Koreańskie kino ponownie nie zawodzi. Tak naprawdę „The Call” od Netfliksa to udany mariaż co najmniej kilku gatunków. W dodatku oparty na niezwykle ciekawym pomyśle.
OCENA
Trudno się pisze o tym filmie, bo właściwie większość mojej opowieści zdradzałaby szczegóły fabuły, których nie powinno się znać przed seansem. Napiszę zatem tylko tyle, że „The Call”, w reżyserii Lee Chung-hyuna, jest historią o dziewczynie Seo-yeon, która odkrywa, iż może połączyć się przez stary telefon z inną młodą kobietą, Young-sook. Dzieli je nie tyle odległość w przestrzeni, co w czasie. Young-sook znajduje się w tym samym domu co Seo-yeon, ale... 20 lat wcześniej.
Punkt wyjścia, przynajmniej dla mnie, niemałego fanatyka każdej historii mierzącej się z podróżami w czasie bądź tematami powiązanymi z materią czasu, jest znakomity. Co więcej, pomijając oczywiście sam fakt, jak to jest możliwe, że obie dziewczyny łączą się telefonicznie z przeszłością bądź przyszłością (zależy z której perspektywy na to spojrzeć), cała reszta scenariusza raczej stara trzymać się kupy, logiki założeń tego pomysłu oraz unikać większych dziur logicznych. A takowe, w przypadku filmowych zabaw z czasem, są trudne do uniknięcia. Tutaj wynika to z tego, że twórcy „The Call” zamknęli tę historię w dość wąskich progach działań związanych głównie z osobą Seo-Yeon. Uniknęli też bardziej odważniejszych działań głównych bohaterów, które mogłyby prowadzić do zbyt daleko idących reperkusji.
Siłą „The Call” jest więc w dużej mierze kameralność tej produkcji. Jak i również fakt, że film ten jest świetną miksturą różnych gatunków.
Mamy tu więc i emocjonalny dramat, i thriller (przez większość seansu), są też elementy horroru i drobne motywy science-fiction. „The Call” nie tylko trzyma w napięciu, intryguje pomysłem, ale i angażuje widza. Do tego twórcy niemal przez cały seans w ciekawie obchodzą się z materią czasu i tym, jak przyszłość wpływa na przeszłość oraz odwrotnie – jak przeszłość może wpłynąć na przyszłość.
Interesujące jest też to, że w pewnych momentach akcja filmu rozgrywa się równolegle na dwóch przestrzeniach czasowych, a postaci, choć dzieli je 20 lat, wchodzą ze sobą niejako w interakcje.
Muszę też przyznać, że samo zakończenie mnie zmyliło, bo z początku zapowiadało się dość banalnie, ale potem twórcy umiejętnie to odkręcili, także sądzę, że i was może usatysfakcjonować – to z tych rzeczy, które (chyba) mogę zdradzić.
Kolejnym mocnym punktem „The Call” jest obsada.
Park Shin-hye oraz Jeon Jong-seo sprawują się znakomicie. Obie aktorki mają niemało do zagrania, a każda z nich gra diametralnie odmienną postać, aczkolwiek trudno rozstrzygnąć, która jest bardziej interesująca. Przepraszam za te ogólniki, ale i w tym przypadku po prostu chcę unikać jakiegokolwiek zdradzania fabuły, by nie psuć wam zabawy.
Koreańskie kino od wielu lat przyzwyczaiło nas już do kapitalnej warstwy formalnej tamtejszych produkcji, i tak też jest w tym przypadku. Nie ma tu może mowy o wirtuozerii czy jakichś nowatorskich bądź wysmakowanych pomysłach wizualnych, ale jest to bez wątpienia pierwszoklasowa produkcja, zarówno jeśli chodzi o prowadzenie kamery, budujące nastrój (także grozy) ujęcia czy oświetlenie.
„The Call” to bez wątpienia jeden z lepszych filmów 2020 roku, a spośród tych, które premierę miały na Netfliksie to już absolutna czołówka.
Uwielbiam takie zaskoczenia, bowiem do seansu podchodziłem z rezerwą, gdyż większość filmów tego serwisu, jak sami dobrze pewnie wiecie, przeważnie srogo rozczarowuje. A tu taka niespodzianka.
Nie wiem tylko dlaczego, i to nie po raz pierwszy, polski oddział Netfliksa nie zdecydował się na przetłumaczenie tytułu, zostawiając nam nic nie znaczący w polskim języku „The Call”...
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.