REKLAMA

Recenzja - Pirates of the Seven Seas

Piraci Siedmiu Mórz (chociaż tak naprawdę tylko Karaibów) zawitali na telefony komórkowe. A wszystko to za sprawą lidera w tworzeniu gier mobile - Gameloft. I ta wizytówka absolutnie wystarczy, byśmy mieli pewność, iż dostajemy produkt całkowicie kompletny od strony technologicznej. A jak zresztą?

Rozrywka Blog
REKLAMA

Ano właśnie. Pirates of the Seven Seas to typowa platformówka z elementami akcji. Do złudzenia przypomina chociażby komórkowe Prince of Persia, szczególnie najnowszą część trylogii - The Two Thrones. Nic zresztą dziwnego - w końcu została wykonana na tym samym silniku. Tak, tym samym, który prezentuje się nad wyraz efektownie i tym samym, który irytuje do potęgi. Zamienia on bowiem dobrą zabawę w cykl automatycznych animacji - połowa tego, co dzieje się na ekraniku telefonu jest całkowicie niezależna od gracza, nawet niektóre z walk. Niemiłosiernie to irytuje.

REKLAMA

Główny bohater przez osiem długich etapów przemierza terytorium pełne niebezpiecznych pułapek i przede wszystkim (niezbyt zróżnicowanych) potworów. Do walki z nimi wykorzystuje przede wszystkim swoją dzielną szablę... w grze dostępny jest również pistolet, ale ten - jak zostało wcześniej powiedziane - wchodzi w skład animacji, sam gracz nie ma najmniejszego wpływu na jego wykorzystanie w trakcie walki. No, w każdym razie, kiedy już nasz bohater (do złudzenia przypominający zresztą Jacka Sparrowa) przebędzie niezbędny do ukończenia misji dystans, zabije wrogów i pokona najrozmaitsze niedogodności... wtedy może cieszyć się zdobytym skarbem i uwolnioną dziewoją.

Pirates of the Seven Seas posiada również pewnego rodzaju nić fabularną, która jednak jest nie tyle lotów niewysokich, co wręcz bardzo niskich. Wyraźnie zaaplikowana do gry na siłę. Oko cieszy bardzo ładna i sympatyczna oprawa wizualna, świetnie prezentuje się również kwestia animacji potworów i scen walki. Ale na tym plusy najnowszego dzieła Gameloft się kończą. Studio wyraźnie popada w rutynę.

REKLAMA

Przede wszystkim nieziemsko irytuje fakt, że po raz kolejny tak mało zależy od samego gracza, a tak wiele elementów gry zastępują animacje. Wkurza także zbyt mała liczba checkpointów - czasem jeden, niezwykle irytujący i długi element gry, należy powtarzać kilka razy. Denerwować może też raczej niewielka finezja przy projektowaniu poziomów. Brak jakichkolwiek niespodzianek, wszystkie osiem etapów to po prostu te same elementy ułożone w nieco inny sposób. To nudzi nieziemsko i w efekcie satysfakcja z zabawy jest niewielka.

Bardzo zawiodłem się na najnowszej produkcji Gameloft. Zupełnie nie tego oczekiwałem. Studio już od jakiegoś czasu prezentuje tendencję zniżkową, ale Pirates of the Seven Seas wydają się być totalnym echem komercjalizacji - zero sztuki w tworzeniu gier, natomiast chęć zarobienia kolejnych gier tanim kosztem. Bo gdybyście zamiast głównego bohatera wstawili postać Księcia Persji, to te dwie gry nie różniłyby się praktycznie niczym... Poza tym, że PoP: The Two Thrones był pierwszy i znacznie grywalniejszy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA