The Borgias - Aleksander VI zmienił coś w kościele, Jeremy Irons zmienił coś w serialach
O tym jak do niedawna świat wielkiego kina traktował seriale, pisałem w gościnnym artykule dla Pulsu Biznesu. Wizerunek ten zmieniły po części wyniki finansowe, rosnąca jakość tych produkcji, ale swoją cegiełkę dorzucił też Jeremy Irons, który był jednym z pierwszych wielkich aktorów (patrz: stanowisko Burakowskiego) jacy zdecydowali się pójść w świat odcinków, a swoją twarzą i nazwiskiem firmował nie byle kogo - jednego z najbardziej kontrowersyjnych papieży w dziejach. Przebić go może już chyba tylko Piotr Rzymianin.
The Borgias to wcale już nie tak nowy show stacji Showtime, choć plącze się jak dotąd na granicy pierwszej i drugiej ligi seriali. Niewątpliwie - nie ma popularności Gry o Tron, choć okres "wiosenny" jest zawsze bardzo ubogi w dobre seriale i między innymi dlatego, papieskim intrygom warto poświęcić trochę czasu. Showtime, jak na ojców Dextera, Weeds czy Californication przystało, po raz kolejny zdecydowało się stworzyć obraz na wskroś szokujący.
Po pierwsze - bo papiestwo jest mimo wszystko tematem pewnego tabu, w grę wchodzą uczucia religijne. Na szczęście katolicy są umiarkowanie rozsądni, bo nie jestem sobie w stanie wyobrazić reakcji rozmaitych środowisk na film o jakimś wyjątkowo kiepskim rabinie i imamie.
Bo nie ma wątpliwości co do tego, że Rodrigo Borgia, który przyjął imię Alexandra VI, papieżem był fatalnym. Pomijając fakt, że menda z niego była niesamowita, przeciwników, truł, mordował, a w tle knuł i spiskował, dopuszczał się do wielu rzeczy, których robienie duchownemu robić nie przystoi. Nic zatem dziwnego, że jego życie inspirowało twórców książek, komiksów, gier komputerowych czy wreszcie - seriali.
To także postać - o ironio - ważna z punktu widzenia historii. Rodrigo Borgia urząd papieski objął w czasach kiedy zastany i średniowieczny świat ostatecznie wkroczył w erę renesansu. Przesądy zastąpiło odkrycie Ameryki, Mikołaj Kopernik powoli zabierał się za zatrzymanie słońca, a Marcin Luter - być może inspirowany samym Borgią - przechadzał się po niemieckich ulicach w poszukiwaniu najbardziej dogodnych drzwi.
Serial Showtime w przeciwieństwie do innych omawianych dziś produkcji na łamach sPlay, zbliża nas do Borgiów, pozwala zrozumieć motywacje Rodrigo. Serial jest wyjątkowo łagodny względem papieża i jego rodziny, bohaterów pozwala zrozumieć, a może nawet z nimi sympatyzować. Aleksander VI jest tutaj ukazany jako ten, który chce dobrze (tylko wychodzi jak zawsze), a Cesare wygląda na naprawdę porządnego człowieka. To raczej Borgiowie są tutaj ofiarami borykającymi się z nieprzychylnością rozbitych włoskich księstw, Francji, Hiszpanii czy wzrastającej wówczas wolnej myślicie wybitnych jednostek renesansu. Sam Rodrigo boryka się z kolei z problemami, z którymi boryka się każdy monarcha, znajdujący się w wysoce nieciekawym położeniu geopolitycznym.
Serial pod wieloma względami wiernie trzyma się faktów historycznych. Oglądając pierwsze dwa sezony grałem sobie też w Assassin's Creed II i Brotherhood, co fantastycznie uzupełniało tło, a wiele wydarzeń się powielało (co ciekawe - serialowy Cesare korzysta z usług zawodowego asasyna, choć to raczej już tylko zbieg okoliczności). Autorzy dbali również o odpowiednie oddanie ówczesnych realiów oraz umieszczenie tak wielu słynnych postaci historycznych z początku XVI wieku, jak to tylko było możliwe.
Gdybym miał porównać The Borgias do któregoś ze znanych seriali, bez wątpienia jest to taka trochę gorsza wersja The Tudors (Dynastii Tudorów). Tamten serial kostiumowy oglądało się wyśmienicie. Tutaj jest nieco gorzej, intrygi polityczne mimo ogólnego rozmachu jakoś nie są w stanie wzbudzić przesadnych emocji i zaangażowania widza.
Ze swojej roli dobrze wywiązuje się też Jeremy Irons, choć - jak wspomniałem - konwencja serialu stara się Borgiów raczej usprawiedliwiać i próbować zrozumieć, niż jednoznacznie potępiać. Serial wprawdzie pokazuje całe zepsucie ówczesnego świata, ale go nie krytykuje, nie ocenia, prędzej raczej - szuka wymówek. Może komuś wyda się to dziwne, ale przyjęcie krytycznego stanowiska wobec klanu Borgiów uczyniłoby ten serial zwyczajnie nudnym. A tak? Jest niezły, zwłaszcza, że do letniej premiery Dextera (tak, tak), True Blood czy moich ukochanych Suits w serialowym światku czeka nas mała posucha.