3. sezon "Szpitala Nowy Amsterdam" obejrzysz online. Dlaczego ten serial podbił serca Polaków?
"Szpital Nowy Amsterdam" rozkochał w sobie Polaków. Produkcja z pierwszymi dwoma sezonami gościła w polskim TOP 10 Netfliksa, ale widzowie, którzy pochłonęli duszkiem dwa pierwsze sezony, musieli się uzbroić w cierpliwość, mimo że w USA kolejna seria ruszyła na wiosnę. Na szczęście 3 sezon "Szpitala Nowy Amsterdam" już także jest dostępny w naszym kraju - znajdziecie go w Polsat Box Go i na Canal+.
"Szpital Nowy Amsterdam" oparty na książce "12 pacjentów" napisanej przez Dr. Erica Manheimera, dyrektora Nowojorskiego szpitala Bellevue, szybko stał się międzynarodowym fenomenem. Ludzie na całym świecie z wypiekami na twarzy zasiadają przed telewizorami, żeby dowiedzieć się, jaki dramat rozegra się tym razem ich ulubionym szpitalu, który z palących problemów świata spróbuje rozwiązać doktor Max Goodwin i - a jakże - czy wreszcie się zejdzie z tą atrakcyjną onkolożką. Co jednak sprawia, że hit NBC tak bardzo wciąga?
Ostry dyżur, Chirurdzy, a teraz Szpital Nowym Amsterdam - pociągają nas seriale medyczny
Nie ważne, czy znajdujemy się na izbie przyjęć, w gabinecie House'a czy na sali operacyjnej - serwowane nam historie pacjentów, skrojone tak, żeby mieścić się w jednym odcinku, to niemal gwarantowany nośnik emocji. Dobrze napisane zmagania ze śmiercią swoją lub bliskiego, strach, nadzieja i radość, gdy wreszcie się uda zwyciężyć (to "Nowy Amsterdam", tu niemal zawsze się udaje), poruszają czułe struny naszego człowieczeństwa. Nie bez kozery seriale medyczne cieszą się tak ogromną popularnością i tak dobrze działają na przeczyszczenie kanalików łzowych. "Szpital Nowy Amsterdam" nie jest tu wyjątkiem - każdy odcinek wiąże się z jakimś wyzwaniem medycznym, które na szczęście pod koniec udaje się rozwiązać, niemal każdy jest też bezwstydnym wyciskaczem łez.
Szalenie emocjonalne, różnorodne i łatwe do upchnięcia w jednym odcinku historie wykorzystują też inne popularne serialowe gatunki - takie jak opowieści o policjantach czy prawnikach. One też wypełniają miejsce między krótkie mini-historiami i spajają serial w jedną opowieść, mieszczącą się na przestrzeni sezonu i całego serialu. To na tym poziomie mamy personalne spory, romanse i problemy instytucjonalne. Te ostatnie są zresztą w "Szpitalu Nowy Amsterdam" zaskakująco istotne.
Szpital Nowy Amsterdam na tle kolegów po fachu wyróżnia coś innego - silne zaangażowanie społeczne i polityczne.
"Szpital Nowy Amsterdam" jest bowiem serialem szalenie zaangażowanym i nie boi się poruszać takich tematów, jak prawa migrantów, nieufność wobec policji czy znaczenie ruchu Black Lives Matters. I tu sprawa robi się ciekawa, bo "polityczność" serialu często nie jest przez widzów najlepiej oceniana, gdy mówimy o pozycji, która przeznaczona jest raczej do tego, żeby się pośmiać, wzruszyć i zrelaksować w piątkowy wieczór w wygodnych papuciach na domowej kanapie. Trudno się zresztą temu dziwić - taki serial to nie niedzielny obiad, podczas którego trzeba stoczyć batalię w gronie domowych ekspertów od spraw wewnętrznych i polityki międzynarodowej, taki serial to narzędzie służące do tego, żeby wreszcie się zrelaksować. Tymczasem "Szpitalowi Nowy Amsterdam" polityczne wtręty uchodzą (przynajmniej na razie) w Polsce na sucho. Podejrzewam, że dzięki amerykańskiemu kontekstowi, który sprawia, że nie są dla polskiego widza tak drażniące. Szczególnie że amerykański system ochrony zdrowia często zmaga się z takimi problemami, które pozwalają spojrzeć z czułością nawet na nasz rodzimy NFZ.
To emocjonalne oddalenie od amerykańskich problemów pozwala też przymknąć oko na jedną z wad serialu - upraszczanie złożonych tematów i wypisywanie na nie recepty z gatunku "wystarczy tylko chcieć i mieć dobre serce". Max Goodwin w czasie swojej kariery dyrektora szpitala próbuje rozwiązać problem globalnego ocieplenia i rasizmu. To trochę dużo nawet jak na superbohatera - bo to, że jego kitel jest bardziej fikuśną formą superbohaterskiej peleryny, chyba nikt nie ma wątpliwości.
Goodwin w każdym odcinku staje naprzeciwko groźnego i gigantycznego behemota, którym jest system ochrony zdrowia i stacza z nim epicką batalię - obdarzony supermocami związanymi ze stanowiskiem, zwykle wygrywa dzięki moralnej wyższości swoich przekonań i odwadze. I choć nie wszystkie potyczki są zwycięskie (okazuje się, że nie da się uleczyć kryzysu opioidowego w jednym epizodzie), każda porażka pokazuje tylko behemota, przeciw któremu Goodwin występuje jako superbohater z gronem wiernych i tylko nieco mniej "super" pomocników.
Szpital Nowy Amsterdam sezon 3. obejrzysz w Polsat Box Go i na Canal+.
Ci pomocnicy to zresztą osobny mocny punkt "Szpitala Nowy Amsterdam". Widzowie ich lubią, bo, cokolwiek by o nich nie mówić, to po prostu (bardzo) dobrzy ludzie. Takie zgromadzenie cnót wszelakich zwykle występuje tylko w opowieściach mam o dzieciach ich koleżanek, a tu na doskonałych ludzi wpadamy na każdym kroku. Jasne każdy z nich zmaga się z problemami natury osobistej (nawet idealny Goodwin), ale nie są one wynikiem ich złej woli czy egoizmu. Czasami serial próbuje ich uczłowieczyć, pokazując ich słabości, choć szybko też podkreślając, że w gruncie rzeczy bohaterowie są do szpiku kości przeżarci dobrem. Jeśli Max Goodwin ma problemy w małżeństwie i nie jest w stanie być takim wsparciem dla żony, jakim być powinien, to tylko dlatego, że za bardzo zależy mu na pacjentach i szpitalu.
Dlatego "Szpital Nowy Amsterdam" ogląda się często, jak baśń dla dorosłych albo przypowieść - wzruszającą, pełną dobrych bohaterów i mającą morał. A my baśni czasami potrzebujemy. Tak, nawet po 30.
Szpital Nowy Amsterdam obejrzysz na Polsat Box Go albo w Canal+.