REKLAMA

Obejrzałam finał 2. sezonu Riverdale i to jest ten moment, w którym musimy o tym porozmawiać

Serial Riverdale doczekał się finału 2. sezonu. Niestety, wraz z nim produkcja nie zakończy swojego żywota. Niedawno ogłoszono, że serial powróci z 3. serią. A czas byłoby się zastanowić, co się - aż brakuje mi innego słowa - odjaniepawliło w ostatnich odcinkach.

Riverdale 2 sezon
REKLAMA
REKLAMA

W tekście znajdują się spoilery z serialu Riverdale.

Chyba jest coś ze mną mocno nie tak, ale mimo że nie jestem w stanie zrozumieć, co stało się z tym dobrym serialem z gatunku teen drama, nadal go oglądam. Riverdale w 2. sezonie to jakiś - przepraszam - totalny odjazd. I wbrew pozorom to nie jest taka jazda bez trzymanki, która sprawia, że krzyczę głośno z radości, jakby jutra miało nie być i niech się dzieje, co chce. Serial, który z miejsca bardzo polubiłam (rzeczywiście, przy okazji 1. sezonu czekałam co tydzień na nowy odcinek), przepoczwarzył się w potworka.

Jeśli coś miałabym nazwać swoim guilty pleasure, to jeszcze kilkanaście odcinków temu tym czymś byłby właśnie 2. sezon Riverdale.

teen drama class="wp-image-164385"

Od paru tygodni (przełomowa okazała się scena, w której Cheryl ucieka z placówki szalonych sióstr) Riverdale przekroczyło już granicę przyjemności jako takiej. Nie wiem, dlaczego oglądam ten serial. Chyba z przyzwyczajenia i chęci dowiedzenia się, jak bardzo można odlecieć, pisząc scenariusz.

Zacznijmy od tego, że w 1. sezonie Riverdale, a raczej twórcy serialu, mieli na niego jakiś pomysł. Mieliśmy zaginięcie Jasona Blossoma, który ostatecznie - jak się okazało - został zamordowany przez własnego ojca. Ta historia była przemyślana, nawet jeśli momentami pewne rozwiązania były uproszczone, widać było, że scenarzyści mieli jakąś wizję.

W zasadzie 1. sezon Riverdale mógłby być jednorazową, zamkniętą opowieścią.

I tak może byłoby nawet lepiej. Choć zżyłam się z bohaterami, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że oni także - wraz z tym jak historia zaczęła się toczyć bez ładu i składu - stali się irytujący i irracjonalni. Momentami w ogóle nie przypominają tych osób, którymi byli w pierwszym sezonie. No, oprócz tego, że Archie nadal jest naiwny jak dziecko (może dlatego, że to naprawdę jeszcze dziecko tylko z niezłą muskulaturą).

Kiedy w ostatnim odcinku 2. sezonu przez kilka pierwszych minut widzowi wydaje się, iż Jughead nie przeżył ataku ghuli, ten jest przerażony.

2 sezon riverdale class="wp-image-164391"

Nie dowierza. Jak to, pozbyliby się Jugheada, który jest jedną z najważniejszych postaci?

Ta niewiara okazuje się zasadna - szybko wychodzi na jaw, że to tylko zły sen poturbowanego chłopaka, który nigdy nie ściąga swojej czapki. A widza nachodzi refleksja, że być może dzięki takiej tragedii ten serial zyskałby w jego oczach. Bo, po pierwsze, wydaje się wręcz niemożliwym, by ten bohater przetrwał tyle ciosów, a po drugie - nawet Jughead nie ratuje już tego serialu. Bohater stał się irytujący, gdzieś zatracił swoją wyjątkowość. A przede wszystkim wydaje się momentami nieautentyczny. Gdzie jest ten chłopak, który pisał swoją powieść, będąc nieco cynicznym obserwatorem?

Postaci to zresztą ogólny problem 2. sezonu Riverdale, a konkretnie ich nagromadzenie. Bracia, będący nie-braćmi wyskakują jak królik z kapelusza, o istnieniu - wydawałoby się - całkiem kluczowych postaci dowiadujemy się przypadkowo... Co więcej, zostają one wrzucone do fabuły bez wyraźnego sensu. Ich obecność właściwie nie wpływa na dalsze losy innych bohaterów, a na pewno serial poradziłby sobie świetnie bez nich (gażę można by zainwestować w jakiegoś porządnego scenarzystę).

Riverdale roi się od absurdów, tak jakby nikt nigdy nie zastanowił się, o czym ten 2. sezon ma właściwie opowiadać.

Kolejne wątki są sztucznie doklejane, nie ma jakiejś jednej przewodniej myśli. A jeśli jest nią Czarna Maska (to dopiero hit!), to nie rozumiem, dlaczego wątek przestaje być istotny przez wiele odcinków, by potem ze zdwojoną siłą uderzyć pod koniec serii i to w dość miernym stylu.

riverdale 2 class="wp-image-164424"

Mam wrażenie, że scenariusz był pisany na kolanie, choć wizualnie serial nadal przyjemnie się ogląda. Tak jakby odcinki były kręcone z tygodnia na tydzień i pisane co tydzień, bez poczucia, że ta historia powinna jednak być ostatecznie spójna, a kolejne wydarzenia winny być ze sobą powiązane.

2. sezon Riverdale to jakieś koszmarne połączenie slashera z kryminałem, filmem dla młodzieży, noir i kinem gangsterskim. Ach, mieliśmy też przecież odcinek musicalowy!

Wiecie, tak jakby zebrać wszystkie najgorsze momenty z serialowego Scream, filmów z gatunku high school drama, połączyć to z Pretty Littlie Liars w "szczytowej formie", kiedy już miałam wrażenie, że sami bohaterowie nie pamiętają, co wydarzyło się dwa sezony wcześniej, i sprzedać widzom po tym, jak się ich zwabiło przed ekrany dobrą pierwszą częścią.

REKLAMA

Drżę o to, co zobaczymy w kolejnym sezonie, który zadebiutuje pewnie w przyszłym roku.

Twórcy całkowicie odeszli od wydarzeń z 1. serii, wątek Czarnej Maski można uznać za skończony, a więc pozostają nam wojny gangów i Hiram Lodge na pierwszym planie. I tylko tyle? Na pewno nie! W końcu głowy scenarzystów roją się od pomysłów. Biada nam tylko, jeśli wszystkie zostaną wcielone w życie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA