REKLAMA

„The Bear” to jeden z najlepszych seriali tego roku. Oceniamy 2. cześć hitu z Disney+

Czasem wystarczy dosłownie szczypta talentu twórców i serial jest świetny. Cały ten sztafaż, czyli brawurowa praca kamery, skrzące się dialogi, świetna obsada, są drugorzędne wobec produkcji, w której widać odrobinę geniuszu. Tyle tylko, że akurat w „The Bear” ma to wszystko i doskonale widać to w 2. sezonie.

the bear sezon 2
REKLAMA

Minęło już trochę czasu, odkąd Carmen "Carmy" Berzatto przerwał swoją błyskotliwą kucharską karierę i wrócił do domu, aby przejąć niewielką rodzinną knajpkę zmarłego Michaela, swojego brata. Od tego czasu wiele się zmieniło. Niewielka załoga małego zatęchłego baru kanapkowego pnie się powoli w górę, odkrywa swoje talenty i nie jest już tą samą hardą i niezorganizowaną zbieraniną. Ba, samego baru już nie ma, bo na jego miejscu Carmy chce postawić nową, znacznie lepszą knajpę, knajpę, którą kiedyś planował otworzyć z bratem.

Nasz bohater, którego wspaniale portretuje Jeremy Allen White, nie otwiera tej knajpy dla siebie, ale też dla uczczenia pamięci o zmarłym. Cały ten nowy sezon kręci się więc w pobliżu bardzo osobistego pytania o to, czy jesteśmy w stanie zadość uczynić zmarłym. Carmy zresztą w pewnym momencie zacznie zauważać, że ucieka w pracę i że poświęcił życie realizowaniu kolejnych celów, a po drodze zgubił samego siebie, a przede wszystkim zgubił radość z życia.  

REKLAMA
The Bear - opinia

„The Bear” tym razem gotuje na wolnym ogniu.

Serial robi 2 susy do przodu i zarazem robi 3 kroki w tył. Nowa restauracja to nowe wyzwania, ale też próba wejścia na wyższy poziom. Serial przestaje już opowiadać o dysfunkcyjnej załodze, która musi nauczyć się na nowo pracować razem, a o raczej o ich osobistych celach, planach i marzeniach, które wreszcie mają okazję zrealizować. „The Bear” zrobił się przez to znacznie bardziej kameralny, mniej widowiskowy, ale przez to stał się bardzo osobisty.

Jednocześnie produkcja pozwala nam zajrzeć głębiej w traumy rodziny Berzatto i zarazem zrozumieć, dlaczego Carmy jest aż tak pokiereszowany emocjonalnie. W rekordowo długim (bo trwającym ponad godzinę) odcinku „Ryby” przenosimy się w czasie, aby zobaczyć, jak wyglądało wspólne, rodzinne świętowanie, gdy żył jeszcze grany przez wspaniałego Jona Bernthala Michael. Ten epizod kipi od rodzinnych napięć i skwierczy, gdy na scenę wchodzi toksyczna matka rodzeństwa Berzatto. Jamie Lee Curtis portretuje tu kobietę tak władczą i zaburzoną, że aż potworną. Słychać tu echa Livii Soprano i jej dewastującego wpływu na mafijnego bossa. A jednak w „Rodzinie Soprano” jedzenie i rodzinne spotkania przy stole służyły raczej scalaniu rodziny, w „The Bear” jeszcze uwidacznia pęknięcia. To fenomenalny epizod, który (wraz z rolą Jamie Lee Curtis) jest pewniakiem w czasie najbliższej gali Emmy.

The Bear – opinia

the bear sezon 2
the bear sezon 2
REKLAMA

Nowy sezon serialu FX (dostępny rzecz jasna w Disney+) to cały czas świetny dramat kulinarny, teraz jeszcze mocniej podkręcony, smakowity i wypełniony po brzegi wizualnymi żartami. W mojej opinii są one czasem przeszarżowane, jak wtedy gdy Sydney zaczyna fantazjować o planowanych potrawach w nowej restauracji, a jej marzenia wyglądają jak reklamy hotelowych restauracji lub zimno stockowe materiały nowopowstającego osiedla.

Z perspektywy widza, który zrósł się z premierowym sezonem, początkowo trochę przeszkadzał mi fakt, że czołowi bohaterowie na dłuższy czas opuszczają kuchnię, zajmując się sprawami remontowymi i sercowymi. Z czasem jednak widać, że oddech był im potrzebny, a formuła serialu, choć zmieniona, dalej jest świetnym wehikułem do opowiadania o namiętnościach gotujących się pod ludzką skórą.

Czytaj także: Mówili: obejrzyj, bo dobre. Jest nawet lepiej – Disney+ ma swoje serialowe arcydzieło

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA