Śmiać się czy płakać? „Darmowe” Killer Instinct na Xbox One to żałosna próba wyłudzenia pieniędzy
Granica dobrego smaku została przekroczona. Jesteśmy współcześnie zalewani darmowymi produkcjami, które opierają swój model biznesowy na mikro-transakcjach, będących głównym źródłem utrzymania producentów. Taki system można zaimplementować dobrze, można to zrobić źle, ale można również tragicznie, co pokazał żenujący przykład twórców Killer Instinct.
"Darmowe" najwyraźniej zmieniło swoją definicję
Killer Instinct to jedna z ekskluzywnych pozycji dla nadchodzącego wielkimi krokami Xbox One. Bijatyka miała być darmowa dla każdego, kto opłaca abonament Live Gold. „Miała być” jest kluczem, ponieważ to, co zrobiło Double Helix Games nie zakrawa już nawet o śmieszność. Taki proceder jest po prostu żałosny.
Bijatyka co prawda jest darmowa, o ile rozumiemy przez to pobranie tytułu na dysk twardy, uruchomienie go i rozgrywanie potyczek jedną postacią. Zgadza się, w Killer Instict gracz zyska dostęp do jednej postaci, za wszystkie inne musząc płacić prawdziwymi pieniędzmi.
Dodatkowe koszty? Takie, co za porządną, pełnoprawną produkcję
Ile? Zdecydowanie za dużo. Każdy kolejny wirtualny wojownik to wydatek rzędu nieco ponad 20 polskich zielonych. Jako, że wszystkich zabijaków będzie osiem, korzystając z zaawansowanej matematyki wychodzi nam tytuł za około 180 PLN. To więcej, niż większość gier na komputery osobiste w momencie ich premiery. To więcej, niż godne uwagi pozycje na konsole, w okresie kilkumiesięcznego odstępu od ich debiutu. To więcej, niż jest warta ta gra i to więcej, niż jest w stanie znieść mój prywatny miernik dobrego smaku.
Double Helix Games przygotowało się jednak na krytykę, oferując fantastyczną możliwość zbiorowego zakupu wszystkich postaci, w cenie nieco ponad 80 złotych. Fantastycznie, prawda?
Ken Lobb patrzy z niedowierzaniem?
Chciałoby się teraz napisać, że Ken Lobb, twórca serii bijatyk, której korzenie sięgają 1994 roku, przewraca się w grobie. Problem polega jednak na tym, że amerykański twórca gier ma się bardzo dobrze, w dodatku nadzoruje ten projekt. Kpina, żenada, gwałt w biały dzień. Teraz zupełnie się nie dziwię, dlaczego twórcy zostali wygwizdani na własnej konferencji, mówiąc o współpracy z Microsoftem:
Jeśli tak mają wyglądać współczesne, „darmowe” produkcje, lepiej, gdyby nie pojawiały się wcale. Oczywiście gracze wciąż mają dostęp do udanych tytułów, w które mogą komfortowo grać bez uiszczania dodatkowych opłat. Patrząc jednak, w jakim kierunku idzie rynek free-to-play, w mojej kieszeni otwiera się nóż. Double Helix życzę połamania nóg, tyle tylko, że w tym bardziej dosłownym sensie. Kolejny argument przemawiający za zakupem Xbox One właśnie legł w gruzach. Był to przy okazji upadek fatalny, w bardzo złym guście i niesamowicie pokraczny.