Jeszcze nie widzieliśmy Morderstwa w Orient Expressie, a już wiemy o nowym filmie na podstawie powieści Christie
Polska premiera Morderstwa w Orient Expressie odbędzie się w najbliższy piątek, 24 listopada. Światowe pokazy filmu już za nami. Ich finansowe wyniki stały się bodźcem do nakręcenia kolejnej adaptacji powieści autorstwa Agathy Christie.
Przyznam, że z niecierpliwością czekam na wizytę w kinie. Agatha Christie należy do moich ulubionych autorek i lata temu zaczytywałam się w jej kryminałach, do których wciąż zdarza mi się wracać. Jedną z moich ulubionych powieści jest właśnie Morderstwo w Orient Expressie z Herculesem Poirotem w roli głównej. Na wieść o nowej adaptacji ucieszyłam się niezmiernie, choć trochę boję się zobaczyć ją na wielkim ekranie. Wersja z lat 70. w reżyserii Sidneya Lumeta, którą widziałam wiele razy, jest fenomenalna i trudno będzie stworzyć coś lepszego.
Dotychczasowe wyniki finansowe filmu są jednak zadowalające. Na całym świecie Morderstwo w Orient Expressie zarobiło do tej pory blisko 150 mln dol. przy nakładzie 55 mln dol.
Nową książką Christie, którą weźmie na tapet wytwórnia 20th Century Fox, jest Śmierć na Nilu. To również świetna powieść królowej kryminału, która zresztą doczekała się swojej - równie rewelacyjnej co Morderstwo w Orient Expressie - ekranizacji. W 1978 roku reżyserii Śmierci na Nilu podjął się John Guillermin, a w roli Herculesa Poirot zobaczyliśmy Petera Ustinova. Oprócz niego w produkcji pojawiły się takie sławy jak: Jane Birkin, Bette Davis czy Mia Farrow.
Za scenariusz nowej wersji Śmierci na Nilu odpowiadać ma Michael Green, który - jak możemy przypuszczać - sprawdził się w tej roli przy okazji tegorocznego Morderstwa w Orient Expressie. Nie wiadomo na razie, czy w produkcji powróci Kenneth Branagh, odpowiadający za reżyserię Morderstwa w Orient Expressie i wcielający się w główną rolę.
Fabuła Śmierci na Nilu rozgrywa się podczas rejsu po tytułowej rzece. Detektyw Hercules Poirot próbuje rozwikłać zagadkę śmierci młodej kobiety, posiadaczki olbrzymiej fortuny.
Z jednej strony informacja o nowej adaptacji cieszy mnie ze względu na słabość do twórczości Christe, z drugiej strony zaś smuci mnie fakt, że ponownie sięgamy po te same dzieła. Zwłaszcza w sytuacji, w których te już powstałe jeszcze się nie zestarzały i wciąż są dobre.