Wiecie, kto ma najlepszą robotę na świecie? Montażysta „Top Model”
Po ostatnim odcinku „Top Model” już wszystko rozumiem. Montażysta tego programu wygrał życie. A my możemy mu tylko zazdrościć i liczyć na to, że w końcu skończy mu się kasa i przestanie być na stażu w TVN, a wtedy dla nas zwolni się tam miejsce.
Muszę się wam do czegoś przyznać. Mam wstydliwy sekret. Nie, nie upijam się w pracy, ani nie mam błon pomiędzy palcami u stóp. Jest gorzej – nałogowo oglądam „Top Model”. Wiecie, wygląda to mniej więcej tak, że o 22:00 w czwartek dzwoni do mnie znajomy i pyta mnie, co robię. Ja mu na to, że oglądam „Top Model”. On wtedy się dziwi, że jak to, że przecież „Top Model” jest w poniedziałki, a jest czwartek, więc powinnam oglądać, jak Madzia lokami zrzuca w jakichś podłych knajpkach talerze i stare przyprawy z półek, żeby móc wsypać do zupy pięć paczek dopiero co otwartego pieprzu z Prymatu.
Wzruszam ramionami (on tego nie widzi, bo przecież rozmawiamy przez telefon) i mówię mu, że no nie wiem, stary, po prostu nie mogę przestać.
Oglądam ten sam odcinek od poniedziałku i wiem, że to chore, ale chyba jestem uzależniona. Wtedy on do mnie mówi, stara, biorę taksówkę i jadę. Przyjeżdża, a ze sobą bierze moich matkę, ojca, ciotkę, wujka i robią mi wszyscy jakąś interwencję, że niby mam problem. Robi się z tego jakiś jazgot, nic nie słyszę, a Dżoana właśnie powiedziała jakiś żart, sypiąc ponglishem na lewo i prawo. Co z tego, że oglądam to już któryś raz z rzędu, przecież nie nauczyłam się wszystkiego na pamięć.
Odrywam na chwilę wzrok od telewizora i patrzę na tę gromadę, która (przypominam, że jest 22:30, a nie należę do osób przesadnie gościnnych) rozsiadła się całkiem wygodnie w moim mieszkaniu. W oddali nawet słychać ten charakterystyczny odgłos otwierania lodówki, a po chwili jakieś szeleszczenie. Jasne, nie krępujcie się i zjedzcie ostatnie parówki, które zostały na półce. Rozglądam się po pokoju, a ci bawią się w najlepsze. Ojciec mówi, że ta Dżoana to w sumie nawet taka sympatyczna, chociaż z Ameryki, a mama twierdzi, że Tyszka to przystojny pan. Ciotka zastanawia się, czy te wszystkie plotki o nim to prawda, a mój znajomy mówi, żeby byli cicho i szuka pilota, żeby zwiększyć głośność programu. Wujka nie ma, bo to on je te parówki w kuchni, co ich sobie nie zjem jutro na śniadanie.
Myślę sobie, że może nie wypada ich tak ignorować, że przecież się o mnie martwili. Więc próbuję jakoś zagaić, że to nie tak, że ja po prostu mam jedno marzenie i dlatego tak w kółko oglądam to „Top Model”.
Ale oni już nie są mną zainteresowani, straciłam swoje 5 minut. Teraz obstawiają, kto odpadnie z programu. Ojciec twierdzi, że musowo ta blondyna, matka, że tej brunetce źle z oczu patrzy. Ciotka cały czas gada o Tyszce, a mój znajomy mówi, że Woliński za te krocie co zarabia w programie, to mógłby powiedzieć więcej niż jedno zdanie raz na program, zamiast się głupio szczerzyć. Wujek nic nie mówi, bo je parówki. Próbuję jakoś zwrócić na siebie ich uwagę, nie udaje mi się za bardzo, ale mówię dalej, może coś do nich dotrze.
Widzicie, oglądam „Top Model”, bo sobie myślę, że tam można znaleźć najlepszą robotę na świecie.
