„Ucieczka” to eskapizm w czystej formie – rozmowa z Vicky Jones, pomysłodawczynią nowego serialu HBO
Gdy jedno z nas napisze „Uciekaj!”, porzucimy swoje dotychczasowe życia i spotkamy się znowu – taki układ zawierają główni bohaterowie serialu „Ucieczka”. O nowej produkcji HBO opowiada Vicky Jones, pomysłodawczyni, scenarzystka i producentka wykonawcza serialu.
Vicky Jones - wywiad
Jak narodził się pomysł na serial „Ucieczka”?
Vicky Jones: Phoebe [Waller-Bridge] i ja mamy taki żart - w sytuacjach, w których chciałybyśmy dać nogę szepczemy do siebie „Uciekaj!”. Poza tym, bardzo chciałam, żeby była to romantyczna historia o pozornie niewiele znaczących rytuałach, które są wypracowywane przez pary, o cudownych szczegółach i drobiazgach, które składają się na związek, a zwykle umykają naszej uwadze. Wymyśliłyśmy sobie, że będzie to serial o parze, która schodzi się po wielu latach, a potem Phoebe przypominała mi o naszym haśle „Uciekaj!”. Osią akcji jest zawarta wiele lat wcześniej przez naszych bohaterów umowa, że jeśli jedno z nich wyśle wiadomość z hasłem „Uciekaj!”, a drugie na nią odpowie, porzucą swoje dotychczasowe życie, spotkają się na peronie i wspólnie wybiorą się w podróż.
Czy myślisz, że widzowie utożsamią się z wątkiem rzucenia wszystkiego, żeby rozpocząć życie na nowo?
Mam nadzieję, że tak. W dzisiejszych czasach wierzymy, że mamy dużo możliwości, ale kiedy dopada nas życie, okazuje się, że wiele ścieżek zamyka się przed nami. To bardzo ludzkie, że zamartwiamy się potem, że obraliśmy złą drogę i zastanawiamy się, jak potoczyłoby się nasze życie, gdybyśmy podjęli inną decyzję. Być może kiedy myślimy o konkretnej osobie, fantazjujemy, że pewnego dnia rzucimy dla niej wszystko, żeby zacząć wszystko na nowo. Trzeba przyznać, że jest to bardzo kuszący pomysł. Czas szybko leci. Kończymy szkołę lub studia i nagle okazuje się, że mamy trzydzieści kilka lat. Nadal czujemy się młodzi, ale mamy bardzo dorosłe zobowiązania. Być może mamy poczucie, że wszystko w naszym życiu potoczyło się zbyt szybko.
A wątek zejścia się z byłym?
Każdy z nas ma jakiegoś byłego lub byłą, której życie śledził po zakończeniu związku, zwłaszcza teraz, w dobie mediów społecznościowych. Równie ciekawy jest motyw przyjaźni z eks, bo z jednej strony znamy się bardzo dobrze, a z drugiej oboje bardzo się zmieniliśmy. To fantastyczny materiał dla scenarzysty.
„Ucieczka” jest połączeniem komedii, romansu i thrillera. Jak udało się wam stworzyć tą wybuchową mieszankę?
Bardzo chciałyśmy wzbudzić w widzach wielkie emocje. Filmowy cykl Richarda Linklatera „Przed wschodem słońca” to prawdziwy majstersztyk. Chciałyśmy skupić się na drobiazgach, szczegółowo przeanalizować, co sprawia, że ludzie zakochują się bez pamięci. Dlaczego w towarzystwie pewnych osób czujemy się na tyle akceptowani i bezpieczni, że mamy wrażenie, że możemy wszystko powiedzieć, zachowywać się naturalnie i być naprawdę sobą. Bardzo chciałam skupić się na tym, ale dobry dramat karmi się konfliktem. Nie chciałyśmy, żeby nasi bohaterowie znów zakochali się w sobie, a potem odkochali. Wolałyśmy, aby toczące się wokół nich wydarzenia burzyły co chwilę spokój w ich świecie. Ich romans rozkwita na nowo i rosną emocje, ale jednocześnie normalne życie toczy się dalej. Nasz serial przypomina widzom o starej prawdzie - „Uważaj, czego sobie życzysz, bo to może się spełnić”. Postanowiłyśmy puścić wodze fantazji, żeby zobaczyć, co stanie się, kiedy porzucimy wszystkie swoje obowiązki. Życie staje się cudowne i magiczne, ale dochodzi też do strasznych rzeczy.
