Od DJ-a do babysittera. Widzieliśmy „Turn Up Charlie”, nowy serial Netfliksa z Idrisem Elbą w roli głównej
W „Turn Up Charlie” Idris Elba gra po części samego siebie - nie do końca spełnionego DJ-a. O czym jeszcze opowiada nowy serial platformy Netflix?
OCENA
W ostatnim czasie na Netfliksie pojawiły się dwa krótkie brytyjskie seriale komediowe - „After life” i „Turn Up Charlie”. Choć produkcje opierają się na nieco innych rodzajach poczucia humoru, obie są raczej z gatunku słodko-gorzkich, kończących się happy endem niezobowiązujących opowiastek, które z przyjemnością można pochłonąć za jednym razem. Aż szkoda, że obie tak szybko się kończą.
„Turn Up Charlie” opowiada historię DJ-a, któremu nie wyszło.
Jego kariera zapowiadała się spektakularnie. Charlie (w tej roli Idris Elba, co zabawne prywatnie również działający jako DJ) zabłysnął hitem jednego sezonu, jednak życie szybko zweryfikowało jego plany. Po latach, na fali tęsknoty za latami 90., pojawia się pomysł powrotu na scenę z remiksem jego dawnego przeboju. Czy plan ma szansę na powodzenie?
To jednak nie jest najważniejszy wątek serialu. Charliego poznajemy w momencie, gdy zaczyna pełnić całkiem nową rolę - jego przyjaciel, znany na całym świecie aktor i celebryta, proponuje mu pracę w charakterze niańki córki Gabby. Charlie jest cool, więc stosunkowo szybko nawiązuje nić porozumienia z rozkapryszoną nastolatką. Problemy dopiero się zaczynają.
Serial „Turn Up Charlie” jest więc po części satyrą na status gwiazdorstwa, wyśmianiem tego, jak łatwo zatracić się we własnym sukcesie oraz stracić z oczu cele i priorytety.
Z drugiej zaś strony to miła, rodzinna komedia, niby kolejna prześmiewcza produkcja o tym, jak nie wychowywać dzieci, a jednak całkiem błyskotliwa i nawet jeśli nie oryginalna, to przynajmniej interesująca propozycja.
Produkcja co prawda mogłaby zostać podana w innej formie niż 8 ponad dwudziestominutowych odcinków. Jednak skondensowanie jej do filmu pełnometrażowego spowodowałoby jeszcze większe zagęszczenie akcji. Wątki takie jak podróż Charliego na Ibizę musiałyby zostać przedstawione w jeszcze bardziej skrótowej wersji. Ten właśnie aspekt kuleje w serialu – wiele motywów zostało potraktowanych zbyt powierzchownie. Jeśli jednak przymkniemy na to oko, „Turn Up Charlie” przyniesie nam sporo dobrej, niezobowiązującej rozrywki.