Uwielbiam postapokaliptyczne filmy i seriale, jednak do The Rain podchodziłem z dużą dozą sceptycyzmu. Duński, wysokobudżetowy serial science-fiction dla nastolatków? Nie spodziewałem się, że to będzie aż tak dobre.
OCENA
Jest coś, co mnie szczególnie ujmuje w opowieściach o zagładzie ludzkości. Nie wiem jaka nieznana mi podświadoma perwersja skłania mnie do fascynacji tym tematem, ale interesuję się każdym nowym filmem i serialem opowiadającym o walce o przetrwanie na zniszczonej przez jakąś katastrofę planecie. A mimo tego The Rain nie potrafił mnie zaintrygować zwiastunami. Również nie umiem uzasadnić dlaczego, ale to bez znaczenia. Najistotniejsze w tym wszystkim jest to, że się myliłem.
The Rain w teorii jest serialem o nastolatkach dla nastolatków. Znaczna część jego bohaterów to osoby nieletnie. O czym opowiada? W bardzo nieodległej przyszłości na Skandynawię spada morderczy deszcz. W kroplach wody, nie wiadomo skąd, pojawia się śmiertelny wirus. Zarazić się nim można wyłącznie poprzez kontakt z wodą, jednak jakakolwiek z nim styczność oznacza śmierć w przeciągu kilkudziesięciu sekund.
Populacja Skandynawii – i prawdopodobnie świata, choć jasno to nie jest powiedziane – jest kompletnie niegotowa na ten kataklizm i w zasadzie przestaje istnieć. Przetrwają nieliczne jednostki, które muszą walczyć o przetrwanie. Nie jest łatwo, bowiem jedynym źródłem niezakażonej żywności jest ta przetworzona, w szczelnie zamkniętych opakowaniach…
The Rain nie traci czasu na przydługie wstępy, przenosi nas od razu w najciekawszy moment opowieści.
Serial ma kilkoro głównych postaci, jednak opisując wszystkie zdradziłbym zbyt wiele na temat fabuły pierwszych trzech odcinków. Skupię się na dwóch w zasadzie najważniejszych, na pewnym rodzeństwie. Starsza siostra Simone (w tej roli Alba August) i jej młodszy brat Rasmus (Lucas Lynggaard Tønnesen) przetrwali apokalipsę dzięki ojcu, który w jakiś sposób jest z nią powiązany i który w ostatniej chwili zdołał ich doprowadzić do schronienia.
Po kilku latach spędzonych w bunkrze, w którym zamknął ich ojciec, muszą wyjść na powierzchnię z uwagi na kończące się zapasy żywności. Odkryją, że ich największym wrogiem okażą się gangi, które zdolne są do największych podłości, byle nie umrzeć z głodu. Wiedzą, że potrzebują sojuszników. A tymi okażą się… i już muszę ugryźć się w język. Przekonacie się sami, oglądając serial.
Subtelny rozmach.
Największym problemem seriali science-fiction jest budżet. Zmyślona rzeczywistość wymaga stworzenia zupełnie nowych rekwizytów, scenografii i posiłkowania się efektami specjalnymi. The Rain radzi sobie z tym w dwojaki sposób. Po pierwsze, to dość kameralny serial. Rzadko kiedy widzimy jakąś większą przestrzeń w kadrze, twórcy postawili na grę aktorską i postacie – do tego za chwilę wrócimy – co było bardzo dobrą decyzją. Możemy podziwiać świetną scenografię, charakteryzację, kostiumy i ogromne przywiązanie do detali.
To jednak nie oznacza, że The Rain wygląda tanio. Kiedy trzeba, pokazuje ogrom apokalipsy. Opuszczone i zrujnowane przez lata wielkie miasta. Zniszczone drogi i autostrady. Wszystko jest takie, jakie być powinno. Nie jest to jednak epicki rozmach jak w serialu 100. The Rain w żadnym momencie nie próbuje się popisać przed widzem. Wygląda jednak znakomicie i bardzo klimatycznie.
Największymi atutami The Rain są jednak narracja, scenariusz i postacie.
Innymi słowy opowieść i sposób, w jaki jest opowiadana. Serial nie jest jakimś arcydziełem gatunku science-fiction. Nie jest szokujący, nie prowokuje do długich rozważań, nie porusza problemów do tej pory nieporuszanych. A mimo tego przykuwa do telewizora i nie pozwala się oderwać. Wątków w The Rain jest dużo, ale nie jest on nimi przeładowany.
Będziemy, wspólnie z głównymi bohaterami, nie tylko szukać kolejnych sposobów na przetrwanie i poznawać nowe postacie – niektóre zostaną z nami na dłużej – ale również i szukać genezy deszczowej zarazy.
Najwięcej pochwał mam tu jednak dla aktorów. Każdy z nich – i serio, każdy – stworzył bardzo charakterystyczną postać. To pozwala szybko się nimi zainteresować i je zapamiętać. Przejmować się ich losami. Lub życzyć źle złoczyńcom. The Rain to ponura, mroczna przygoda, której końca jestem diabelnie ciekaw.
The Rain nie będzie serialem roku. To jednak kawał dobrej produkcji.
Mimo tego, że w teorii mam o kilkanaście lat za dużo, by być odbiorcą docelowym tej produkcji, nie mogłem się oderwać od pierwszych odcinków. The Rain jest ciekawy, nieprzewidywalny, ale też nie jest przekombinowany. To relatywnie prosty serial, ale bardzo inteligentnie zrealizowany i zmontowany. Nawet duński język mi nie przeszkadzał, choć nie lubię być zmuszanym do czytania napisów.
Czego mu brakuje do doskonałości? Tego naprawdę nie wiem. Jest dobrze zrobiony technicznie. Ma prostą, ale wielowątkową i wciągającą fabułę. Choć kręcony dla nastolatków, jest na tyle dojrzały, by zainteresować dużo starszego wyżej podpisanego recenzenta.
The Rain to po prostu bardzo dobry serial. I to nie tylko dla fanów science-fiction.