„Rick i Morty” na wojnie z zatruwaniem planety, polityczną poprawnością i... Kapitanem Planetą? Tak dziwnego odcinka nie było od dawna
Serial „Rick i Morty” powrócił z 5. sezonem w glorii i chwale, ale opinie o najnowszym odcinku będą bardzo podzielone. Amerykańska animacja dawno rzadko podejmuje temat w tak poważny i pozbawiony humoru sposób jak teraz. Wyjątkiem od zwyczajowej reguły okazała się ekologia.
Uwaga! Tekst zawiera spoilery z nowego odcinka serialu.
„Rick i Morty” to nigdy nie był tytuł kojarzony z poważną tematyką i wielkimi opowieściami. Twórcy popularniej produkcji Adult Swim nie uciekali przed trudnymi momentami w życiu swoich bohaterów, ale serwowany przez nich na porządku dziennym nihilizm w połączeniu z humorystyczną otoczką stanowił dosyć poważną barierę przed chwilami poważnych wzruszeń czy nawet empatii. Nikt nie współczuje Rickowi czy Morty'emu, bo żaden z nich nie jest idealny, a często sami wręcz przykładają rękę do tworzenia swoich problemów (o czym więcej pisałem w zeszłotygodniowym tekście wychwalającym otwarcie 5. sezonu).
Dlatego takie epizody jak „A Rickonvenient Mort”, w zasadzie całkowicie pozbawione humoru i niezwykle serio w swojej wymowie, zdarzają się niezwykle rzadko. Justin Roiland i Dan Harmon wielokrotnie wcześniej wkładali w usta swoich bohaterów myśl, że skoro nic nie ma sensu i nikt nie może być szczęśliwy, to czym się właściwie przejmować. Ten jeden raz odłożyli ją jednak na bok, bo „A Rickonvenient Mort” podejmuje temat ekologii i stale niszczonego przez nas środowiska.
- Czytaj także: W 2020 roku mogliśmy na własne oczy dostrzec, że w Polsce zaczęła się katastrofa klimatyczna, ale czy czegokolwiek nas to nauczyło?
Serial „Rick i Morty” w nowym odcinku pokazuje, że naszemu światu nie pomógłby nawet Kapitan Planeta.
Dostępny już na HBO GO epizod to bardzo szczera i całkowicie pozbawiona cynizmu opowieść o miłości. Główny wątek toczy się wokół Morty'ego, który natrafia na dbającą o dobro Ziemi Planetinę (dosyć oczywistą parodię bohatera z popularnej w latach 90. kreskówki „Kapitan Planeta i planetarianie”) i błyskawicznie zaczyna coś do niej czuć. Pomimo zazdrości Ricka i Summer oraz sprzeciwów Beth nastolatek postanawia podążyć za tym uczuciem. Szybko okazuje się jednak, że czwórka planetarian wykorzystuje superbohaterkę do zarabiania pieniędzy. Uratowanie Planetiny staje się więc głównym celem Morty'ego, co nie oznacza, że tę dwójkę czeka szczęśliwe zakończenie.
Autorowi scenariusza do „A Rickonvenient Mort” Robowi Schrabowi udaje się stworzyć dosyć wiarygodną opowieść o młodzieńczej miłości, choć cały związek między Mortym i Planetiną przelatuje zbyt szybko, by realnie w niego uwierzyć. Właśnie ten fakt sprawia zresztą, że to tak naprawdę najsłabszy odcinek 5. sezonu. Nie oznacza to jednak powrotu „Ricka i Morty'ego” do słabszej formy. Udostępniony dziś epizod bardzo dobrze działa jako metafora naszej nieumiejętności walki z katastrofą klimatyczną. Kapitan Planeta idący ręka w rękę z polityczną poprawnością do niczego by nie doprowadził. A z drugiej strony, gdyby Ziemia obchodziła z nami równie okrutnie jak my z nią, to doszłoby do jatki oglądanej z przerażeniem przez Morty'ego.
„A Rickonvenient Mort” stanowi też poza tym dosyć ciekawy kontrapunkt dla zwyczajowego cynizmu popularnej animacji. Czego swoistym uzewnętrznieniem jest poboczny wątek poświęcony podróży Summer i Ricka na trzy planety, które wkrótce czeka zagłada. Oboje mają plan, żeby zabawić się wraz z ich mieszkańcami bez żadnych zobowiązań i głębszych uczuć. Problem w tym, że szybko okazuje się to niemożliwe. Emocje między ludźmi są prawdziwe i czasem kończą się złamanym sercem, ale alternatywa w postaci życia bez prawdziwych relacji jest jeszcze mniej prawdopodobna niż miłość na wieki. Raczej nie oczekiwałem, iż taki serial jak „Rick i Morty” przekaże mi podobną lekcję, natomiast zdecydowanie nie mam nic przeciwko.
- Czytaj także: HBO GO przygotowało świetną niespodziankę dla fanów animacji Roilanda i Harmona. W piątek platforma poszerzy się o trzy odcinki specjalnie. Co już o nich wiemy?