I nie mówię o Dżoanie (ojciec pod nosem szepce: jak to?!), nie mówię o Tyszce (matka patrzy zdziwiona, a ciotka znowu zaczyna drążyć, czy to prawda, co o nim mówią), nie mówię nawet o tych ludziach, co się zgłaszają do programu i robią karierę (mój znajomy prycha, a wujek nic nie mówi, bo je parówki). To wszystko nic, oni są na świeczniku, im się zawsze obrywa, jak jest jakaś drama, draka, poprawiam się, bo matka nie wie, o co mi chodzi. Czasem, oczywiście, słusznie im się obrywa, na przykład wtedy, kiedy macają cudze piersi. Albo kiedy rzucają seksistowskie komentarze, i to zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Ostatnio na przykład jedna z uczestniczek stwierdziła, że kobiety nagości mogą się wstydzić, a mężczyźni nie powinni. Nie wiem, czy chodzi o to, że panie mają tylko dwie ręce, a co najmniej trzy punkty do zakrycia, a panowie tylko jeden, ten między nogami, i jeśli wzorem Richarda Batesa z „Californication” uda im się zrobić manginę, to mogą nawet żonglować i nie gorszyć innych. Może coś w tym jest.
W każdym razie oni mają zawsze pod górkę. A taki montażysta „Top Model”? Wiecie, niby ma tam jakichś szefów, niby może go pewnie zwolnić Miszczak, chociaż wątpię, aby sam się akurat fatygował, ale tyle frajdy, co ten człowiek ma, to nie ma nikt, a na pewno nie przeciętny Polak, bo reprezentacja Polski to właściwie jest na tym samym etapie, co wtedy jak kręcili film „Chłopaki nie płaczą”, a masło już kosztuje 7 zł. A w dodatku nikt go nie zna. Przecież on znad tego swojego komputerka steruje losami świata, wyznacza trendy i standardy. Założę się, że Dżoana, to już śmiga w języku polskim lepiej niż sam prof. Miodek, ale on jej tak montuje te wypowiedzi, bo przecież oczy, wiadomo, muszą być hipnotajzyn.
W tym sezonie chyba serio wkurzył się na Woliego i mu obciął wszystkie wypowiedzi, bo facet tylko się cieszy do kamery.
Mój znajomy ma trochę racji, nie powiem, chociaż nie podoba mi się, że jest 23:00, oni tu nadal siedzą, a ja nie mam parówek i właśnie wypili mi ostatnią butelkę wody.
A już na pewno ten montażysta to najlepiej bawi się wtedy, gdy wrzuca wypowiedzi uczestników. Swoją drogą drugą najlepszą robotę na świecie musi mieć ten typ, co zadaje im te wszystkie intymne pytania i ich podpuszcza, żeby się otworzyli. Na bank potem razem z montażystą po robocie chodzą na piwo i śmieją się do rozpuku z tego, jaki zgotowali los uczestnikom, ekipie prowadzącej i telewidzom. To musi być prawdziwa męska przyjaźń.
I widzicie, kończę, bo i tak mnie nie słuchają, po prostu chciałabym być tym montażystą z „Top Model”. Przecież mam wystarczające pokłady cynizmu, przecież lubię się śmiać z innych, a jak się skupię, to powiem jakieś angielskie słówko niby głosem Dżoany, żeby potem w postprodukcji je podłożyć i powinno to nawet wyglądać wiarygodnie. Kojarzę też trochę tych influencerów, mogłabym na przykład zaproponować, aby zamiast jakichś Wujaszków i Maffashion, to wzięli Gurgiego. Wystawiałby uczestnikom recenzje, to by się mogło sprzedać. Nie sądzicie? – już naprawdę kończę, bo nikt mnie nie słucha.
I kiedy patrzę na telewizor, orientuję się, że leci właśnie 1. sezon „Top Model”, ojciec twierdzi, że Dżoany czas nie rusza, ciotka znowu mówi coś o Tyszce, matka ją ucisza, mój znajomy w przedpokoju wkłada buty, a wujek nic nie gada i zdaje się, że zna lepiej zakamarki mojego mieszkania niż ja, bo chyba ukrywa coś do jedzenia pod kocem (nie robiłam zakupów od tygodnia, nic nie ma, powtarzam, nic nie ma). Zerkam na ten „Top Model” i sobie myślę, że chyba nic z tego, że ta robota nie wypali. Ten montażysta to pracuje tam od dawna i nic nie zapowiada tego, żeby mieli go w końcu zwolnić.