Studenci nie chcą Romana Polańskiego w Łodzi. Czy wizyta reżysera w Polsce zostanie zablokowana?
Dwa tygodnie temu protestujący zablokowali premierę filmu Romana Polańskiego „Oficer i szpieg” w Paryżu. Teraz podobny bojkot może odbyć się w Łodzi. Dlaczego?
Roman Polański ma pojawić się na trwającym właśnie w Łodzi festiwalu filmowym Cinergia ze swoim filmem „Oficer i szpieg”. Wizyta reżysera przewidziana jest na 29 i 30 listopada. Twórca odbierze w tym czasie statuetkę Złotego Glana, przyznawaną „niepokornym twórcom filmowym idącym pod prąd modom i trendom”.
W programie przewidziane jest także spotkanie ze studentami Łódzkiej Szkoły Filmowej, której Polański jest absolwentem. W ostatnich latach otrzymał nawet tytuł doktor honoris causa uczelni.
Sęk tkwi w tym, że właśnie do biura rektora trafił list protestacyjny od grupy studentów i pracowników szkoły, którzy domagają się odwołania wizyty Polańskiego.
W oświadczeniu wystosowanym przez Jędrzeja Michalika i podpisanego obecnie przez ponad 100 osób, czytamy:
Autorzy petycji podkreślają, że wizyta reżysera w murach szkoły może być lekceważąca dla osób, które doświadczyły przemocowych zachowań seksualnych. Choć zauważają, że nie do nich należy osądzanie, czy oskarżenia wobec reżysera są prawdziwe, nie mogą przejść obojętnie wobec ich powagi i liczby. Studenci powołują się też na statut szkoły, w którym widnieje zapis o kierowaniu się uniwersalnymi zasadami etycznymi.
Rektor, prof. dr hab. Mariusz Grzegorzek, do którego adresowany był list, odpowiedział wczoraj na apel. Jego słowa, przedstawione w oficjalnym oświadczeniu uczelni, same w sobie wywołały niemałą burzę. Rektor napisał bowiem:
Dodał, że wyrażanie oburzenia i zatrzaskiwanie przed nim drzwi, wydaje mi się być aktem niestosownym.
Ton wypowiedzi rektora uczelni nie spotkał się z pozytywną reakcją odbiorców. Zamiast postawy pełnej zrozumienia dla racji studentów, pokazuje bowiem antagonistyczne podejście do problemu, wyraźnie zarysowujące, po której stronie stoi profesor.
Sprawę skomentowała nawet dziennikarka Justyna Kopińska, autorka książek „Obłęd”, „Polska odwraca oczy” i innych tytułów literatury faktu.
Bardzo ciekawym głosem w dyskusji na temat wizyty Romana Polańskiego jest też jeden z autorów bloga filmowego Filmawka, Andrzej Badek. W swoim wpisie komentującym sprawę, zwrócił on uwagę, że zgadza się z rektorem, że rolą artysty nie jest ocena i wyrokowanie w sprawie ludzkiego życia.
Cała sprawa pokazuje dwie strony medalu sytuacji, która pojawia się w dyskursie publicznym od dłuższego czasu.
Oskarżenia wobec Romana Polańskiego nie są przecież informacją nową, a znaną powszechnie od wielu lat. Ostatnio pisaliśmy jednak o pojawieniu się nowych doniesień na temat przeszłości reżysera, które doprowadziły nawet do protestów jego filmu w Paryżu. Być może właśnie te wydarzenia spowodowały reakcję studentów łódzkiej Filmówki. Poprzednie wizyty reżysera w Polsce nie wywołały bowiem takiej burzy.
Wydaje się także, że trwający właśnie spór jest też wyraźnym sygnałem, że w Polsce potrzebna jest szczera debata podobna do amerykańskiej dyskusji po wydarzeniach z Harveyem Weinsteinem i całej akcji #metoo. W Stanach Zjednoczonych doszło przecież do konkretnych rozwiązań i wprowadzenia szeregu przepisów, które mają na celu niedopuszczenie do podobnych sytuacji w przeszłości. W Polsce dyskusja, dotycząca polskiego środowiska filmowców nie obiła się przecież aż tak szerokim echem, a jak widać po obecnych emocjach, związanych z wizytą Romana Polańskiego, może powinna?
Wygląda, że jest potrzeba społeczna domknięcia tej sytuacji.
Z drugiej strony bieżące rozważania zdają się być także czymś na wzór wznowionej dyskusji na temat twórczości Michaela Jacksona, która rozgorzała na nowo po premierze filmu dokumentalnego „Leaving Neverland”.
Nagle, w bardzo wiele lat po pierwotnych wydarzeniach, a nawet śmierci muzyka, opinia publiczna zaczęła na nowo zastanawiać się, co zrobić z muzyką artysty i „czy wolno nam jej słuchać” w obliczu kolejnych oskarżeń, które pojawiły się wobec niego.
Sprawa jest poważna, a pytaniem pozostaje: czy możemy oddzielać wytwór wyobraźni artysty od jego życia prywatnego?
Czy może jednak rzeczywiście powinniśmy całkowicie odciąć się od czyjegoś dorobku w wyniku sytuacji skrajnych?
Nie ma prostej odpowiedzi na tak postawione pytanie, stąd też dyskusja na temat oceny zachowań oraz twórczości obu panów wciąż budzi żywe emocje. Nie ma tu bowiem prostych rozwiązań, które domknęłyby sytuację raz na zawsze.
Przy tym wszystkim bieżąca sytuacja unaocznia także, że musimy bardzo ostrożnie dobierać słowa, gdyż łatwo jest „dolać oliwy do ognia” zamiast zażegnać ewentualny konflikt.
[AKTUALIZACJA: 28.11.2019 14.20]
Głos w sprawie zabrał też Samorząd Studencki Łódzkiej Szkoły Filmowej, który w specjalnym wpisie podkreślił, że choć szanuje różne zdania, nie zgadza się na podyktowany emocjami i podszyty nienawiścią samosąd, który coraz częściej zastępuje merytoryczny i racjonalny dyskurs.