważniejszych motorów napędowych serialu. Blanca chce być lepszą opiekunką niż jej obydwie matki - biologiczna, która wyrzuciła ją z domu i przybrana, czyli Elektra, która nigdy nie dawała swoim dzieciom rodzinnego ciepła.

Na drugim biegunie stoi Stan Bowes (Evan Peters), który choć mieszka w tym samym mieście, co uczestnicy balów, należy do całkiem innego świata. Żona, dwójka dzieci, dom na przedmieściach. Bowes marzy o karierze i pieniądzach, rozpoczyna pracę w imperium Donalda Trumpa. Trafia pod skrzydła cynicznego Matta Bromley'a (James Van Der Beek). Spotkanie z Angel (Indya Moore), członkinią Domu Evangelista, uświadamia mu, jak niewiele wie o samym sobie i jak bardzo próbuje dopasować się do sztywnych ram i oczekiwań świata, w którym żyje.

„Pose” zatopiony jest w kolorowej, kiczowatej stylistyce lat 80. i złotej ery disco. W tle pobrzmiewają hity Diany Ross, Whitesnake, Kate Bush czy Whitney Houston. Jest jeszcze bardziej kolorowo niż w „Glow” i odważniej niż w „Paryż płonie” z 1990 roku.

REKLAMA

Serial w reżyserii Ryana Murphy'ego jest trochę cheezy, znajdziemy w nim także sporo banalnych dialogów. Ale i tak potrafi być wzruszający. „Pose” to opowieść o ludziach odrzuconych na wielu płaszczyznach: przez rodzinę, przyjaciół czy wreszcie społeczne normy. Morał pierwszej serii jest ckliwy i przewidywalny, ale nie mogło się to skończyć inaczej. „Pose” nie bez powodu krzyczy tymi wszystkimi kolorami i błyskotkami - tylko tak może złapać naszą uwagę i skierować ją na ważną kwestię. Nie chodzi tu już tylko o problemy społeczności LGBT, ale o szerszą perspektywę i problem wykluczenia w ogóle. Nadal żywy i często niezauważany.

Serial „Pose” obejrzycie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA