Powrót detektywa Harry'ego Hole jest fenomenalny. Jo Nesbo, Pragnienie - recenzja Spider's Web
Jedenasty tom z serii kryminałów o perypetiach tego samego detektywa można byłoby w pierwszym odruchu uznać za skok na kasę. W tym przypadku byłoby to jednak krzywdzące, bo już po kilku stronach Jo Nesbo udowadnia, że powrót Harry'ego Hole wcale nie był wymuszony. Pragnienie okazało się jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą powieścią w dorobku norweskiego pisarza.
OCENA
Staram się jak ognia unikać w tej recenzji spoilerów i nie zdradzam "kto zabił", ale w tekście można trafić na kilka informacji o fabule nowej książki. Czujcie się ostrzeżeni.
Harry Hole to protagonista nietuzinkowy, którego Jo Nesbo powołał do życia na kartach swojej powieści Człowiek-nietoperz już dwie dekady temu. Przez kolejne lata i na przestrzeni aż dziesięciu książek czytelnicy mogli śledzić dalsze losy tego autodestrukcyjnego norweskiego detektywa, którego życiu sens nadają dwie używki, a zarazem kochanki: whiskey i zbrodnia.
Niezmiernie cieszy, że chociaż Pragnienie to już jedenasty tom cyklu o Harry'm Hole, to nie sposób zarzucić Jo Nesbo wtórności lub wypalenia się.
Serię o Harry'm Hole odkryłem niedawno, a wszystkie tomy pochłonąłem wraz z pozostałymi kryminałami w dorobku Jo Nesbo w zaledwie kilka tygodni. Byłem przekonany, że tym samym moja znajomość z Harry'm tak jak szybko się zaczęła, tak szybko się skończyła. Ku mojej uciesze Jo Nesbo postanowił raz jeszcze powrócić do tej postaci w Pragnieniu, które 29 marca 2017 roku będzie miało polską premierę.
W przypadku słynnych fikcyjnych detektywów to zresztą nie jest nic bezprecedensowego. Autorzy kryminałów najwyraźniej nie potrafią pozwolić stworzonym przez siebie kultowym bohaterom przejść na emeryturę lub umrzeć w spokoju. Wystarczy wspomnieć Sherlocka Holmesa, którego Sir Conan Doyle najpierw uśmiercił, a potem wskrzesił, by opowiedzieć ku uciesze miłośników tej postaci jeszcze kilka nowych historii z jej udziałem.
Harry Hole powrócił niczym Sherlock Holmes i zostaje wciągnięty w kolejną grę o wszystko z psychopatą.
Wymagało to od Jo Nesbo nie lada wysiłku, bo Harry Hole po wydanej cztery lata temu Policji wycofał się z pracy w wydziale kryminalnym. Po wielu perypetiach związał się na stałe z Rakel, z którą wspólnie wychowują Olega. Były detektyw zaczyna budzić się rankiem bez kaca i strachu, a nawet łapie się na tym, że jest... szczęśliwy. Nadal pali, ale już nie pije, a Kotłownię zmienił na gabinet wykładowcy w Akademii.
Trudno mi było sobie wyobrazić, że Jo Nesbo w wiarygodny sposób pokaże powrót Harry'ego do roli detektywa. To było spore wyzwanie po tym, jak zakończył ostatnią powieść z cyklu. Na szczęście autorowi udało się świetnie wywiązać z tego zadania. Nesbo wykorzystał w gruncie rzeczy tani chwyt, ale opisał to w tak przekonujący sposób, że nawet przez chwilę nie odniosłem wrażenia, jakoby Pragnienie powstało na siłę.
Dobrą decyzją było to, że głównym przeciwnikiem Harry'ego w tej książce jest ktoś mu dobrze znany.
Wydział kryminalny policji w Oslo zwraca się do Harry'ego Hole o pomoc w ujęciu sprawcy tajemniczych morderstw, które budzą u niego skojarzenia ze zbrodniami z przeszłości. Te podobieństwa to jeden z powodów - bo nie jedyny - dla którego bohater postanawia zaangażować się w tę sprawę. Robi to pomimo silnego postanowienia zerwania ze swoim wyniszczającym nałogiem i to tym gorszym od trapiącego go alkoholizmu.
Od pierwszych stron Pragnienia rzuca się w oczy to, że w świecie wykreowanym przez Jo Nesbo minęło sporo czasu. Kryminał osadzony jest mocno w czasach współczesnych. Morderca zwabia ofiary wykorzystując aplikację randkową Tinder, a policja dobrze zdaje sobie sprawę z możliwości jakie dają im nowe technologie. To pozwala identyfikować się mocniej z bohaterami i nadaje książce realizmu w oczach współczesnego czytelnika.
Tego samego czytelnika, którego cierpliwość Jo Nesbo wystawia na próbę.
50-letni Harry pojawia się w krótkiej scence w prologu, by... zniknąć na kolejne kilka rozdziałów. Jo Nesbo nie spieszy się z pokazaniem dalszych losów ukochanego przez fanów bohatera, a zamiast tego przedstawia kilka innych osób - zarówno tych zupełnie nowych, jak i starych znajomych z poprzednich części. To świetna decyzja, bo dzięki leniwemu wprowadzeniu i dobremu zarysowaniu pozostałych postaci Harry nie kradnie show.
Hole na ławce rezerwowych pozwolił autorowi wywołać tak charakterystyczną dla jego twórczości aurę niepokoju. Czytając kolejne strony czułem przez skórę, że zaraz stanie się coś strasznego, by zrozumieć, że to kolejny fałszywy alarm - oczywiście do czasu. Widać, że Jo Nesbo nie próżnował przez ostatnie lata i poprawił swój warsztat. Pragnienie od samego początku trzyma w napięciu i nie pozwala się oderwać.
Lektura zajęła mi dwie noce, bo na tyle części podzielona została książka.
Już po kilku rozdziałach wiedziałem, że następnego dnia będę miał worki pod oczami. Zanim pojawił się Harry zdążyłem zapoznać się z pracownikami policji oraz pierwszą ofiarą nietypowego mordercy. Naprawdę jest on pełen sprzeczności - z jednej strony wabił swoje ofiary wykorzystując Tindera, a z drugiej strony zabijał je, wykorzystując starodawną metalową szczękę, którą widać na polskiej okładce Pragnienia.
Po pierwszym morderstwie przedstawiciele policji w Oslo są przerażeni, a silnie obecna w tej części cyklu prasa domaga się wyników. Śledczy szybko pojmują, że do rozwikłania tej sprawy potrzebne będzie im wsparcie. Harry nie zostaje jednak ot tak przywrócony do służby. Ma prowadzić śledztwo jak już to robił w przeszłości: równolegle, kierując małym zespołem składającym się wyłącznie z dobranych przez niego ludzi.
"Wydział zabójstw byłby super, gdyby nie zabójstwa"
Zanim Harry pojawia się na kartach książki mija sporo czasu, ale od tego momentu akcja nabiera tempa. Jego powrót do pracy nie jest przeciągnięty - nie ma dramy związanej z Rakel (postaci nieco zbyt wyidealizowanej, ale też na tyle mało obecnej, by przymknąć na to oko). Śledztwo nie idzie łatwo, bo morderca jest wyjątkowo przebiegły i Harry, jak się okazuje mający po tylu latach swój własny fanklub, rzuca się w wir pracy.
Pisanie o przebiegu fabuły byłoby strasznym nietaktem ze strony recenzenta, dlatego nie będę wyjaśniał na czym dokładnie tym razem polega intryga. Nadmienię tylko, że z początku byłem gotów napisać, że morderca w Pragnieniu jest dość zwyczajny i pospolity. Taki fragment znalazłem w swoich notatkach, które spisywałem podczas lektury i teraz z perspektywy czasu widzę, jakież to było naiwne z mojej strony.
Tę myśl zapisałem zaledwie na chwilę przed sceną, w której Nesbo zaserwował bardzo plastyczny i sugestywny opis miejsca zbrodni.
Lubię, gdy autor mnie zaskakuje i dlatego niezmiernie podoba mi się sposób narracji w Pragnieniu. Nesbo kilkukrotnie stosuje starą sztuczkę i zaczyna rozdział tak, że w pierwszej chwili nie wiadomo, o kim dokładnie teraz pisze. Czy nadal opisuje przemyślenia Harry'ego, czy też tym razem opisuje enigmatycznie przygotowania do mordercy do kolejnej zbrodni?
Na szczęście Jo Nesbo korzysta z tego zabiegu tylko kilka razy i nie eksploatuje go do granic możliwości. W dodatku stale rozsiewa kolejne wskazówki i z pozoru nieistotne poszlaki, które łączą się w logiczną całość znacznie później. Naturalnie w taki wydawałoby się wpierw zaskakujący, a patrząc wstecz w jednak dość oczywisty sposób. Pragnienie pod tym względem to czysta radość dla uważnego czytelnika.
Uwielbiam ten moment, gdy elementy układanki wskakują na swoje miejsce i to zarówno wtedy, gdy autor potwierdza moje wcześniejsze domysły, jak i gdy bierze mnie całkowicie z zaskoczenia.
Pragnienie czyta się tak dobrze również dlatego, że Jo Nesbo wykreował sporo ciekawych postaci - a niczym George R.R. Martin i Robert Kirkman kilkukrotnie udowodnił, że w jego twórczości nikt nie może się czuć bezpieczny. Autor trzyma czytelnika w niepokoju cały czas i nie dotyczy to tylko faktu, czy bohaterowie przeżyją - Nesbo często ich zgon anonsuje niemal wprost niczym Stephen King - ale także tego, co spotka samego Harry'ego.
Ziarno niepokoju zasiane we wstępie powoli kiełkuje, a przeczucie, że wszystko zaraz trafi szlag towarzyszyło mi aż do ostatniej strony. Wiem w końcu, jak Hole reaguje na tragedie i bezsilność. Czy znów wpadnie w szpony nałogu? Czy nie zniszczy związku z Rakel skokiem w bok? Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. Harry w pewnym momencie wykazuje się dojrzałością, ale przecież tak niewiele brakuje, by coś pękło...
"Martwi mają priorytet przed żywymi"
Pragnienie to może nie kryminałem idealnym, ale cholernie mu do tego blisko. Cieszy mnie, że Nesbo stara się zakorzenić powieść we współczesności i w tym prawdziwym, naszym świecie. Dużą rolę pełnią w powieści nowe technologie, wspominane są ostatnie wydarzenia, znani artyści i globalne marki. Jo Nesbo pokazuje jak rozwinęły się media, a w kilku miejscach krytykuje ich tabloidyzację i pokazuje jej tragiczne efekty.
Podczas lektury miałem tylko kilka zgrzytów, ale to takie czepianie się z recenzenckiego obowiązku. Tak jak jednak rozumiem dlaczego sąsiadka Harry'ego jeździ Teslą, a ofiary korzystają z Tindera na iPhone'ach, tak nie jestem pewien, czy np. wspominanie z nazwy produktów firmy Under Armour było konieczne - czy to nadal zabieg literacki, czy już product placement?
To, co rzuca się w oczy, to sporo odniesień do muzyki.
Ta jest dla Harry'ego i wielu innych postaci niezmiernie istotnym elementem życia, ale momentami dywagacji narratora na jej temat, w tym wymieniania nazw kapel i utworów jest wręcz nieco za dużo. Widzę w tym jednak pokłosie tego, że Jo Nesbo sam jest nie tylko pisarzem, ale też muzykiem i muzyka to ważny element jego życia. To często przebija się na karty jego powieści i nie inaczej jest tym razem.
Trudno jednak tę fascynację autora muzyką znajdującą odbicie w Pragnieniu traktować to jako wadę. Istotne jest, że bez dwóch zdań Nesbo dojrzał jako pisarz, a nadrabiając jego twórczość w krótkim czasie, doskonale widzę, jak wyrabia się jego styl. Pragnienie w kontekście Człowieka-nietoperza wygląda jak Futu.re pióra Dmitrija Glukhovsky'ego stawiane obok jego pierwszego dzieła, czyli Metro 2033.
Dość powiedzieć, że Pragnienie skończyłem czytać w dwie noce, a z lektury i co najistotniejsze z zakończenia jestem niezmiernie usatysfakcjonowany.
Chociaż w trakcie obu nocy z książką w dłoni w mojej głowie kotłowały się dziesiątki myśli na sekundę i naprawdę starałem się przewidzieć dalszy ciąg, to pisarz nie raz i nie dwa mnie zaskoczył. Ucieszyło mnie też to, że Pragnienie to odrębna opowieść i nie wymaga znajomości na wyrywki poprzednich tomów. Tam, gdzie autor odnosi się do wcześniejszych wydarzeń, przypomina najważniejsze fakty.
Przed lekturą wystarczy pamiętać, że Harry to genialny śledczy, a przy tym porywczy abstynent który dopiero niedawno odnalazł w życiu cień szczęścia. Paradoksalnie to właśnie jego związek z Rakel wygląda na najzdrowszy ze wszystkich relacji, które Nesbo w swojej nowej powieści pokazał. To sporo mówi o tym, jaki ponury ton przyjmuje jego książka.
Norwegowie w jego twórczości wydają się stłamszeni prozą życia, a w każdym związku można dojrzeć rysę.
Nic dziwnego, że motywem przewodnim Pragnienia jest żądza i miłość i oczywiście nie chodzi o uczucie w tej czystej i wyidealizowanej postaci. To miłość bliższa prawdziwemu życiu, pełna wątpliwości i uzależniona od ludzkiej niedoskonałości. Nesbo sporo mówi nam o zdradzie, zazdrości; porusza nawet tak aktualny problem stalkingu. Pokazuje, jak nierozerwalnie związane są ze sobą zauroczenie i rozczarowanie i jak blisko od przywiązania do niezdrowej fascynacji.
W tym kontekście można zresztą dwojako rozumieć tytuł powieści, acz nie jestem też przekonany, czy nasze "pragnienie" dobrze oddaje zamysł autora. W angielskim przekładzie tłumacz norweskie Torst zastąpił słowem Thirst. To też pragnienie, ale kojarzące się raczej z chęcią uzupełnienia płynów, a nie - tak jak to polskie - z uczuciem kierowanym w stronę drugiej osoby w ujęciu metafizycznym... chociaż im dłużej o tym myślę, tym bardziej mi to do wydźwięku najnowszego kryminału Jo Nesbo pasuje.