REKLAMA

„Starsza pani musi fiknąć” to jeden z najdziwniejszych programów, jakie widzieliście. Nie tylko w TVN-ie

Program to adaptacja zagranicznego formatu „50 Ways to Kill Your Mammy”, w polskiej edycji użyto słowa „fiknąć” nie „zabić”, co w pewnym sensie oddaje luźny i dość familijny charakter produkcji.

starsza pani musi fiknac
REKLAMA
REKLAMA

Telewizja i jej programy zbudowane są na konflikcie. Nic przecież nie emocjonuje w debacie politycznej tak, jak ostre wymiany zdań, oranie i masakracja. Programy śledcze często zestawiają ze sobą ofiary i sprawców, a czasem sami prowadzący włączają się w potępieńcze i oskarżycielskie tony. Sytuacja konfliktu i konfrontacji rodzi najróżniejsze napięcia, a to, co z nich wynika, jest esencją telewizyjnej rozrywki. Gdy chęć wywołania emocji podyktowana jest cynizmem, rodzą się takie programy, jak „The Jerry Springer Show”.

Na konflikcie zbudowany jest również nowy program TVN-u „Starsza pani musi fiknąć”.

Konflikcie, dodam, znacznie subtelniejszym i całkiem sprawnie zarysowanym, choć nieprzesadnie oryginalnym. Nowy program TVN-u pokazuje nam bowiem napięcia między pokoleniami, rodzicami i dziećmi. Założenie jest proste i kuriozalne: celebryta wymyśla najróżniejsze, dość ekstremalne rozrywki i wraz ze swoją matką lub ojcem bierze w nich udział.

Czego tu nie ma! W premierowym odcinku Dawid Kwiatkowski przygotował dla swojej mamy: ekstremalny przejazd przez pustynię, kąpiel z rekinami, przelot paralotnią (z jakiegoś powodu nazywany tutaj terminem „paragliding” - wystarczyłoby „paralotniarstwo”), a także... jedzenie ostryg.

Cały schemat opiera się tutaj na prostej konfrontacji młodego i bardzo sławnego chłopaka i jego matki, która nie zna tak dobrze wielkiego świata i nie ma tak bogatych doświadczeń jak on. Już na początku Kwiatkowski pyta, gdzie jego mama była za granicą, ta odpowiada, że tylko w NRD. To ustawia już ich w dość interesującej pozycji wyjściowej, bo to chłopak będzie jej przewodnikiem po świecie, to jego, znacznie bogatsze, doświadczenie będzie ścierało się z jej horyzontami.

Szkoda tylko, że program nosi znamiona żartu.

Celebryta wystawia swoją matkę na ekstremalne doświadczenia, jak wtedy, gdy Kwiatkowski przyznaje, że jego mama bardzo boi się rekinów. Rodzina udaje się więc na łódź, daje zamknąć w klatce, która zanurzana jest w wodzie, a obok przepływają te drapieżniki. To infantylne i przypominające trochę internetowy prank.

Jeśli zastanawiacie się, o co chodzi z ostrygami, o których pisałem wcześniej, to musicie wiedzieć, że miejscami dysproporcja pokoleniowa zmienia się w dysproporcję niemalże klasową. Młody artysta, który zrobił oszałamiającą karierę, wie nie tylko, jaki klimat jest w Kapsztadzie, do którego się udają, ale również jak jeść ostrygi. Gdy więc dochodzi do posiłku, różnice między nimi są widoczne i chociaż dla uczestników jest to powód do śmiechu, to wydaje się, że dowcip opierający się na braku obycia w świecie czy w towarzystwie jest najniższym z możliwych. Przy tak ustawionej poprzeczce dowcipy Patryka Vegi brzmią dostojnie.

„Starsza pani musi fiknąć” udowadnia, jak sprawnie można grać emocjami widzów.

W pewnym momencie bohaterowie odcinka udają się do slumsów, tam przez jakiś czas - wygląda to może na 3 kwadranse - pomagają biednym ludziom. Cała pomoc zamyka się w nalewaniu i roznoszeniu zupy, oczywiście pod okiem czujnych kamer. Celem tego zabiegu jest uwypuklenie pozytywnych cech matki Dawida Kwiatkowskiego. Jak w soczewce skupia się tu problem pomocy charytatywnej, której świat udziela biedniejszym rejonom – często pomagając innym robimy to dla siebie, żeby zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia albo pokazać się od lepszej strony. Co jest zresztą niestety częstą przypadłością celebrytów.

Kiedy opublikowałem tekst o „Top Model”, część czytelników zarzuciła mi naiwność - że uwierzyłem, iż to, co widzimy na ekranie, to prawdziwi ludzie, z prawdziwymi problemami, a przecież, wykładali komentujący, to wszystko ustawka. Oczywiście, w telewizji rozrywkowej nie ma przypadków, pewne elementy są, dla naszej rozrywki, podkreślone, inne pomijane. Wszystko dla dobra emocji, które przyciągną nas do telewizora.

W programie „Starsza pani musi fiknąć” tą emocją jest miłość matki i syna.

W pewnym momencie kobieta słucha historii jednej z mieszkanek slumsów i okazuje się, że może się w niej przejrzeć. Kobieta otwarcie opowiada o swoim problemie alkoholowym i tym, jak jej syn pomógł go rozwiązać. I wtedy dzieje się magia, bo natychmiast zapominamy o tej dość kuriozalnej wycieczce, dziwacznych rozrywkach i całym tym infantylizmie, który towarzyszy nam od początku. Ten melodramatyczny chwyt jest piekielnie skuteczny. Chociaż moim zdaniem umiarkowanie przystaje do samej formuły programu, gdzie jeszcze chwilę temu Kwiatkowski z matką pływali z rekinami.

REKLAMA

TVN-owi udało się sprzedać trudną opowieść w taki sposób, że my, widzowie, możemy uwierzyć, że miłość dziecka do rodzica jest w stanie przezwyciężyć i wybaczyć wszystko. Jednocześnie sposób podania tej prawdy wydaje się kontrowersyjny.

Spreparowana rzeczywistość programu „Starsza pani musi fiknąć” daje to, czego można od niej oczekiwać - trochę kiepskiego humoru, emocji, zajrzenia do rodzinnych domów i rodzin celebrytów. Najjaśniejszym punktem całej tej historii jest mama Dawida Kwiatkowskiego i jej opowieść. Jednocześnie osobom jej podobnym życzę więcej takich wyjazdów pogłębiających więzi. Może następnym razem bez kamer TVN-u.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA