REKLAMA

Czy 18-godzinny maraton kupowania zabawek może być hitem Internetu? Tak, jeżeli robi to Disney

Moloch szeroko rozumianej branży rozrywkowej po raz kolejny udowadnia, że nie ma sobie równych w zarabianiu pieniędzy. Chociaż premiera „Star Wars: Episode VII – The Force Awakens” będzie miała miejsce dopiero w grudniu, Disney już teraz dał zielone światło dla pierwszej partii fizycznych zabawek na licencji nadchodzącego filmu. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie to, jakie show towarzyszyło całemu przedsięwzięciu.

Maraton kupowania zabawek Disneya hitem Internetu
REKLAMA
REKLAMA

Rozrywkowy gigant nie mógł dopuścić do tego, aby pierwsza seria zabawek z nowej trylogii „Gwiezdnych Wojen” przeszła niezauważona. Zapewne z tego powodu figurki, miecze, maski i statki kosmiczne tak szybko trafiły na sklepowe półki. Już samo to wywołało olbrzymią ekscytację pośród fanów – możliwość kupienia maski mrocznego Kylo Rena czy latającego Sokoła Millenium dla wielu będzie okazją wartą zarwania nocy.

Trwający właśnie „Force Friday” rozpoczął się w Sydney o północy. Czwartkowym wieczorem pod sklepami z zabawkami zaczęły pojawiać się pierwsze kolejki.

Obserwując zdjęcia ze Stanów Zjednoczonych, można zobaczyć mnóstwo osób poprzebieranych za ulubione postaci z Gwiezdnych Wojen, wyposażone w miecze świetlne, z obowiązkowymi kapturami na głowach. Takie ogonki wylewające się spod sklepów od zawsze kojarzyły mi się z premierami nowych konsol do gier bądź smartfonów Apple. Chyba nigdy nie widziałem, aby Amerykanie stali w kolejkach po zabawki.

Punktualnie o północy drzwi wyselekcjonowanych sklepów otwarły się, a fani Gwiezdnych Wojen zalali sklepy. W wielu miejscach na świecie klienci mogli kupić oficjalne, licencjonowane zabawki z „The Force Awakens”. Nowy Jork, Sydney, Hong Kong, Paryż – w największych aglomeracjach liczniki nabijające przychód z „Episode VII” zaczęły pracować pełną parą wraz z godziną 00:00. Pierwsze pieniądze z „The Force Awakens” Disney przywitał w ten sam sposób, w który ludzie witają Nowy Rok – od Australii, w kierunku zachodnim.

Gdyby tego było mało, całej akcji towarzyszyła relacja LIVE, emitowana na platformie YouTube.

Przez 18 kolejnych godzin oficjalny profil Star Wars na YouTube pokazywał kolejne miejsca na naszym globie, w których można już nabyć nowe zabawki z nadrukiem Star Wars na pudełku. Relacja była przeplatana krótkimi prezentacjami zabawek, z przygotowanymi wcześniej dzieciakami i prowadzącymi. Ponad 239 tys. wyświetleń tego, jak hiszpański nastolatek chwyta w ręce nowy imperialny niszczyciel? „Magia Disneya”.

REKLAMA

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony machina Disneya nieco kłóci się z przesłaniem J.J. Ambramsa. W jednym z wywiadów reżyser „The Force Awakens” twierdził, że nie chce powtórzyć błędu „Mrocznego Widma”, kiedy to linie zabawek, gadżetów, a nawet jedzenia zalały sklepy i były widoczne ponad stan, przysłaniając sam film.

Z drugiej strony to świetne, że Disney potrafi zamienić nawet takie wydarzenie jak dowóz zabawek na sklepowe magazyny w święto wszystkich fanów. Chyba żadna inna firma nie ma aktualnie takiego nosa, jeżeli chodzi o promocję popkulturowych, masowych produktów i wytworów. Niebawem o sekcję Gwiezdnych Wojen poszerzą się parki Disneya, natomiast filmy kinowe będą przeplatane innymi hitami z żywymi aktorami. Do tego książki, komiksy, animacje… chyba nie było lepszego okresu dla fana Star Wars.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA