Nie od dziś wiadomo, że Stranger Things jest serialem bardzo mocno opartym na nostalgii. Niektórzy powiedzieliby wręcz, że za mocno. Czym innym jest jednak głęboka inspiracja, czym innym oskarżenie o kradzież mienia intelektualnego. Argumenty reżysera filmu Montauk na pierwszy rzut oka wyglądają zaś całkiem wiarygodnie.
Charlie Kessler stworzył w 2012 roku sześciominutowy film dotyczący tajemniczego incydentu na Long Island. Montauk wykorzystuje found footage, by opowiedzieć o paranormalnych wydarzeniach wewnątrz rządowej placówki. Krótkometrażowe dzieło miało stanowić wstęp do pełnego filmu o tytule The Montauk Project. Według Variety Kessler twierdzi, że opisał swój pomysł braciom Duffer podczas Tribeca Film Festival w 2014 roku.
Przyszli twórcy Stranger Things mieli bezprawnie przejąć pomysł Kesslera i przedstawić Netfliksowi jako własny.
Brzmi jak typowa próba wyłudzenia pieniędzy od słynniejszych kolegów? Nie do końca. Stranger Things oryginalnie zostało zaproponowane Netfliksowi właśnie jako Montauk. Dopiero później idea wyewoluowała i rozwinęła wątki niezależne od incydentu w rządowym laboratorium. Akcja serialu została też przeniesiona do stanu Indiana. Sam pomysł paranormalnych wydarzeń i rządowych eksperymentów w Montauk oryginalnie został przedstawiony w książce The Montauk Project: Experiments in Time, która została opublikowana w 1992 roku. O związku serialu z opowieścią mówił w rozmowie z portalem Wired grający w Stranger Things Gaten Matarazzo:
O możliwym plagiacie zadecyduje sąd. Nie sposób jednak ukryć, że Matt i Ross Dufferowie lubią bardzo silnie inspirować się cudzymi dziełami przy tworzeniu Stranger Things. Ocena, w którym momencie kończy się inspiracja, a zaczyna odtwórcze ściąganie, jest sprawą mocno indywidualną. T.S. Eliot miał kiedyś powiedzieć, że „dobrzy pisarze pożyczają, wspaniali pisarze kradną”, ale to nie wyjaśnia w pełni istoty problemu.
Pierwszy sezon Stranger Things mocno inspiruje się książkami Kinga, filmem Goonies, serialem Z archiwum X oraz młodzieżową kulturą lat 80.
Kolejne sezony otwarcie nawiązywały do Pogromców duchów i Powrotu do przyszłości. Motyw rządowych eksperymentów na dzieciach nie został pierwszy raz użyty ani w Stranger Things, ani filmie Montauk. Paranormalne wydarzenia w małym miasteczku mieliśmy już przy okazji Twin Peaks, podobnie jak częściowe umiejscowienie akcji w szkole i jej okolicach. Postmodernizm ma to do siebie, że przetwarza istniejące motywy. Pytanie, czy bracia Duffer są utalentowanymi twórcami, którzy sprawnie łączą różne historie, czy żerującymi na cudzych pomysłach i jadącymi na nostalgii filmowcami, pozostaje otwarte.
Nie dotyczy też tylko Stranger Things. Podobnie rozważania snuto choćby przy okazji Przebudzenia Mocy.
Niektórzy fani byli zachwyceni powrotem do „czystych” Gwiezdnych Wojen, inni otwarcie narzekali na odtwórczość filmu. Osobiście należałem do tej drugiej grupy, ale to też nie jest tak, że zdanie jakiegokolwiek recenzenta czy krytyka trzeba uznawać za świętość.
Czy Stephen King lub David Lynch mogliby walczyć o tantiemy za powtórzenie ich pomysłów w Stranger Things? Pewnie tak, ale po co? W pewnym sensie wszystko sprowadza się do tego, jak sławny i bogaty jest twórca. Być może gdyby Charlie Kessler osiągnął od czasu Montauk większy sukces, to dzisiaj nie myślałby o pozywaniu twórców Stranger Things. Autorzy serialu Netfliksa szykują się właśnie do rozpoczęcia zdjęć trzeciego sezonu. Netflix póki co nie skomentował medialnych doniesień, trudno jednak oczekiwać, by miało to pokrzyżować plany zdjęciowe. Zwłaszcza, że tego typu sprawy przeważnie kończą się ugodą i wypłaceniem poważnej sumy poszkodowanemu. Kogo jak kogo, ale akurat Netfliksa na to stać.