Do momentu, kiedy książka trafiła do moich rąk, byłem pewien, że to powieść. Nie powiem, na mej twarzy wyrosło zdziwienie, spowodowane tym, co dostałem. A dostałem opowiadania w liczbie pięciu długich i jedno bardzo krótkie. Nie powiem, opis na okładce mnie zachęcił, a po przeczytaniu pierwszych... hmm... 40 stron, czyli po skończeniu pierwszych dwóch opowiadań: "Druga opcja" oraz "Produkt uboczny" - byłem zaskoczony. Tak zatem "Produkt uboczny" jest zbiorem opowiadań autorstwa Tomasza Duszyńskiego. Jest to też debiut, a czy udany? To się okaże.
"Produkt uboczny" zaczyna się, co już wyżej napomknąłem, od opowiadania "Druga opcja". Mowa w nim o Hanku Dermannie, który uważany jest za niesamowitego szczęściarza. Jednakże jego życie odmienia się diametralnie, kiedy zostaje oskarżony - zresztą niesłusznie - o morderstwo swojego - co nie do końca jest prawdą - przyjaciela. Opowiadanie jest średnie, nie powoduje u Czytelnika jakiegoś większego zaciekawienia.
Następne zatytułowane jest tak samo jak cały zbiór. Tutaj tematem przewodnim jest klonowanie. Jason - nie mając pojęcia, co się za tym kryje - zostaje mianowany na stanowisko dyrektora Global Genetics, a niedługo potem dowiaduje się rzeczy - jak mu się wydawało - zgoła nierealnych. On sam zaś został wplątany w serię dziwnych, nieoczekiwanych wydarzeń. Osobiście to opowiadanie przypadło mi niezmiernie do gustu. Znacznie lepsze od "Drugiej opcji".
"Chrononauta", czyli trzecie z kolei opowiadanie, również plasuje się na górnej półce tych lepszych w zbiorze Duszyńskiego. W miarę dobrze ukazana jest wizja świata, w którym można spojrzeć w przyszłość. Wyśmienicie też i - co trzeba przyznać - oryginalnie opisane są ostatnie dni istnienia Ziemi.
Tak więc pierwsza część opowiadań, jak miarkujecie, nie należy do wybitnych. Mamy jedne bardzo przeciętne i dwa dużo lepsze. Od razu mogę powiedzieć, że następnych trzech również do świetnych bym nie zaliczył (z wyjątkiem jednego, ale o tym za chwilę).
"Śmierć to zwykłe marnotrawstwo materiału" ukazuje nam świat czasów Hitlera, ale też dużo bardziej nowocześniejsze, bliższe naszym realiom. Postaci zostały ciekawie przedstawione. Jedną z głównych jest chłopiec, który jako jedyny przeżył poważną katastrofę pociągu, jaka nastąpiła w dziwnych okolicznościach. A tę tajemnicę trzeba rozwikłać... Całkiem strawne opowiadanie i może pociągać.
Przedostatnie już - "To pana SHOW, panie MacKormik" - jest według mnie jednym z najciekawszych, jeśli nie najciekawszym w tym zbiorze. Opowiada o prezenterze telewizyjnym, którego kariera wali się na łeb na szyję i czeka go pożegnalny pokaz. MacKormik - jak zawsze zresztą - odwiedza sklep "Maszyny i Urządzenia" pana Fishburne'a - tym razem, by kupić amplifer, typ Alman. Nie wiedział jeszcze wtedy, że owe urządzenie odmieni jego życie całkowicie... Czytając "To pana SHOW, panie MacKormik" nasuwają się skojarzenia z niedawno wyświetlanym w kinach filmem "Evan Wszechmogący" czy jego poprzednikiem, "Bruce'em". Zdecydowanie to opowiadanie najbardziej mnie zaintrygowało.
Na koniec pozostało nam króciutkie "Serdelek na wakacjach". Opowiadaniem raczej bym tego nie nazwał. Bardziej plasuje się na utwór literacki - satyrę. Jest to dość nietypowa historyjka o "ludziach" z mackami. Nic specjalnego. Równie dobrze mogłoby tego w zbiorze Tomasza Duszyńskiego nie być, bo niczego byśmy nie stracili.
Jako całokształt - opowiadania znajdujące się w "Produkcie ubocznym" nie są niczym zaskakującym. Ot, typowe przeciętniaki. Jedne lepsze, drugie gorsze. Czy warto zatem wysupłać oszczędności na dwa, może trzy dobre opowiadania? Zdecydowanie nie, chyba że nie ma się nic lepszego do czytania. Warto zauważyć, że jest to debiut, więc po zastanowieniu, może dobrze by było dać szansę Tomaszowi Duszyńskiemu, a nuż rozwinie on skrzydła w najbliższych swoich tworach literackich. Czego niezmiernie mu życzę.