REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

„Ragnarok” to ekothriller z domieszką nordyckiej mitologii. Oceniamy nowy serial Netfliksa

Nie palcie żadnych wiosek, odłóżcie rogi z miodem i hełmy wikingów. Chociaż w „Ragnaroku” dochodzi do starcia między bogiem a olbrzymem, mitologia nordycka została tu wykastrowana netfliksową teen dramą i ekothrillerem.

04.02.2020
21:10
Ragnarok. Recenzja serialu Netfliksa. Nastoletni Thor
REKLAMA
REKLAMA

Akcja serialu toczy się w małej miejscowości. Jak słyszymy podczas lekcji historii, Edda jest ostatnim miejscem w Norwegii, gdzie przyjęto religię chrześcijańską. To ona ma stać się sceną ostatecznego starcia między bogami i olbrzymami. Tylko niekoniecznie zdarzy się to w ten sposób, co myślimy. Serial wiele traci, bo twórcy nie potrafią wykorzystać jego potencjału. Uciekają w stronę popularnych gatunków, zamiast skupić się na nordyckiej mitologii. Uparcie próbują zainteresować nią widzów, ale ich wysiłki okazują się próżne.

Ragnarok to koniec świata bogów i ludzi w mitologii nordyckiej.

W serialu nadchodzi wraz z nieuchronnie zbliżającą się katastrofą ekologiczną. Mieszkańcy Eddy zdają się jednak ignorować kolejne plagi. Jedynie nastoletnia Isolde dostrzega skalę problemu. Wypowiada walkę miejscowym zakładom metalurgicznym, których działania zanieczyszczają środowisko. Jej wrogami okazują się jednak olbrzymi.

Te mityczne istoty nauczyły się żyć wśród ludzi. Zarabiają krocie, mieszkają w największym i najpiękniejszym domu w mieście i wszyscy ich podziwiają. Kiedy natomiast są poza wzrokiem opinii publicznej, oddają się orgiom seksualnym, polowaniom na zwierzęta i innym pierwotnym instynktom. To może się jednak skończyć, bo do Eddy przybył Magne. Sprawa wygląda więc następująco: ekologicznej katastrofie winien jest wielki biały mężczyzna, a pokonać go może jedynie inny wielki biały mężczyzna. Los chce, aby tym przypadkowym bohaterem okazał się nastolatek z dysleksją.

Magne odkrywa w sobie niesamowite zdolności. W jego ciele zamieszkał duch Thora. Klękajcie więc olbrzymi, bo zaprowadzi on porządek. Zrobi to jednak niezbyt widowiskowo. Twórcy, być może ze względu na mały budżet produkcji, ignorują blockbusterowy potencjał swojej opowieści. Tym samym nie spodziewajcie się wizualnego podkreślania nadchodzącej katastrofy, popisów boskiej mocy czy spektakularnych walk. Zamiast tego otrzymujemy infantylne dialogi o ekologicznych problemach, parę rzutów młotem i kilkusekundowe starcie przeciwników w finale serialu.

 class="wp-image-371853"

Twórcy bardzo chcą promować proekologiczne postawy wśród młodzieży.

Mają jednak bardzo ciężką rękę. Zamiast działających na wyobraźnię sugestii, wybierają łopatologię. Bohaterowie bez przerwy rozmawiają na temat wpływu ludzi na środowisko i krytykują zachowanie starszych pokoleń. Co z tego, skoro dziewicze tereny Eddy wyglądają przepięknie. Musimy wierzyć na słowo, że niedługo mogą przestać istnieć.

Znajdziemy tu chyba wszystkie wyjęte z filmów Johna Hughesa archetypy dorastających postaci. Poznamy dynamikę ich relacji ze sobą i z rodzicami. Nietrudno przewidzieć, w którą stronę zmierza fabuła i jaki zwrot akcji otrzymamy w kolejnej scenie. Każdy odcinek to porcja następnych gatunkowych schematów, z których znika lokalny, norweski koloryt.  Opowieść wygładzono i zamerykanizowano, w taki sposób, aby nikt nie poczuł się nią urażony. Wychodzi z tego mdła i przezroczysta papka.

I nawet jeśli pojawiają się krzty charakteru, chociażby w scenach pradawnego tańca podczas szkolnej imprezy czy suto zakrapianej kolacji w domu olbrzymów, twórcy szybko wracają do swojej pozbawionej ikry narracji. Powolne tempo opowieści sprawia, że chociaż to tylko sześć odcinków, przebrnięcie przez nie wymaga nie lada odwagi i determinacji. Co chwilę cały potencjał znika w kolejnych kliszach. Gdyby w trakcie bindżowania komuś zdarzyło się zasnąć na kilka godzin, nic tak naprawdę nie straci.

Bardzo szybko można stracić zainteresowanie fabułą, bo ciągłe repetycje i uciekanie się do tych samych wyświechtanych zabiegów nuży.

REKLAMA

Z tego powodu nawet finałowy cliffhanger nie działa jak należy. Złudne zdają się więc nadzieje twórców, że Walkirie zaprowadzą ich na ucztę w Walhalli, a widzowie z niecierpliwością będą oczekiwać 2. sezonu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA