REKLAMA

Mamy dopiero luty, a Netflix już anulował dwa swoje seriale. Dlaczego nie zobaczymy już nowych odcinków „Soundtrack” i „Spinning Out”?

Platforma streamingowa Netflix coraz bardziej upodabnia się do modelu telewizji, jeśli chodzi o decyzje biznesowe związane z kontynuowaniem nowych seriali. Firma anulowała właśnie dwie nowe serie, zaledwie po miesiącu ich obecności w serwisie. Sprawa dotyczy produkcji „Soundtrack” oraz „Spinning Out”.

Soundtrack - kadr z serialu
REKLAMA
REKLAMA

„Soundtrack” zadebiutował na platformie 18 grudnia poprzedniego roku i opowiadał historie zwykłych ludzi mieszkających w Los Angeles, których życie zmieniło się dzięki muzyce. „Spinning Out”, które zadebiutowało w serwisie 1 stycznia, opowiadało natomiast historię łyżwiarki figurowej, która marzyła o wyprawie na Olimpiadę.

Spinning Out - kadr z serialu class="wp-image-372114"

Decyzja została podjęta po miesiącu obecności seriali w serwisie. Platforma Netflix daje bowiem nowym produkcjom miesiąc na zebranie swojej widowni. Po tym czasie, patrząc na rzeczywistą liczbę wyświeleń i na jej podstawie sprawdzając rentowność danego tytułu, podejmuje decyzję na temat przyszłości tytułu.

Okazuje się, że „Soundtrack” i „Spinning Out” nie miały wystarczającej oglądalności, by opłacało się platformie wykładać kolejne pieniądze na ich dalszą produkcję.

W tym miejscu warto jednak zaznaczyć, że plaftorma dała obu serialom szansę na rozwój. Obie były pierwotnie przygotowywane dla innych serwisów i stacji telewizyjnych (Fox i Pop), ale nie wyszły poza prace nad pilotażowym odcinkiem. Netflix natomiast od razu zamówił pełen dziesięcioodcinkowy sezon, dając twórcom czas na ukazanie prawdziwego potencjału, drzemiącego w ich pomysłach.

Przypomnijmy także, że od grudnia Netflix zaczął mierzyć oglądalność swoich produkcji w nowy sposób. Wcześniej platforma zaliczała kogoś jako widza serialu, jeśli dana osoba zobaczyła co najmniej 70 proc. jednego odcinka. Teraz wystarczy, że użytkownik zobaczy 2 minuty danego tytułu, by wpaść do puli widzów danej produkcji. Jeśli w takich warunkach „Soundtrack” i „Spinning Out” nie miały odpowiednio dużej widowni, decyzja platformy przestaje tak bardzo dziwić.

Oczywiście warto podkreślić też, że najprawdopodobniej dane te dotyczą informacji, które przekazywane są publicznie, aby udobruchać udziałowców, którzy posiadają akcje firmy na giełdzie. Wydaje się, że decyzje pionu artystycznego podejmowane są jednak na prawdziwych danych, biorących pod uwagę prawdziwą liczbę użytkowników.

Decyzje te pokazują także, że Netflix coraz mocniej czuje oddech konkurencji na swoich plecach i musi coraz uważniej podejmować kolejne kroki.

W momencie, w którym wiele seriali na licencji przechodzi do konkurencyjnych serwisów, to produkcje oryginalne mają być głównym wabikiem kontynuowania subskrypcji. Netflix nie może więc pozwolić sobie na niedociągnięcia, w obawie odpływu klientów.

Paradoksalnie problemem może być także fakt, że Netflix wypuszcza tysiące produkcji każdego roku. Każdego tygodnia w serwisie pojawia się co najmniej kilkanaście nowych tytułów, z których znaczna część to produkcje oryginalne serwisu. Swoista klęska urodzaju.

W tym kontekście warto przytoczyć słowa Joshua Safrana, twórcy serialu „Soundtrack”, który był rozgoryczony, że platforma nie postawiła na większą produkcję tytułu:

Rzeczywiście – obie produkcje weszły na platformę w zasadzie bez żadnej promocji.

A jednak Netflix stosunkowo rzadko anuluje swoje seriale. W zeszłym roku zakończył kilkanaście seriali, z czego część otrzymała naturalny koniec, tzn. dano twórcom szansę domknięcia wszystkich wątków, a platforma z wyprzedzeniem informowała, że dany serial dostaje ostatni sezon.

REKLAMA

Nie każdy serial może być drugim „Stranger Things”, czy „Wiedźminem”, ale warto też podkreślić, że nie każdy dostaje tak szeroko zakrojone akcje promocyjne jak dwa wspomniane seriale.

1. sezony „Soundtrack” i „Spinning Out” dostępne są na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA