REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Szkoła disco polo na Podlasiu? Minister mówi „tak", a ja się zastanawiam, kiedy obudzę się z tego przedziwnego snu

Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że rzeczywistość wokół mnie objawia mi się w krzywym zwierciadle. Zamiast filmowej biografii Czesława Niemena dostajemy film „Zenek” finansowany przez media publiczne, a teraz okazuje się, że na Podlasiu ma się pojawić klasa o profilu disco-polo i jeszcze spotyka się ona z pełną aprobatą... ministra edukacji.

18.02.2020
20:04
zenek disco polo szkola
REKLAMA
REKLAMA

Nie ukrywam, ten sen jest nad wyraz fascynujący. Pełen abstrakcji i absurdu, czyli tak jak lubię, aczkolwiek w świecie fikcji, a nie w rzeczywistości. Czekam więc na przebudzenie, szczypię się już prawie do ran na rękach i nic – nadal jestem w jakiejś nad wyraz mocnej fazie REM.

W tej sennej rzeczywistości liderem wolnego świata jest prezydent, który częściej przebywa w solarium i lubi się przekomarzać z dyktatorami, niż zająć reformami w swoim kraju i przyczyniać do pokoju na świecie czy walki ze zmianami klimatycznymi. Na Wyspach z kolei, gość, który wygląda jak jego brzydszy brat bliźniak, dopiero co wyprowadził Wielką Brytanię z Unii Europejskiej.

W tym śnie posłanka partii rządzącej w Polsce w Sejmie pokazuje środkowy palec, po tym jak posłowie odrzucili sprzeciw Senatu wobec nowelizacji ustawy, która ma przyznać Telewizji Polskiej i Polskiemu Radiu niemal 2 mld zł rekompensaty abonamentowej, podczas gdy kwota ta mogłaby w zamian zostać przeznaczona na leczenie chorych na nowotwory.

W tym śnie nie brakuje ludzi, którzy sądzą, że Ziemia jest płaska, płonące lasy w Amazonii czy pożary w Australii to fake newsy, podobnie jak globalne ocieplenie i topnienie lodowców.

I wreszcie, do poziomu bohaterów ludowych wywyższani są prowincjonalni grajkowie, których muzyka jest niezbyt wyszukaną kopią (by nie użyć mocniejszego słowa) biesiadnych przyśpiewek rodem z Bawarii i Rosji. Hollywood miało już filmy o Mozarcie, The Doors, ostatnio o Eltonie Johnie i grupie Queen. My wprawdzie mieliśmy produkcje o Chopinie czy Ryśku Riedlu, ale dotąd przy żadnej nie było tak głośno, jak przy okazji premiery filmu o Zenku Martyniuku.

W ogóle ten sen powoli zamienia się w koszmar, bo okazuje się, że w tym świecie muzyka disco polo, z niewiadomych mi przyczyn, zaczyna wchodzić na salony.

Dotąd dobrze jej było na obrzeżach popkultury, jako masowej niszy, takiej ciekawostki, trochę egzotycznej, na którą można było natrafić, jadąc na prowincję bądź imprezę tematyczną w większych miastach. Tymczasem media publiczne usilnie wpychają discopolowców do pierwszych szeregów i na największe muzyczne sceny w kraju. Oni nawet niespecjalnie sami chcą, nie narzekają bowiem na brak popularności czy słuchaczy na koncertach. Ale władza i tak popycha do przodu.

Ostatnio, kiedy już myślałem, że ten sen nie może stać się jeszcze bardziej abstrakcyjny i kuriozalny, okazało się, że na pięknym Podlasiu, a konkretnie w Michałowie, ma powstać pierwsza w Polsce (i tym bardziej na świecie) klasa licealna o profilu discopolowym. Pośród wykładowców znajdzie się m.in. Marcin Miller z grupy Boys. Czy ja jestem szalony? Powiedzcie mi. Czy zawsze taki byłem? Czas już skończyć śnić.

Jakby jeszcze tego było mało, bo to nie koniec tej fascynującej historii rozwijającej się niczym dobry serial, pomysł utworzenia klasy disco-polo w Liceum Ogólnokształcącym w Michałowie z entuzjazmem przyjął… minister edukacji.

Pan Dariusz Piontkowski stwierdził:

Chyba nie ma w tym nic złego, jeśli młodzi, którzy chcą występować na estradzie, będą do tego także profesjonalnie przygotowywani.

Mnie ciekawi w tym wszystkim najbardziej to, że disco-polo służy tu jako przykład „estradowego profesjonalizmu”. Tymczasem, bez urazy (choć pewnie urażę parę osób) muzyka discopolowa to nie jest szczyt profesjonalizmu jeśli chodzi o przygotowanie do występowania na scenie. Koncerty disco-polo to nie są logistycznie rozbudowane muzyczne wydarzenia na poziomie tego, co serwują fanom Justin Timberlake czy Beyonce, ani nawet nasi rodzimi Brodka czy Dawid Podsiadło albo Margaret. Absolwenci liceum o profilu discopolowym nie nauczą się wybitnie śpiewać, grać na instrumentach, co najwyżej będą mieli szansę poznać tajniki komponowania biesiadnym piosenek do kotleta i na zabawy w małomiasteczkowych tancbudach.

Nie chcę kreować się tu na wielkiego krytyka muzycznego i przeciwnika disco-polo. Na pewien dystans ta muzyka jest nieszkodliwa i spełnia swoją rolę społeczną; no i jak widać jest niektórym ludziom potrzebna do szczęścia. Gorzej z tym, że zaczyna się ją uznawać jako poważną sztukę, wynosić na salony i kształcić w tym kierunku młodych ludzi. Tym bardziej, że nikt o to nie prosił. I jeszcze spotyka się to z aprobatą ministrów. Jakby polska edukacja miała mało problemów z kształceniem, to w chwili obecnej rząd sankcjonuje wypuszczanie na rynek muzyków-dyletantów, którzy mają zostać uznani za profesjonalistów?

jackie chan mem

Z jednej strony nie sposób nie odnieść się z sympatią do otwartości kadry szkoły w Michałowie, wyjścia poza myślenie szablonowe i inicjatywę skierowaną do uczniów.

REKLAMA

Jest to, w samej teorii, fajny, kreatywny pomysł na ubarwienie szarego szkolnego życia i tchnięcia w młodzież choćby odrobiny kreatywności, a z tym polska szkoła ma wielki problem. Ale czemu akurat, ze wszystkich dostępnych i popularnych w Polsce gatunków muzycznych, musiało paść na disco-polo akurat w tym kontekście?

Na szczęście to tylko sen. Zdecydowanie za długi i zbyt realistyczny, ale sen, prawda?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA