W życiu nie możesz być niczego pewien. Tym bardziej sukcesu, kariery, pieniędzy. Tego nie wiedzieli dawni twórcy legendarnej serii Tomb Raider, Core Desing. Po udanych pierwszych trzech częściach, panowie spoczęli na laurach i patrzyli na dolary wpływające na ich konto. Jednak wizja kolejnych potężnych zarobków była silniejsza. Robili kolejne gry nie zważając na to, że są strasznie zabugowane, mają denną fabułę i setki innych rzeczy, które powodowały, że TR staczał się na sam dół. Prawdziwym "gwoździem do trumny" był "Anioł Ciemności". Skoro dół był już wykopany, gwóźdź wbity, pozostawało tylko wrzucić trumnę do dołu, zakopać i zapomnieć. O TR i Core Desing - mordercach pięknej Lary Croft. Jednak panowie z Crystal Dynamic nie chcieli pogrzebu znanej pani archeolog i podjęli się trudnego zdania "wskrzeszenia" legendy. Czy im się udało?
Grę zaczynamy w dalekiej Boliwii gdzie Lara urządziła sobie "małą" wspinaczkę po górach. Pani Croft chce odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących jej życia. Tam też poznajemy początek bardzo ciekawej zagadki. Zagadki, przez którą zwiedzimy spory kawałek świata. Aby nam się nie znudziło odwiedzimy Boliwię, Peru, Japonię, Ghanę, Kazachstan, Anglię i Nepal. Im dalej będziemy grać tym bardziej fabuła będzie się rozwijać. W międzyczasie dowiemy się też kilku rzeczy o przeszłości Lary. Ale główny wątek to odszukanie pewnego artefaktu który zwie się…Excaliburem! Tyle jeśli chodzi o fabułę, bo nie ma sensu jej zdradzać. "Zwiedzanie" lokacji różni się praktycznie tylko terenem, na którym działamy. Na każdym poziomie chodzi o to samo. Troszkę postrzelać, więcej poskakać, rozwiązać jakąś zagadkę i na koniec rozwalić bossa. Wydawałoby się, że po jakimś czasie staje się do nudne, ale…no właśnie;) Skakanie po skałach, niebezpieczne akrobacje, podziwianie…to wszystko w TR:L jest takie przyjemne, że nie chcę się od tego odchodzić!
Troszkę szkoda, że zagadki w nowym TR są strasznie łatwe. Nie ma tu jakiś zawiłych łamigłówek nad którymi spędzilibyśmy trochę czasu zastanawiając się gdzie co umieścić, gdzie przejść. Głównie chodzi o to, aby wskoczyć na jakąś skałę, zabrać skrzynię, umieścić ją w danym miejscu i tyle! Walki z przeciwnikami też są straszne proste i nie stanowią żadnego wyzwania. Jedynie trochę problemu możemy mieć podczas pojedynku z bossami, na których trzeba znaleźć odpowiednią taktykę. Nie zawsze powali ich seria z karabinu maszynowego. Przeważnie po kilku próbach, rywal jest rozpracowany.
Najtrudniejszym elementem są akrobacje. Często bywa, że wyskoczymy w złym momencie, źle się chwycimy albo nie zdążymy w odpowiedniej chwili wyskoczyć. A wtedy rozpoczynamy grę od ostatniego punktu kontrolnego…Dla fanów motoryzacji, twórcy przygotowali dwie przejażdżki motorem… które to niestety są bardzo słabe. Motocykl strasznie topornie się prowadzi, a przez to dłuższa jazda staję się męcząca. Tylko w Peru, gdzie pierwszy raz wsiadamy na motor, grało się przyjemnie, gdyż i trasa była krótka i mało wrogów. Czasami będą też krótkie przerywniki filmowe, w których będzie trzeba wcisnąć odpowiedni przycisk, a Lara wykonuję daną czynność. Ci, którzy grali w Resident Evil poczują się jak w domu.
Warto przeznaczyć trochę więcej czasu na umiejętności naszej bohaterki, które są niesamowite. Lara bezproblemowo skacze na różne wysokości, pływa, biega, walczy…Choć same starcia mogłyby być bardziej dopracowane. Najbardziej denerwuje brak takiego małego celowniczka, gdyż zastosowano auto-namierzanie. Przy dużej ilości wrogów lekko to przeszkadza, ponieważ nie zawsze Lara strzela tam gdzie akurat byśmy chcieli. W prawdzie można włączyć sobie celownik, ale nie możemy wtedy się poruszać i stajemy się łatwiejszym łupem dla przeciwników. Praktycznie nie możliwe jest użycie tego celownika przy dużej ilości wrogów. Szkoda też, że Pani Archeolog nie może walczyć wręcz. Walki, które i tak już są bardzo efektowne, wyglądały wtedy niesamowicie. Do pełni szczęścia brakuje też (coraz częściej używanego) spowolnienia czasu, znanego przede wszystkim Prince of Persia. Grając w TR:L i patrząc na zgrabne ruchy Lary mamy wrażenie, że gdzieś już podobne widzieliśmy dlatego skojarzenia z Księciem Persji są jak najbardziej na miejscu.
Jako że miejsca, w które Lady Croft się wybiera są nie dość, że są bardzo niebezpieczne to jeszcze ludzie i zwierzęta nie witają pięknej kobiety zbyt miło [a co, mają z kwiatami przychodzić?;) - Volt.]. Toteż Lara musi być na różne niebezpieczeństwa dobrze przygotowana. Nierozłącznymi towarzyszami podróży Lary są dwa Colty. Co ciekawe amunicja w owych Coltach jest nieskończona, więc możemy strzelać ile dusza zapragnie. Z drugą bronią już tak dobrze nie jest i amunicję do niej poszukać musimy sami. Do wyboru mamy: Uzi, M-16 i Shotgun. Oczywiście nie jest tak, że przed daną misją wybieramy co chcemy. Broń zabieramy wrogom, którym, jako że pożegnali się ze światem doczesnym, do szczęścia już potrzebna nie będzie. Mimo że Lara jest doskonale wyćwiczona, więcej niż dwie bronie nosić nie jest w stanie. I słusznie! Szkoda przeciążać tak delikatnych, kobiecych ramion. Przy pasie Lara posiada jeszcze (maksymalnie) cztery granaty, trzy apteczki. A przy biuście trzyma… latarkę (iście "olśniewający" widok). Developerzy zafundowali nam też jedną nowość w stosunku do poprzednich części - linkę z hakiem pozwalającą z jednej strony na przebywanie co większych to rozpadlin, z drugiej na interakcję z otoczeniem i przesuwanie co cięższych przedmiotów wyposażonych w odpowiedni uchwyt.
Czytając o niesamowitych umiejętnościach akrobatycznych Lary zastanawialiście się "pewnie sterowanie jest strasznie pogmatwane i trzeba mieć chyba z pięć rąk aby je opanować". Mieliście racje. Sterowanie jest strasznie dziwne. Jedynym plusem jest to, że gramy zestawem "klawiatura + myszka". Rąk przydałby nam się więcej. Jedna trzyma myszkę, druga steruje Larą (WSAD i okolice. Te okolice to klawisze odpowiedzialne za rzucanie granatów czy za chowanie broni). Trzecia zaś zajmuje się włączaniem latarki [latarki? - Volt.], zmianą broni, apteczką (Insert, Delete, End itp.) Oczywiście teoretycznie można sobie konfigurację zmienić, ale ja, jako człowiek wygodny, gdy rozpoczynam grę, to chcę ją zacząć jak najszybciej, a nie "bawić" się pół godziny w konfigurowanie odpowiednich ustawień.(Swoją drogą bardzo głupia wygoda, bo potem się męczę dopóty się nie przyzwyczaję). Bardzo frustruje też momentami praca kamery. Szczególnie podczas wykonywania skoków czy walki z bossami, kiedy potrzebujemy widzieć dużo, bo potrzebujemy dobrego widoku, a i czynności należy wykonywać szybko. Do wad należy dodać jeszcze długość gry, a właściwie jej krótkość…
Skoro omówiliśmy już najważniejsze aspekty gry czas przejść do smaczniejszej części - grafiki, która, dodajmy, idealnie pasuje do nowego Tomb Raidera. Stanowi ona odcięcie się od starej mody, rozpoczęcie można by rzec nowej ery i nowej historii w omawianej serii. A wszystko to dzięki temu, że oprawa została przygotowana dla konsol nowej generacji, a dokładniej x-kloca 360. Tryb "next gen" dostępny jest również na PC (choć nie da się ukryć, że grafika w "zwykłej" wersji również wygląda nieźle). Dzięki niemu wszystko wygląda jak…prawdziwe? [Raczej bardziej sztuczne, choć z lepszymi teksturami i wśród klatek spadających gdzieś do 5-10 nawet na najsilniejszych konfiguracjach sprzętowych… - Volt.] Jedyne czego brakowało podczas gry to takiego wiatraczka, który dawałby uczucie ciepła gdy jesteśmy np. w Boliwii albo zimna podczas wizyty w Kazachstanie. Widać też, że panowie z Crystal Dynamic są strasznie szczegółowi. Gdy Lara wychodzi z wody, widać krople wody spływające po jej ciele, a gdy skończy strzelać z jej broni unosi się dym… Małe rzeczy, a jak cieszą! Grafika to bez wątpienia jeden z największych plusów nowego TR. A jak jest z dźwiękiem? Trzyma poziom. Muzyka dobrze dopasowana to sytuacji jaka dzieje się na monitorze. W między czasie słyszymy utwory idealnie pasujące do danego klimatu. Choć w sumie zbyt dużo się nie nasłuchamy, gdyż Lara często prowadzi przez intercom rozmowy ze swoimi przyjaciółmi, którzy to starają się jej pomóc podczas kolejnych eskapad. Rozmowy prowadzone są w sposób nie pozbawiony humoru, a i można też się czegoś ciekawego dowiedzieć. Doskonale buduje to klimat gry.
Jako że gra ma już ponad rok Cenega zdecydowała się wydać ponownie TR:L w jednej ze swoich tańszych serii - Super$eller. Gra kosztuje dzięki temu 49.90 zł., a w pudełku oprócz niej samej otrzymujemy podręcznik użytkownika. Umieszczone zostały w nim porady, sterowanie oraz wprowadzenie, a więc typowy zestaw. Do samego spolszczenia też większych zarzutów mieć nie można. Bardzo dokładnych irytować może mała dbałość o interpunkcję. Warto też dodać, że gra jest upatchowana do najnowszej wersji i posiada tryb Next-Gen, który przy wersji premierowej nie był dostępny. Jak na tak dobrą grę, całkiem niezłe wydanie i przyzwoite spolszczenie, cena wynosząca niespełna 50 zł jest śmiesznie niska. Nic tylko lecieć do sklepu i uzupełniać swoją kolekcję!
Słowem podsumowania, nowy Tomb Raider to udany powrót do korzeni! Świetna grafika, ciekawa fabuła, piękna bohaterka, szybka akcja i dobrze wykonane lokacje powodują, że w TR:L chcę się grać. Największą wadą jest sterowanie i momentami praca kamery, ale to aż tak duże błędy nie są. Jednak wydaje mi się, że TR:L to tylko rozgrzewka, pokazanie, że Crystal Dynamic stać na więcej. Udało im się "wskrzesić" Legendę i teraz to oni będą tworzyć własne historie. TR:L grę wielką raczej nie jest. Anniversary możliwe że też taką nie będzie. Ale jestem pewien, że kolejna gra ze słynną poszukiwaczką przygód powali nas na kolana. Mimo wszystko w TR:L zagrać trzeba! Pozycja obowiązkowa!