REKLAMA

„Gorączka” w wersji Wakaliwood? „Santana” to pierwszy w historii film akcji prosto z Angoli

Dla wszystkich tych, którzy czytając tytuł filmu sądzą, że to dokument o życiu znanego muzyka, bądź jeden z jego koncertów. spieszę ze sprostowaniem – to coś kompletnie innego. I bardziej egzotycznego.

Materiał promujący film Santana
REKLAMA
REKLAMA

„Santana” to bowiem staroszkolny film akcji. W jego epicentrum znajdują się dwaj bracia pracujący w policji, którzy tropią niebezpiecznego mafijnego bossa, zmagając się jednocześnie z piętnem traumy z przeszłości.

I jak nietrudno się domyślić, nie jest to oryginalny film pod kątem fabuły. Zresztą, kto z nas oczekuje wybitnej i kreatywnej fabuły od kina akcji? „Santana” jednak nie jest też zbyt interesujący (delikatnie rzecz ujmując) pod kątem formalnym, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

To produkcja na wskroś amatorska, z kiepskim montażem, drewnianym aktorstwem, nieporadną reżyserią, fatalnym scenariuszem, pełna niezamierzonego komizmu i mniejszych bądź większych głupot (choć oddałbym wszystkie filmy Patryka Vegi za „Santanę").

Jest jednak jedno wielkie „ale”. Mówimy tu o pierwszym w historii kina poważnym pełnometrażowym filmie akcji z Angoli.

Warto mieć na uwadze, że jest to kraj, w którym kina filmowcy uczą się poprzez... oglądanie tego, co trafia na tamtejszy skromny rynek. Nie ma szkół, instytutów, nie ma też pieniędzy na kształcenie w tym kierunku kogokolwiek.

„Santana” jest więc filmem zrodzonym z pasji. I choć nie da się przymknąć oka na jego liczne niedoskonałości, to byłoby nieuczciwym totalne mieszanie go z błotem. Tym bardziej, że choć seans nie należy do specjalnie udanych, to sam film nie męczy zbytnio swoim istnieniem. Jest w nim nawet kilka scen bądź sekwencji, które robią wrażenie, jeśli weźmie się pod uwagę opisane przeze mnie wyżej okoliczności.

santana film netflix

Ogląda się go względnie nieźle, jeśli oczywiście potraficie przymrużyć oko na masę niedostatków i niedoróbek. Niektóre z nich zresztą dostarczyć mogą niezłą zabawę, choćby tylko ze względu na swój nieporadny urok.

Gdy uświadomimy sobie, że ten film miał postawione przed sobą wszystkie możliwe przeszkody, to naprawdę zrodzi się w nas szacunek do jego twórców.

Ci, zapatrzeni w hollywoodzkie wzorce (i to raczej te z ery kaset wideo), próbują mimo wszystko przenieść je na taśmę filmową.

Seans filmu „Santana” możecie wziąć pod uwagę, jeśli ciekawi was to, jak rozwija się kino w miejscach, w których dotąd nie funkcjonowało ono na profesjonalnym poziomie. Takie małe wielkie kroki są zresztą bardzo ważne dla dalszego rozwoju tej gałęzi sztuki w tym regionie.

Niezwykle ważny i warty podkreślenia jest też fakt, że „Santana” ma swoją szeroką dystrybucję właśnie w serwisie Netflix.

REKLAMA
santana 2020 film

Dzięki temu może dotrzeć do masowej widowni, np. w Polsce, gdzie w normalnych warunkach może przy dobrych wiatrach byłby pokazywany na jakimś mniejszym bądź większym festiwalu filmowym, na którym i tak zobaczyłaby go garstka ludzi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA