Przed premierą można było uznać, że wskrzeszenie przygód nierozgarniętego królika i flegmatycznego psa to niezbyt trafny pomysł, ale po publikacji pierwszych odcinków, a potem całego sezonu - nie sposób nie dostrzec wielu zalet tej produkcji. Nie oszukujmy się, Telltale Games odwaliło kawał starannej roboty. A powrót na szczyt klasycznych przygodówek Sam & Max zasłużył sobie niebezpodstawnie.
Jednakże gracze z Polski znowuż poniekąd zmuszeni zostali do zachowania zimnej krwi i przetestowania swoich nerwów, gdyż rodzime wydanie pierwszego sezonu omawianego tytułu trafiło na nasz rynek z prawie 8 miesięcznym opóźnieniem. Datę wydania przekładano z miesiąca na miesiąc, potem z tygodnia na tydzień, aż w końcu 27 marca br. Sam & Max: Sezon 1 trafił na sklepowe półki sieci takich, jak te "nie dla idiotów". Ale warto było czekać, uwierzcie.
Polskie wydanie jest tak bogate, jak niektóre kolekcjonerki (choćby te sprzedawane przez Cenegę Poland). A to się ceni. Zwłaszcza że gra sprzedawana jest po normalnej, przystępnej cenie (niespełna 80 zł). Co zatem wchodzi w miarę opasłe pudełko? Prócz standardowo instrukcji, dostaliśmy aż dwie wersje Sama & Maksa: angielską i polską. Tak powinna wyglądać każda edycja w naszym kraju. Nie dość, że znajdziemy grę z rodzimym dubbingiem, to jeszcze dla zanadto uczulonych na szpetne co niektóre "peelki" CD Projekt umieścił tytuł w anglojęzycznej wersji. Respekt. Do tego dochodzi poradnik, niestety, czarno-biały oraz - już w kolorze - plakat z autografem twórcy kreacji tandemu policjantów ochotniczych, Steve'a Purcella. Jeszcze jedna rzecz zasługuje na wzmiankę. Na płytach DVD można odsłuchać utwory ścieżki dźwiękowej, pooglądać artworki i tapety na pulpit, a także obejrzeć materiał o produkcji zrobiony przez autorów wirtualnych przygód psa i królika. To już tyle, nie licząc bezużytecznych wPLN-ów. Prawda, że sporo jak na "zwykłe" wydanie? Duży plus.
Co prawda miałem obawy w rodzaju "jak wypadnie rodzimy dubbing?", ale zupełnie niepotrzebnie. Sam & Max: Sezon 1 został przetłumaczony z taką pieczołowitością (choć nie w 100%), że wypadł - moim zdaniem - lepiej niż w oryginale. W angielskiej edycji część żartów nie do końca była zrozumiała dla wszystkich, to pewne, gdyż odnosiły się nie do naszej kultury czy polityki, tylko na przykład do tej z (H)Ameryki. Tu ekipa tłumaczy zdecydowała, że zrobią to, co zrobiono ze Shrekiem, tłumacząc go na język polski. Jak ten zabieg wyszedł? Rewelacyjnie! W grze jest cała masa nawiązań do choćby znanych gwiazd na krajowej scenie: Kingi Rusek, Tomasza Elefanta czy Bożeny Torbackiej.
Nieźle wyszły też odniesienia do środowiska młodzieżowego - użycie niegdyś sławetnych tekstów z Chuckiem Norrisem i "twoją starą". Kapitalna sprawa. Oczywiście, to zaledwie kilka przykładów, tychże jest o wiele więcej - wcale nie gorszych. Nie zabrakło nawet "Wiedźmina" Sapkowskiego - zgadnijcie gdzie o nim mowa?
W ubranego w niebieski garnitur psa "wcielił się" Wojciech Mann i wykonał to fenomenalnie. Jego głos idealnie pasuje do flegmatycznego Sama. Nie gorzej, a może nawet i lepiej, rolę swą odegrał Jarosław Boberek, który podłożył struny głosowe drugiemu bohaterowi - króliczo-podobnemu indywiduum. Dwoma słowami - bez zarzutu. W zasadzie, grając w Sam & Max: Sezon 1 PL, odniosłem wrażenie, że te, wyżej wymienione, osoby wręcz stworzone zostały do tego zwariowanego duetu. To samo można powiedzieć o innych personach, które użyczyły głosu. Nawet jeśli zostaliście zrażeni rodzimymi dubbingami, to i tak spróbujcie, bo potem możecie żałować. W oryginale brzmi dobrze, ale w "peelce" o niebo przyjemniej, według mnie. Zaryzykować nie zaszkodzi.
Pewnie myślicie "lokalizacja perfekcyjna", ale jednak tak nie do końca. Pomysłem udanym było spolszczenie wszelkich napisów na murkach, plakatach czy budynkach. Jest jednak jeden mankament. Nie wiedzieć czemu, część pozostała w oryginale. Przykładowo w dwóch ostatnich epizodach, "Rzeczywistość 2.0" i "Jasna Strona Księżyca", tekst w gazetach pozostał, niestety, w angielskiej wersji językowej. Takich uchybień jest więcej. Czy to rzeczywiście niedopatrzenie? Takie coś nie powinno było mieć miejsca po tylu miesiącach oczekiwania... Szkoda, bo już byłem skłonny dać najwyższą możliwą ocenę. Skoro już o minusach mowa, to część kwestii mówionych nie zgadza się z tym, co zostaje wyświetlone na ekranie monitora. Poza tym, w kilku miejscach przyjdzie nam usłyszeć oryginalny głos niektórych postaci. Drobnostki, ot co.
Sam & Max: Sezon 1 to gra warta świeczki, a dzięki świetnej lokalizacji grywa się w nią jeszcze lepiej, niż można było przewidzieć. CD Projekt nie ustrzegł się błędów, lecz wspaniały dubbing, nie gorsze tłumaczenie i bardziej niż przyzwoite wydanie nie pozwalają dać noty mniejszej niż 9 w skali 10. Jest to jedna z najbardziej udanych "peelek", z jakimi miałem do czynienia. Nie tylko, jeśli chodzi o przygodówki.