„Świat w ogniu: Początki” to brytyjska produkcja z polskimi aktorami i gwiazdą „Gry o tron”. Oceniamy nowość od BBC
Serial „Świat w ogniu: Początki” wzbudził kilka miesięcy temu duże poruszenie wśród polskiej widowni. W końcu nieczęsto możemy oglądać polskich aktorów w tej samej produkcji, w której występuje też gwiazda „Gry o tron”. „Świat w ogniu” już dzisiaj pojawi się na kanale Epic Drama, więc sprawdźcie nasze wrażenia po premierowym odcinku.
OCENA
II wojna światowa niezmiennie od ponad 70 lat inspiruje anglojęzycznych twórców do opowiadania czasem autentycznych a czasem kompletnie fikcyjnych opowieści na małym i dużym ekranie. Większość tego typu produkcji skupiała się jednak na dosyć ograniczonym wycinku tej historii, który bezpośrednio dotyczył Zachodu. Rok 1939 i los Polski zajmowały w tych dziełach co najwyżej kształt pojawiających się w napisach początkowych adnotacji lub drobnej wzmianki, gdy scenarzyści decydowali się uczynić jednego z bohaterów Polakiem.
Podstawowym założeniem serialu „Świat w ogniu: Początki” ma być odejście od standardowego przedstawienia II wojny światowej i pokazanie w pełnej krasie jej pierwszych dramatycznych miesięcy z perspektywy mieszkańców Wielkiej Brytanii, Polski, Francji i Niemiec. W teorii produkcja stworzona przez BBC One ma koncentrować się głównie na cywilach i zwyczajnych osobach, wokół których panuje wojenna zawierucha. Ale jak wiadomo czasem cywile sięgali po broń z desperacji, a czasem w ramach dodatkowego poboru. Dlatego w brytyjskim miniserialu ma nie zabraknąć również imponujących scen batalistycznych, na co dowody mamy już w pierwszym odcinku.
Premierowy epizod „World on Fire” koncentruje się na losach pracującego w Polsce tłumacza Harry'ego Chase'a i jego dwóch dziewczynach.
Grana przez Julię Brown Lois Bennett to nastawiona pro-lewicowo aktywistka i pracownica fabryki, która z czasem okazuje się również utalentowaną śpiewaczką i w tej roli zaczyna występować na froncie. Następuje to jednak dopiero w kolejnych odcinkach. Pierwsze minuty koncentrują się na przedstawieniu relacji łączących Harry'ego i Lois, a także wyraźnej klasowej dysproporcji między nimi (grający ojca dziewczyny Sean Bean jest motorniczym). Namawiany przez matkę Chase decyduje się wyjechać z Wielkiej Brytanii do Polski jako tłumacz i choć obiecuje dochować wierności swojej dziewczynie na miejscu poznaje Kasię Tomaszeski (Zofia Wichłacz).
Poprzez tą znajomość Harry zostaje powiązany z obrońcami Poczty Polskiej w Gdańsku, czyli bohaterami jednego z pierwszych starć II wojny światowej. W taki sposób na ekranie pojawiają się także Tomasz Kot, Borys Szyc, Agata Kulesza i Mateusz Więcławek. Jak się okazało, nie wszyscy wymienieni aktorzy mają przesadnie pokaźną rolę w „Świat w ogniu: Początki”. Co nie zmienia faktu, że ich obecność w dużej produkcji BBC wyraźnie potwierdza wzrastającą sławę polskiego kina na Zachodzie. A z tego zawsze warto się radować.
Rodzimych widzów na pewno ucieszy też wieść, że polska część obsady bierze udział w najbardziej emocjonującej sekwencji 1. odcinka.
Chodzi oczywiście o wspomnianą wcześniej obronę poczty gdańskiej. Warto docenić BBC, że nie postanowiło oszczędzać na budżecie – sceny batalistyczne zachowują wysoki poziom realizmu, efekty specjalne robią wrażenie, a gra kamery utrzymuje suspens na naprawdę wysokim poziomie. Na poziomie technicznej realizacji nie można zresztą wiele zarzucić „ Świat w ogniu: Początki” – to naprawdę porządnie wykonany kawał telewizyjnej roboty.
Znacznie mniej pozytywnych słów powinno jednak paść w stronę scenarzystów miniserialu.
O ile czas i okoliczności umiejscowienia akcji są dla anglojęzycznego kina względnie nowe i interesujące, o tyle sam styl razi sztucznością i brakiem wyczucia. „World on Fire” to dzieło tak wypełnione patosem, tanim melodramatyzmem, że momentami doprawdy trudno przełknąć taką dawkę kiczowatości. Wojna – wbrew temu co stara się udowodnić bohater grany przez Seana Beana – jest tu w każdym momencie wzniosła i estetycznie wygładzona. To bardziej wycyzelowana z naturalizmu pocztówka niż brutalna opowieść o najbardziej przerażającym konflikcie w dziejach ludzkości.
Nie wątpię, że wśród widzów znajdzie się duża grupa, która nie ma nic przeciwko takiemu przedstawianiu II wojny światowej. W k0ńcu odrobina patetycznego romansu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Zwłaszcza, że techniczna i aktorska jakość absolutnie przemawia za dalszym oglądaniem brytyjskiego serialu. Osobiście po seansie premierowego epizodu nie czułem jednak żadnych wielkich emocji. Żadna z kilku głównych postaci pokazanych na ekranie nie zdołała mnie do siebie przekonać czy choćby zainteresować swoją osobą. Za mało było w nich prawdziwego życia, a przecież właśnie tego oczekujemy tak często po produkcjach w historycznym kostiumie.