„Stranger Things” odsłania losy poprzedników Jedenastki w nowym komiksie. „Stranger Things. Szóstka” - recenzja
„Stranger Things” to pierwszy serial platformy Netflix, który rozszerzył działalność również na inne dziedziny popkultury. W Polsce ukazał się właśnie 2. tom komiksowej serii rozszerzającej uniwersum serialu. Dzieło duetu Jody Houser-Edgar Salazar pt. „Stranger Things. Szóstka” pokazuje ofiary laboratorium w Hawkins przed Jedenastką.
OCENA
Na łamach Rozrywka.Blog pisaliśmy wcześniej o wielu dziełach literackich związanych z uniwersum „Stranger Things”. Czytelnicy w Polsce mieli już m.in. okazję zapoznać się z powieściami „Mroczne umysły” i „Ciemność nad miastem”, a także komiks „Po drugiej stronie”. Pokazał on życie Willa Byersa od jego zniknięcia aż po powrót do rodziny pod koniec 1. sezonu produkcji. Było to naprawdę udane dzieło, choć niedoskonałe w wersji wizualnej. Jak prezentuje się następny tom serii wydawanej oryginalnie przez Dark Horse Comics, a w Polsce przez Wydawnictwo Dolnośląskie?
Stranger Things nowy komiks - recenzja:
W przeciwieństwie do poprzedniego numeru „Stranger Things. Szóstka” nie jest bezpośrednio powiązane z żadnymi odcinkami serialu platformy Netflix. To prequel w całej rozciągłości - historia mająca przede wszystkim na celu pokazanie szerszego świata Hawkins i innych bohaterów, którzy ucierpieli przez działania doktora Martina Brennera (m.in Trójki, Szóstki i Ósemki). Śledzimy przede wszystkim losy Francine, czyli dziewczyny noszącej w laboratorium pseudonim Szóstka.
Od dzieciństwa miewa ona wizje nieodległej przyszłości. Nie jest w stanie ich kontrolować, ani wyraźnie wpływać dzięki nim na rzeczywistość. Moc Szóstki najlepiej działa w momentach nagłych i związanych z mocnymi emocjami (na pierwszych kadrach tomu jako mała dziewczynka ratuje siebie i matkę przed wypadkiem samochodowym). Mimo to dziewczyna wierzy, że dzięki niej będzie mogła pomóc ludziom i dlatego dobrowolnie zgłasza się do wzięcia udziału w eksperymencie. A przynajmniej tak się z początku wydaje.
Szóstka to interesująca bohaterka, a jej umiejętność pozwala twórcom pokazać wiele wizualnych smaczków nawiązujących do serialu.
„Stranger Things. Szóstka” najlepiej prezentuje się zresztą pod względem właśnie rysunków. Tym razem z rąk Stefano Martino pałeczkę rysownika przejął Edgar Salazar. Nie radzi on sobie może równie dobrze z pełnymi detali tłami, ale za to znacznie lepiej odwzorowuje ruch i mimikę twarzy bohaterów. Widać zresztą, że pewien brak szczegółowości i statyczność wynikają tutaj z fabuły oraz wizji artystycznej. Salazar nieco inaczej rysuje, gdy pokazuje sytuacje z pobytu Szóstki w laboratorium, inaczej scenki z przeszłości, a prawdziwy popis daje podczas odtwarzania wizji bohaterki.
Niestety, tym razem na wysokości zadania nie staje scenariusz i storyboardy przygotowane przez Jody Houser. „Stranger Things. Szóstka” to komiks bardzo oszczędny w dialogach, a całą historię można streścić w zaledwie trzech zdaniach. Brak tu jakiegoś głębszego pomysłu, ciekawszych zwrotów akcji i większej liczby co najmniej dwuwymiarowych bohaterów. W poprzednim tomie Houser korzystała w większości z już istniejących bohaterów, więc mogła ograniczyć ich rozwój charakterologiczny do minimum. Tutaj nie ma tego luksusu i to widać.
Całość jest z tego powodu niezwykle przewidywalna i poza kilkoma kadrami pozostawia czytelników bez większych emocji. Nowy tom komiksowej serii czyta się niezwykle szybko, co trudno potraktować jako pozytyw, gdy mowa o dziele liczącym 92 strony. „Stranger Things. Szóstka” oczywiście pod żadnym względem nie jest dziełem wyjątkowo złym. Sprawia jednak pewien zawód, bo poprzedni komiks pokazał, że ze znanego świata serialu platformy Netflix można wyciągnąć coś nowego i ekscytującego. Tym razem się to po prostu nie udało.