Forces of Destiny to rozczarowanie. Nowa animacja Star Wars nie pokazuje silnych kobiet
Pierwszy odcinek animacji Star Wars: Forces of Destiny pod tytułem Sands of Jakku opowiada o przygodach Ray i BB-8. Okazuje się, że Disney zrobił dużo szumu o nic.
Forces of Destiny to tytuł nowej serii animacji w uniwersum Star Wars. Kolejne odcinki publikowane będą w internecie. Disney już w kwietniu zapowiadał start nowej serii, która miała pokazać siłę postaci kobiecych w Odległej Galaktyce. Dzisiaj pojawił się pierwszy odcinek.
Forces of Destiny: Sands of Jakku okazało się ogromnym rozczarowaniem.
Disney może się napawać tym, jak dużo pracy włożyli animatorzy w pokazanie krótkiej przygody Rey i BB-8 na pustynnej planecie, ale to nie zmienia faktu, że Sands of Jakku jest nudny i pusty w środku niczym powierzchnia tytułowej planety. Dotyczy to zarówno scenariusza, jak i kadrów, w których dominuje morze piasku.
Pierwszy odcinek nowej animacji nie zapada w pamięć i nie robi dobrego wrażenia. Opowiadana historia jest głupiutka i nie wnosi nic do postaci Ray, a animacja niczym szczególnym się nie wyróżnia. To dobre rzemiosło, ale nic poza tym. Jedynym plusem odcinka jest to, że głosu Rey użyczyła Daisy Ridley, która wciela się w tę bohaterkę w nowej trylogii.
Nie jestem też przekonany, czy osiągnięty został cel, jaki stawiali sobie twórcy Forces of Destiny.
Krótka przygoda Rey i BB-8 rozgrywa się w trakcie trwania Star Wars: The Force Awakens. Animacja pokazuje, jak główna bohaterka nowych gwiezdnych wojen, w towarzystwie droida należącego do Poe Damerona, ucieka przed przerażającym pustynnym stworem, który odżywia się metalem. W obliczu zagrożenia Rey udaje się pokonać potwora, któremu okazuje miłosierdzie, a także uratować z paszczy pustynnego potwora swojego metalowego towarzysza.
Problem w tym, że Forces of Destiny: Sands of Jakku nie pokazuje, że to Rey dzięki swojej sile, wytrwałości i sprytowi pokonuje silniejszego przeciwnika. Udało się jej go pokonać tylko dlatego, że celnie rzuciła mechaniczną włócznią, a trafiła w odpowiednie miejsce nie dzięki swoim umiejętnościom, a tylko dzięki /szczęściu/ Mocy.
Nie jestem przekonany, czy to na takim przesłaniu zależało Disneyowi.
Forces of Destiny miało pokazywać, że postaci kobiece w niczym nie ustępują mężczyznom. W pierwszym odcinku zaś widzimy, że Rey radzi sobie w trudnej sytuacji tylko dlatego, że pomogła jej mistyczna siła będąca siłą napędową Gwiezdnych wojen.
Jeśli przeznaczenie decyduje o wszystkim, to bohaterowie nie mogą być kowalami własnego losu. Nieco się to kłóci z tym, co miało przyświecać tej serii. Pozostaje mieć nadzieję, że pozostałe 15 odcinków Forces of Destiny wypadnie nieco lepiej.