„Rick i Morty” z przytupem rozpoczęli już 5. sezon fantastycznych przygód, udowadniając, że sitcom nie umarł, a ma się dobrze. Po prostu zmienił kanał dla swojej konwencji i stał się bardziej szalony.
Kiedy mówimy o sitcomach, na myśl nam przychodzą „Przyjaciele”, „Teoria wielkiego podrywu”, czy „Dwóch i pół”. Te tytuły nie są już produkowane, a drugi z nich w tej chwili funkcjonuje jedynie ze względu na wciąż trwający spin-off „Młody Sheldon”. Bez wątpienia bowiem czas aktorskich komedii sytuacyjnych dobiegł końca. Formuła kojarzona ze śmiechem z puszki dawno się już wyczerpała (w wielu z nowszych produkcji zaliczanych do gatunku nawet go nie usłyszymy). A przynajmniej tak mogłoby się zdawać. Prawda jest inna. Zmieniła po prostu medium.
Wielu milenialsów wychowało się na aktorskich sitcomach, ale w 2017 roku nastąpił przełom. To wtedy właśnie według danych pochodzących od firmy Nielsen największą popularnością wśród amerykańskich widzów między 18 a 34 rokiem życia cieszył się „Rick i Morty”. Animacja dla dorosłych, która wykorzystuje strukturę telewizyjnych komedii sytuacyjnych (odcinki z jedną główna linią narracyjną i dwoma poboczne), wplatając w nią kolejne absurdalne przygody głównych bohaterów.
Animowane sitcomy zastąpiły sitcomy aktorskie
Jak wynika z opublikowanego niedawno raportu na temat animacji dla dorosłych, to właśnie one zastąpiły klasyczne sitcomy. Wydaje się, jakbyśmy po prostu o wielu latach dojrzeli do oglądania bajek. Bo przecież animowane komedie sytuacyjne nie są niczym nowym w pejzażu telewizyjnych ramówek. W końcu już w latach 60. Hanna Barbera przeniosła popularne w aktorskich produkcjach narracje na pole seriali animowanych we „Flinstonach” czy „Jetsonach”. Przełom i skierowanie formuły do dojrzalszego widza nastąpił w 1989 roku wraz z premierą „Simpsonów”. W amerykańskiej telewizji jest to jednocześnie najdłużej emitowany serial animowany, jak i najdłużej emitowany sitcom.
Żywot sitcomów w animacjach dla dorosłych wydaje się o wiele dłuższy niż w przypadku seriali aktorskich. Owszem, te ostatnie potrafią liczyć po 10 i więcej sezonów, ale w porównaniu z tymi pierwszymi liczby te wypadają blado. Pomijając już „Simpsonów”, „South Park” na dziś liczy 23 odsłony, a „Głowa rodziny” niewiele mniej, bo 19.
Ich twórcy chętnie korzystają ze swobody, jaką niesie ze sobą połączenie kreskówkowej estetyki z narracjami telewizyjnych komedii sytuacyjnych. Sitcomy w żadnym wypadku nie dążą bowiem do rozwiązania akcji. Fabuły konstruowane są w taki sposób, aby można je było w każdym momencie przerwać albo ciągnąć bez końca. Przecież rodziny mogą w nieskończoność utykać w pętli tych samych problemów, a grupa przyjaciół przeżywać kolejne miłosne wzloty i upadki. Od początku istnienia gatunku była w tym jakaś sztuczność. Przerysowany świat, w którym na każdy dramat postaci, twórcy mają przygotowany rozładowujący napięcie żart. Był w tym pewien urok, ale teraz wydaje się on już trącić myszką. W animacjach dla dorosłych zyskał za to zupełnie nowy blask.
Animacje dla dorosłych rosną w siłę
Jesteśmy w animacji w stanie przyjąć wtedy więcej absurdów niż w formie produkcji aktorskiej. Dlatego Peter z „Głowy rodziny” może wpaść na pomysł, aby w prawie jazdy mieć zdjęcie po pijaku, dziadek z wnukiem w „Ricku i Mortym” przemierzać kolejne wymiary i spotykać różne wersje siebie, a gadający koń wygłaszać płomienną mowę na pogrzebie, aby zorientować się, że pomylił ceremonię w „BoJacku Horsemanie”. W tym wypadku ograniczeniem jest tylko wyobraźnia i publicystyczne zacięcie twórców, chcących komentować sprawy społeczne ostrym językiem, jak od lat robią to Trey Parker i Matt Stone w „South Parku”.
Oczywiście, komedia sytuacyjna to nie jedyna formuła, która znalazła swoje miejsce w animacjach dla dorosłych. Ich twórcy eksperymentują z każdą możliwą konwencją. W przypadku opowieści superbohaterskich ostatnio mieliśmy nawet małą aferę, gdy według DC przekroczono granicę w serialu „Harley Quinn” chcąc pokazać scenę seksu oralnego. Jak się więc okazuje życie seksualne superbohaterów jeszcze przynajmniej przez jakiś czas będzie tematem tabu, nawet w dającym tak szerokie pole do popisu gatunku. Niemniej bez wątpienia będzie się on dalej rozwijał. I to w ekspresowym tempie.
I chociaż jak wynika z diagramu w przywołanym wcześniej raporcie czekają nas kolejne animacje dla dorosłych wpisujące się w konwencje horroru, opowieści superbohaterskich, science-fiction, dramatów i fantasy, to jednak sitcom zdaje się pozostawać ulubionym gatunkiem twórców. Aż 62 proc. zapowiedzianych tytułów należeć ma do gatunku komedii/komedii sytuacyjnych. Szykuje się więc kupa śmiechu, podlana dużą dawką absurdów. I dobrze. Przekraczajmy kolejne granice, to może i w końcu Batmanowi przyjdzie zadowolić Kobietę-Kota.