Z zapowiadającego się na głupiutki serial młodzieżowy The 100 urosło do poważnej, pełnej rozmachu postapokaliptycznej sagi. I jeżeli wierzyć pierwszemu odcinkowi, poziom ten zostanie utrzymany.
OCENA
The 100 to dość zabawny twór. By móc zacząć z nim przygodę, należy najpierw przebrnąć przez kilka pierwszych odcinków, które naiwnością i infantylnością dorównują czemuś pokroju Jeziora marzeń czy też Zmierzchowi. Jednak jak w końcu nam się uda, to okaże się, że mamy tu do czynienia z bardzo dobrym postapokaliptycznym sci-fi, którego producenci nie żałują pieniędzy nawet na epickie sceny batalistyczne.
Jeżeli nie oglądaliście jeszcze The 100, to możecie już przestać czytać tę notkę, bo skupiam się w niej wyłącznie na początku czwartego sezonu. Serdecznie polecam, choć, jak już pisałem, pierwsze odcinki pierwszego sezonu są zniechęcające, mimo iż obejrzeć je zdecydowanie trzeba by rozumieć ciąg dalszy fabuły.
Otwarcie 4 sezonu The 100 – jeszcze więcej pieniędzy na efekty specjalne, ale fabuła nie ucierpiała.
Producenci najwyraźniej są zadowoleni z oglądalności The 100, bowiem widać wyraźnie, że nie szczędzą środków na produkcję. Scenografia, kostiumy i efekty specjalne nadal przyciągną fanów widowiskowego kina. Na szczęście scenarzyści nadal nie traktują nas jak naiwniaków, a nowy rozdział historii rozbitków ze stacji orbitalnej intryguje i zachęca do wyczekiwania kolejnych odcinków.
Nie oglądałeś The 100? Skończ czytanie, poniżej dużo spoilerów z poprzednich sezonów.
Czwarty sezon zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończył się trzeci, a więc tuż po pokonaniu nie-tak-do-końca-szalonej sztucznej inteligencji, co kosztowało naszych bohaterów wiele wysiłku, strat i wyrzeczeń.
Nie mają jednak czasu na ratowanie świata przed zagrożeniem ze strony topniejących nuklearnych elektrowni, bowiem, jak zawsze, wszystko się komplikuje. Ludzkie plemiona zamiast jednoczyć się celem ratowania swojej przyszłości sprzeczają się o wpływy i terytorium.
Na szczęście scenarzyści nie bawią się w recycling pomysłów. Postacie w The 100 ewoluowały, a młodociani rozbitkowie zamiast bronić się nieporadnie przed zagrożeniem świetnie radzą sobie z bieżącymi trudnościami. I to nie tylko rozbitkowie Skaikru, ale też wszyscy. Coś czuję, że nowym ulubieńcem będzie Roan, który nie tylko przeżył, ale też jego postać zyska nowe znaczenie w kolejnych odcinkach.
Czekam już na kolejne odcinki.
Całość nie jest ani lepsza, ani gorsza od tego, co widzieliśmy dotychczas. Jeżeli pierwsze trzy sezony przypadły ci do gustu, bez obaw możesz pakować się i w czwarty. Choć na razie piszę to po obejrzeniu raptem jednego odcinka. Jeżeli z kolei serial był dla ciebie męczący, to czwarty sezon takowym pozostanie.
The 100 ma duże ambicje i ich w czwartym sezonie nie porzuca. Intrygujące, biorąc pod uwagę fakt, że od strony technicznej wygląda to na bardzo kosztowny projekt, a serial nadal nie jest postrzegany jako liga Gry o tron czy tym podobne produkcje. To jednak problem producentów, a nie mój. The 100 nadal ogląda się świetnie i coś czuję, że będzie to mój ulubiony serial tego kwartału. Obok The Expanse, ale o tym opowiem wam przy innej okazji.