Wszyscy mówią, że PSY to artysta jednego przeboju. Ciężko się z tym nie zgodzić, skoro każdy kojarzy go tylko z „Gangnam Style”. To jeden z tych ‘siarowatych’ ala „Ona tańczy dla mnie” kawałków, których nie da się przełknąć na trzeźwo. Minęło niemal pół roku, a PSY udowadnia nowym singlem, że jest dżentelmenem.
Szczerze, nie mam zielonego pojęcia po co. Kierunek w jakim wykonawca idzie jest skumulowany stricte pod kątem komercyjnym. „Gangnam Style” jest utworem, który bez otoczki wizualnej nie ma swojej siły głównie ze względu na barierę językową. Dla wielu niezainteresowanych kulturą azjatycką tekst jest jednym wielkim bełkotem i bez kiczowatego klipu zrozumienie esencji utworu może być ciężkie. Sukces piosenki został właśnie nakreślony wokół tego. Amerykanie oszaleli na punkcie scenicznej prezencji oraz tańca PSY i tylko dzięki temu mógł wydostać się z hermetycznej skorupki wcześniejszych kawałków.
Wcześniej PSY robił muzykę jeszcze gorszą – przynajmniej dla tych, którzy uważają, że k-pop poziomem nie dorasta do polskich piosenek radiowych. Koreańska muzyka popularna łączy ze sobą mnóstwo podgatunków (od r’n’b, przez dance i hip-hop) i jest esencją kiczu – przeważają pozytywne lub sentymentalne do bólu melodie najczęściej wykonywane przez boysbandy czy girlsbandy z dużą ilością członków. Dla niektórych to początek kariery i sposób wybicia się, szczególnie że Koreańczycy szaleją za k-popem tak, jak Amerykanie za muzyką country.
Po całkowitym wyczerpaniu popytu na „Gangnam Style” PSY wydał nowy singiel „Gentleman”. Nie zrobi jednak tym tak wielkiej furory. Muzycznie trzyma nadal się swojego stylu, choć bit w tle jest odrobinę mocniejszy. Przypomina mi się niemieckie techno z lat dziewięćdziesiątych, które opanowywało wówczas Vivę. Kaleczący angielski w refrenie ‘matha fatha gentleman’ [sic!] jest może i chwytliwym frazesem do krzyczenia podczas imprez, ale już nie wciąga tak, jak ‘oppa, gangnam style’.
PSY się nie skończył, bo jeszcze pewnie długo będzie wyciskał soki z międzynarodowego sukcesu, ale kolejnego tak wielkiego hitu raczej nie stworzy. Fajnie, że oswaja innych z kulturą koreańską, choć narzuca pewnie niezdrowe stereotypy. Korea Południowa ma fantastyczne kino, które nawet w komercyjnej otoczce stoi kilka poziomów wyżej niż Hollywood. Szkoda, że teraz wszyscy będą kojarzyli ten kraj tylko z performerem PSY.