REKLAMA

The Secrets of Atlantis: The Sacred Legacy

Była sobie kiedyś firma Cryo, która opętańczo wydawała kolejne przygodówki. Gracze mieli już dość. Co się stało z Cryo? Zdechło. I dziś wszyscy narzekają, że przygodówek na rynku rynku. A wśród tytułów była też seria Atlantis. Łącznie trzy gry. Seria zdechła wraz z producentem i nikt już o niej nie pamięta. Ale dziś ktoś ten pomysł przywrócił po raz kolejny do życia. Czy to dobrze? Nie jestem do końca pewien.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Jest bowiem jedna rzecz, przez którą nie przepadałem za przygodówkami Cryo. Pierwszoosobowy widok w pseudotrójwymiarowym otoczeniu. Akcję oglądamy oczami bohatera, który może stanąć tylko w wyznaczonych przez twórców miejscach. Stojąc w takim punkcie może rozejrzeć się dookoła - pełne 360 stopni - oraz do góry i na dół. Takie sterowanie wprowadza do gry bardzo dużo sztuczności, a ja tego nie lubię. Preferuję standardowy widok z kamery zawieszonej w jakimś stałym punkcie (vide Syberia). Oczywiście jest to tylko moja opinia - zapewne są amatorzy tego typu przygodówek, ale na moim komputerze tytuł dostaje już pierwszy minus.

REKLAMA

Fabuła gry może i jest ciekawa, ale mnie nie powaliła na kolana. Rzekłbym, standardowa fabuła wymyślona dla gry przygodowej - pretekst , żeby odwiedzić dziesiątki lokacji, zebrać dziesiątki przedmiotów i pogadać z kilkoma osobami. Mamy rok 1937 i poznajemy Howarda Brooksa, młodego inżyniera. Ów inżynier znajduje się właśnie na pokładzie zeppelina, słynnego Hindenburga, przy którym pan Brooks miał okazję pracować. Rozpierała go duma, że leci taki wspaniałym statkiem. Niestety, na pokładzie nastąpiła awaria, Brooks dostał w łeb i legł nieprzytomny. Gdy budzi się kilka chwil później na uszkodzonym Hindenburgu, kontrolę nad nim przejmuje gracz, a pierwszym zadaniem jest oczywiście naprawienie uszkodzonego zeppelina. Potem pojawia się kilka twistów i utrudnień, a wszystko prowadzi oczywiście do odkrycia Atlantydy.

Mój pierwszy kontakt z The Secrets of Atlantis: The Sacred Legacy nie należał do miłych. Wystraszyła mnie spektakularnie paskudna gęba głównego bohatera. Zwykle przerywniki filmowe cechują się większym dopracowaniem graficznym niż wizualna oprawa gameplaya. W przypadku tego tytułu wolałem oglądać ręcznie malowane tła niż przerywniki filmowe. Zapewne w założeniu twórców Howard Brooks miał być niebywale męski i atrakcyjny. Nie bardzo im to wyszło. Nie wiedzieć czemu, włosy wszystkich postaci lśnią, jakby były z plastiku, często też lśni ich garderoba i inne elementy, które robić tego zdecydowanie nie powinny. Albo postacie mają skłonność do przebywania w dziwacznym oświetleniu, albo nie myją włosów i ubierają się w atłasy. Mniejsza z tym.

Przejdźmy do rzeczy właściwej, a więc opisu rozgrywki. Jak wspominałem na początku, The Secrets of Atlantis oferuje widok pierwszoosobowy, gdzie możemy poruszać się tylko między ustalonymi punktami. Klik i jesteśmy kilka kroków dalej. Klik i kolejnych kilka kroków. A po drodze zbieramy, co da się zebrać, a potem dopiero główkujemy, po jaką cholerę braliśmy to ze sobą. Tego typu zagadki w produkcie wydanym przez IQ Publishing są raczej standardowe. Dla średniozaawansowanego gracza nie powinny stanowić żadnego problemu. Gorzej, że trzeba się bardzo dokładnie rozglądać dookoła i obserwować zachowanie kursora. Bo dużo więcej czasu spędza się na odnajdywaniu przedmiotów niż kombinowaniu, jak je później wykorzystać (co zwykle w odpowiedniej chwili nasuwa się samo). W produkcie Atlantis Interactive (nazwa producenta, na końcu recenzji znajdziecie odpowiedź, dlaczego taka nazwa) znalazło się dużo różnego rodzaju łamigłówek. Te chwilami zmuszają do wysiłku ostatnie rezerwy szarych komórek, ale również są do przejścia.

Narzekałem troszkę na początku na jakość grafiki w filmikach. Tymczasem sama gra również nie prezentuje się oszałamiająco. Zresztą w przygodówkach, gdzie poruszamy się w ten sposób, prawie w ogóle nie widać postępu. Polski wydawca zamieścił z tyłu okładki napis: "zapierająca dech w piersiach grafika 3D". Cóż, pomijam fakt, że niczego ona nie zapiera, ale to w zasadzie nawet nie jest 3D. Jeśli zaś mam opisać jakość prerenderowanych lokacji, po jakich będziemy się poruszać (czy raczej skakać), to jest bardzo standardowo. Lokacje przede wszystkim mają swój klimat i bardzo dobrze.

REKLAMA

Reasumując, The Secrets of Atlantis: The Sacred Legacy to po prostu kolejna, najzwyczajniejsza w świecie przygodówka. A ja od bardzo dawna chciałem zagrać w przygodówkę, która zostawiłaby miłe wspomnienia i którą chwilami wspominałbym z nostalgią (vide Syberia i pierwszy Runaway). W serii The Adventure Collection jak dotychczas nie pojawiła się ani jedna taka gra. A szkoda. Wystarczy w produkt włożyć trochę więcej serca, trochę romantyzmu, a gracze się zakochają.

Aha, i jeszcze jedno - przygotujcie się na kolejne gry z serii. Bo kolejna część poszukiwań Atlantydy na pewno będzie. Cały ten show z The Adventure Collection coraz bardziej przypomina to, co wyprawiała firma Cryo. Jak twórcy tych gier wciąż będą tak robić, to mogą podzielić jej los. Więcej serca!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA