Firma Sony potwierdziła, że Spider-Man opuszcza MCU. Wytwórnia uznała, że Peter Parker dołączy do uniwersum Venoma i w planach ma nie tylko filmy, ale też seriale. Obawiam się katastrofy.
Lata temu, gdy Marvel był pod kreską, wytwórnie filmowe wykupiły prawa do wielu jego kluczowych superbohaterów. Universal przejął Hulka, Fox zgarnął X-Menów oraz Fantastyczną Czwórkę, a Sony jednego z ulubieńców fanów: Spider-Mana.
Wtedy wydawało się to dobrym pomysłem, bo nikomu nie przyszło do głowy, że poszczególne serie filmów na podstawie komiksów mogą łączyć się w spójną całość. Niestety ten ruch uszczuplił bazę postaci, z której mogą czerpać twórcy Marvel Cinematic Universe.
Już wcześniej Disney odzyskał wiele postaci, a niektórych jak np. Hulka może używać w ograniczonym zakresie. Problem był jednak ze Spider-Manem. Sony w pewnym momencie niespodziewanie zrezygnowało z samodzielnego kręcenia dalszych filmów na podstawie komiksów i nawiązało z Marvelem komitywę.
Fani byli wniebowzięci, a obie korporacje zyskały ogromne uznanie w oczach odbiorców. Dzięki tej decyzji Peter Parker mógł wreszcie dołączyć do Avengersów, a Tom Holland wystąpił zarówno w filmach Disneya, jak i w dwóch obrazach przygotowanym przez Sony we współpracy z Marvel Studios. W planach był kolejny.
Jakby tego było mało, Disney przejął wytwórnię Fox i odzyskał prawa do Fantastycznej Czwórki i X-Menów. Zwiastowało to początek zupełnie nowej ery w superbohaterskim kinie i kolejnych crossoverów. Fani oczami wyobraźni widzieli już Wolverine’a, Hulka, Ant-Mana, Human Torcha i Spider-Mana w tej samej scenie.
Te marzenia zostały pogrzebane przez Sony i Marvela.
Cytując klasyka, lepiej już było. Pierwsza rysa na wizerunku obu firm pojawiła się podczas promocji filmu „Venom”. W pamiętnym wywiadzie, którego udzielali wspólnie Amy Pascal z Sony oraz Kevin Feige z Marvel Studios, padła deklaracja, jakoby nadchodzący film miał być częścią MCU.
Te słowa, które nie znalazły potem potwierdzenia w faktach, wypowiedziała Amy Pascal. Kevin Feige, gdy to usłyszał, niemal się zakrztusił. Sytuacja zrobiła się napięta, a jak wiemy Venom okazał się osobnym filmem oraz początkiem tworu o bardzo pokracznej nazwie: Sony’s Universe of Marvel Characters.
Spider-Man stał się częścią Marvel Cinematic Universe, ale jego ikoniczni wrogowie w postaci Venoma, Morbiusa i Kravena już nie - oni mieli istnieć w zupełnie innym filmowym świecie. Biorąc pod uwagę wyniki „Venoma” - artystycznie miernego dzieła, które zarobiło mnóstwo kasy - miało to jednak sens.
Wojna bohaterów i wojna wytwórni
Peter Parker w serii komiksowej „Civil War”, w której Iron Man i Kapitan Ameryka stanęli po dwóch stronach barykady, był w centrum wydarzeń. Najpierw zgodził się wesprzeć inicjatywę rejestracji metaludzi Tony’ego Starka i zdradził swoją tożsamość światu, ale później dołączył do buntowników Steve’a Rogersa.
W prawdziwym świecie mamy analogiczną sytuację: Peter Parker jest w centrum sporu pomiędzy Sony i Marvelem. Nie wiemy co prawda, czyja to właściwie wina, ale w sierpniu na fanów gruchnęła niespodziewanie kolejna wiadomość: obie firmy zerwały umowę, a efektem tego miało być wycofanie Spider-Mana z MCU.
To o tyle smutne, że historia Petera Parkera w Marvel Cinematic Universe dopiero zaczęła się rozkręcać. Ostatni poświęcony mu film skończył się cliffhangerem, a do tego Spider-Man dołączył do Avengersów i był kreowany na następcę Tony’ego Starka. Rozwijane przez dekadę uniwersum zaczęło się trząść w posadach.
Peter Parker został wyrwany z tego świata.
Dużo łatwiej fanom byłoby przełknąć tę wiadomość, gdyby decyzja o rozwiązaniu współpracy została podjęta po premierze ostatniego z zapowiedzianych filmów. Byłby to smutny koniec pewnej epoki, ale moglibyśmy być wdzięczni za to, że historia, którą śledzimy od lat, doczekała się finału. Tak się jednak nie stało.
Wygląda na to, że wszystko trafił szlag, gdy Marvel próbował renegocjować umowę, a Sony po sukcesach „Venoma”, „Spider-Man: Homecoming” oraz „Spider-Man: Far From Home” obrosło w piórka. Wytwórnia uznała, że poradzi sobie bez wsparcia. I, jak widać, jest zdeterminowana, by utrzymać niezależność.
Cały czas też nie wiadomo, w jaki dokładnie sposób w świecie Avengersów nagłe zniknięcie Petera Parkera zostanie uzasadnione. Przebąkuje się też o tym, że Spider-Man trafi teraz do uniwersum zamieszkiwanego przez Venoma, ale które z innych postaci zabierze tam ze sobą to ciągle tajemnica.
Wiarygodne fabularne wyjaśnienie tych zmian będzie nie lada wyzwaniem.
Możliwe, że Sony wykorzysta tutaj koncepcję multiwersum, którą wprowadziło w animacji „Spider-Verse”, ale nie oszukujmy się - znając kulisy przepychanek pomiędzy obiema wytwórniami, trudno będzie fanom przejść nad jakimkolwiek wytłumaczeniem do porządku dziennego.
Obawiam się też, że tak jak Marvel ma tu bardzo dużo do stracenia, tak na tym wszystkim to Sony wyjdzie jak Zabłocki na mydle. Nie możemy przecież zapominać, dlaczego współpraca obu wytwórni w ogóle miała miejsce - właściciele praw do Spider-Mana już raz się na tej postaci sparzyli.
Właściciele praw do Spider-Mana są jednak najwyraźniej zdeterminowani, by pójść własną drogą. Jeśli ktoś nadal się łudzi, że obie firmy się dogadają, to może już przestać. Sony zdradziło bowiem, jakie ma plany na nadchodzące lata po zakończeniu współpracy z Marvelem.
Peter Parker jest w samym centrum.
Z jednej strony zapowiedź kolejnych produkcji cieszy, ale martwi mnie też, że korporacja łapie zbyt wiele srok za ogon. Oprócz kolejnej części serii „Spider-Man” z Tomem Hollandem, sequela „Venoma” oraz filmów poświęconych Morbiusowi i Kravenowi, planuje wydać… pięć lub sześć seriali bazujących na komiksach.
Brzmi to tak, jakby Sony miało kompleksy i chciało dorównać Disneyowi, który również planuje zasypać nas serialami na platformie Disney+. Firmy, które zawiązały kruchy sojusz, skoczyły sobie teraz do gardeł. Szkoda tylko, że rykoszetem oberwali fani.
Z kolei odejście od koncepcji, wedle której uniwersum filmowe Sony miało rozwijać się bez udziału człowieka-pająka, to też ciekawy ruch. Możemy teraz tylko gdybać, czy Sony przypadkiem nie zawarło umowy z Marvelem w złej wierze i czy od początku nie planowało takiego scenariusza…