REKLAMA

Opuszczone drogi, gdzieś daleko za liniami frontu. Bardzo pilnie strzeżony transport przemierza ścieżki, aby wesprzeć sojusznicze wojska. Wszyscy są doskonale wyszkoleni na wypadek kontaktu z nieprzyjacielem, na który jednak się nie zapowiada. Zaopatrzenie jest bardzo ważne i nawet John McClane, czy inny Rambo nie byłby w stanie zaszkodzić konwojowi. Rambo może i nie, ale daleko, na wzgórzu czai się zamaskowany snajper, który w ciągu paru sekund potrafi rozpętać piekło i wśród ogólnej dezorientacji spokojnie likwidować niczego nie spodziewających się żołnierzy.

11.03.2010
14:35
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Wyczyny strzelców wyborowych mieliśmy już okazję oglądać parę razy na wielkim ekranie. Czasem, jak w Szeregowcu Ryanie były to pojedyncze epizody, gdy dzielni ludzie z lunetą przy oku kolejno posyłali na drugi świat swoje cele. Zdarzało się też, że zmaganiom konkretnych żołnierzy poświęcony był cały film - tu nie mógłbym nie wspomnieć o Wrogu u Bram, do którego najczęściej sięgałem pamięcią, oglądając niektóre akcje w Strzelcu.

REKLAMA

Cała historia kręci się wokół niejakiego Boba Lee Swaggera, który po stracie partnera w jednej z nieudanych misji zaszył się w górach i postanowił nigdy więcej nie wracać do ponurej profesji. Pewnego dnia rząd postawił mu jednak ciekawą propozycję. Życiu prezydenta Stanów Zjednoczonych grozi niebezpieczeństwo, ponieważ planowany jest na niego zamach. Zamach, który jest nie lada gratką dla snajpera - strzał ma być wykonany z odległości, z której tylko kilka świetnie wyszkolonych osób potrafi metodą "jeden strzał, jedna śmierć" posłać zabójczy pocisk prosto do celu. Dlatego też były snajper zostaje poproszony o zbadanie wszelkich możliwości zagrożenia głowie państwa podczas jego przemówienia. W chwilę po spodziewanym morderstwie sprawy zaczynają się dość mocno komplikować i Swagger z współpracownika tajnych służb staje się zwierzyną łowną. Wtedy też, ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu na chwilę przestaje być perfekcyjnym strzelcem wyborowym i nabywa cechy, których nie powstydziłby się Rambo i MacGyver razem wzięci.

Na początku film naprawdę trzyma w napięciu. Pokazuje pracę snajpera nieco dokładniej, niż miało to miejsce we wspomnianym już świetnym Wrogu u Bram. Wszystkie wyliczenia, tor lotu pocisku, prędkość wiatru, czy nawet samego obrotu kuli ziemskiej, jeśli nawet są wyssane z palca, to przeciętnego widza bardzo dobrze wprowadzają w klimat spokojnego planowania każdego snajperskiego strzału. Potem, gdy w akcji nagle natykamy się na zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, wszystko staje się dużo bardziej dynamiczne. Wydarzenia nabierają coraz większego tempa, robi się aż tłoczno od pościgów, strzelanin, planowania spektakularnych akcji i docierania coraz głębiej do sedna tajemniczej sprawy. Tutaj wbrew pozorom, pomimo zachwalania momentów, w których wszystko jest perfekcyjnie planowane i dokładnie wykonywane - nie jest wcale gorzej. Co prawda, nie tego się spodziewałem po pracy snajpera, że nagle zacznie unikać kul jak Neo z Matrixa, a z produktów kupionych w zwykłym supermarkecie zacznie tworzyć napalm i bomby. Miałem nadzieje, że całe działanie będzie opierało się na genialnym planie, w którym nie będzie miejsca na popełnienie najmniejszego błędu i ryzyko stanie się naprawdę znikome. Jednak to, co widziałem, to w pewnych momentach po prostu liczenie bardziej na własne szczęście, niż snajperskie umiejętności. Bo chyba ciągła ucieczka przed zbliżającymi się seriami z helikopterowego działka nie jest tym, co zazwyczaj dobrze ukryci strzelcy lubią najbardziej?

REKLAMA

Na pewno nie zawiodą się fani efektów specjalnych. Gdy tylko ekran zapełnia się strzelaninami, wybuchami i błyskawicznymi akcjami, jest czym nacieszyć oczy. W kinie doszliśmy już chyba do takiego poziomu, że jeśli coś nie jest zupełnie niemożliwym elementem z filmów science fiction, to po prostu wygląda bardzo realistycznie i nie można nic poszczególnym scenom zarzucić.

Oglądając Strzelca byłem w pełnym napięciu. Film bardziej trafił w moje gusta poprzez początkowe i końcowe sceny, gdzie bitwy toczone są z wielkiej odległości, niż gdy oglądałem istną masakrę i walkę w ograniczonych przestrzeniach. Niemniej jednak, każdy miłośnik dobrego kina akcji polubi i tę część, gdzie bohater biega pod ostrzałem i sprawia wrażenie kuloodpornego. Całość jest w sumie tak skonstruowana, że pewne elementy powinny przypaść do gustu każdemu, kogo nie odrzuca rozwiązywanie problemów przemocą. Tym samym polecam tą produkcję jako kawał ambitnego kina akcji.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA