Oskar i Steez mocno namieszali na polskiej scenie hip-hopowej za sprawą wydanego dwa lata temu mikstejpu "Art Brut". Zdobyli nim uznanie zarówno fanów ortodoksyjnego, ulicznego rapu, jak i środowiska słuchaczy muzyki alternatywnej.
Oskar (odpowiedzialny w duecie za rap) ze swoim świetnym, zadziornym głosem i charakterystyczną nawijką brzmi jak rasowy, osiedlowy chuligan. Ma też własny, niepodrabialny liryczny warsztat: jego frazy szybko dotykają istoty rzeczy, a jednocześnie są bardzo plastyczne. Producent Steez swoje podkłady na "Art Brut" oparł na samplach z polskiego synthpopu z lat 70. i 80.; efekt brzmiał tak, jakby hip-hop narodził się w PRL-owskim blokowisku, a nie na Bronxie. Oficjalny debiutancki krążek Pro8l3mu to trochę inna historia: to koncept-album zabierający słuchacza kilkadziesiąt lat w przyszłość.
Każdy z utworów na płycie stanowi odrębną całość, ale jednocześnie jest puzzlem, który razem z innymi składa się na obraz przedstawionego na albumie świata. Nie będę streszczał fabuły, aby nie psuć przyjemności z odsłuchu - mogę jednak zdradzić, że jest to wizja daleka od Utopii. "Pro8l3m" opisuje stan, kiedy Polski sen z kawałka Eisa spełnia się i okazuje się być koszmarem. Brudne pieniądze, mechaniczny seks, narkotyki we wszelkich rodzajach i odmianach, hazard, bezmyślny, rozpasany konsumpcjonizm - tu, zamiast stanowić obiekty afirmacji (jak to często bywa w hip-hopowej konwencji), okazują się mieć destrukcyjną moc. Tak naprawdę to jedynie kolejne rodzaje ucieczki od rzeczywistości, niczym wszechobecna Sieć i virtual reality; sposoby, które działają na krótką metę. Fragment tekstu z numeru Art. 258 - "To co miało wartość | dawno umarło | A ten żart co masz go za sukces | o kłamstwo oparto" - mógłby stanowić motto całego albumu. Wszystko podszyte jest narastającym rozczarowaniem i goryczą, osiągając punkt kulminacyjny w K-Pax - najbardziej konfesjonalnym utworze na płycie. Nawet w singlu Molly - utworze-fantazji o parze kochanków-gangsterów w typie Bonnie i Clyde - posmak iluzji jest wyjątkowo silny. Wątek fałszywej rzeczywistości dodatkowo podkreślony jest przez motyw okularów VR w teledysku, a także nawiązaniu w tytule do MDMA.
Tu objawia się kolejna zaleta tekstów Oskara: ich “dwukodowość”. Raper umie zbudować pomost miedzy obraną konwencją a otaczającą nas rzeczywistością. Boleśnie realistyczne obrazy zlepia z popkulturowymi odniesieniami (wspomniany już K-Pax, rodzina Soprano, twórczość Williama Gibsona); słuchając historii Oskara jedną nogą jesteśmy w 2040 roku, drugą w Polsce A.D. 2016. Jednocześnie nie czuć tu zgrzytów. To naprawdę zadziwiające ile różnych odwołań, estetyk i klisz łączy ze sobą ten kolaż, stanowiąc jednocześnie spójną, autorską wizję.
W pewnym sensie o dwukodowości możemy mówić także o muzycznej stronie płyty. Świat przyszłości powinna ilustrować muzyka przyszłości. Tylko jak ona brzmi? Steez przygotowując swoje produkcje odwołał się do klimatów synthwave/retrowave/outrun electro - czyli gatunków naśladujących muzykę elektroniczną z telewizji/filmów/gier wideo lat 80., która z kolei swego czasu stanowiła soundtrack do ludzkich wyobrażeń o świecie przyszłości. Efekt kojarzy mi się z hip-hopową wersją ścieżki dźwiękowej do gry "Hotline Miami 2", wzbogaconą dodatkowo o pojawiające się od czasu do czasu glitche i pocięte damskie wokale. Jednocześnie na albumie trafia się wisienka na torcie w postaci Art. 258 z klasycznym podkładem opartym na fortepianie. Wszystko to idealnie pasuje do atmosfery odhumanizowanego, pozbawionego wartości świata.
To nie jest łatwa płyta. "Pro8l3m" w stosunku do poprzednich wydawnictw duetu jest trudniejszy w odbiorze: mniej chwytliwy, bardziej chłodny, wymagający od słuchacza skupienia i (przede wszystkim) mocno dołujący. A jednak od dnia premiery nie mogę się od niego uwolnić - sprawia mi perwersyjną, masochistyczną przyjemność. To jeden z tych tworów, co do którego można zadać sobie pytanie: “skoro obcowanie z nim sprawia, że czuję się źle - dlaczego w gruncie rzeczy daje mi to satysfakcję?”. Odpowiedź mnie nie obchodzi. Chcę jeszcze.