Pytanie: Na jakich produkcjach wzorowałaś się, oprócz filmowego cyklu Richarda Linklatera „Przed wschodem słońca”?
Naturalnie na „Nieznajomych z pociągu” Hitchcocka. Obejrzałyśmy wspólnie wiele filmów, których głównym motywem była podróż koleją, łącznie z „Badlands”. Moim niedoścignionym wzorem jest Nora Ephron i pewnie dlatego wpływ filmu „Kiedy Harry poznał Sally” widać we wszystkich moich produkcjach. Bardzo chciałabym osiągnąć ten mistrzowski poziom.
Bohaterowie serialu dużo czasu spędzają w pociągach. Czy sama lubisz podróżować koleją?
Uwielbiam jeździć koleją. Uwielbiam to poczucie oderwania od codziennego życia. Kiedy wsiadam do pociągu, czuję się, jakbym wkraczała do innego świata. Tam czas biegnie inaczej. Każdy wagon to prawdziwy świat w pigułce. Ruby i Billy mają poczucie, że w tajemnicy dokonują wspólnie próby, żeby coś sprawdzić. Wybierają swoją ucieczkę od codziennego życia, a ponieważ są poza zasięgiem i odcięli się od wszystkich, wierzą, że nikt nie zauważy ich zniknięcia. Oczywiście są w błędzie.
A skąd wziął się pomysł na głównych bohaterów – Billy’ego i Ruby?
Naturalnie, każde z nich ma sporo moich cech! Bardzo ważne jest to, że grają ich Domhnall [Gleeson] i Merritt [Wever], którzy błyskawicznie podchwytują każdą nową myśl i wypowiadają swoje kwestie w fantastyczny i zaskakujący sposób. Chciałam z nimi pracować, tak, jak zawsze chciałam pisać scenariusze dla Phoebe. Pisząc dialogi dla świetnego aktora, możesz zawiesić nieco wyżej poprzeczkę, bo masz pewność, że on lub ona trafnie odczyta twoje intencje, będzie bawić się, grając i zręcznie wychwyci niuanse tekstu. Dzięki Domhnallowi i Merritt uwierzyłam, że mogę wszystko. Ruby ma wiele moich cech - jest bardzo skomplikowaną osobą, co sprawia, że jest autentyczna. Jest dużo odważniejsza niż myśli. Jej związek z mężem wszedł w okres rutyny, a Ruby nie jest już tą kobietą, którą była w czasie związku z Billy’m. Ponownie odkrywa swoje prawdziwe „ja” podczas podróży. Miło było też opisywać w scenariuszu mężczyznę, którego motywem działania jest potrzeba bycia z pewną kobietą. Billy nie jest ideałem, ale szczerze i głęboko kocha Ruby, co sprawia, że łatwo można go zranić.
Czy byłaś fanką Domhnalla i Merritt zanim znaleźli się w obsadzie?
O tak! Podziwiam oboje. Nadal nie wierzę, że było mi dane współpracować z tak niesamowitymi aktorami. Nigdy nie wiedziałam, co przyjdzie im do głowy danego dnia. Zawsze udawało im się mnie czymś zaskoczyć. Każde z nich ma bardzo żywą wyobraźnię i stara się w wiarygodny sposób oddać złożoność i barwny charakter granej przez siebie postaci. Pracując z Phoebe przez wiele lat, cenisz tak zaangażowanych aktorów. Czasem nie jesteś pewna, czy dana kwestia zagra dopóki nie sprawdzisz tego na planie, ale w ich przypadku wszystko zawsze wypadało rewelacyjnie. Dzięki nim lepiej wypadłam!
A skąd pomysł na epizodyczną rolę Phoebe Waller-Bridge?
Phoebe zawsze powtarzała, że chciałaby wystąpić w jednej ze scen i bardzo się cieszę, że w końcu tak się stało. Bardzo pomogła mi w nakreśleniu sylwetki swojej bohaterki. Poza tym, lubię pisać role dla aktorów, których znam, bo wtedy zawsze przychodzi mi do głowy więcej pomysłów. Wymyśliłyśmy wspólnie enigmatyczną postać, która mieszka w lesie. Bardzo chciałam, żeby była to zagadkowa osoba, którą kierują tajemnicze motywy działania, żeby widzowie zastanawiali się, czego brakuje jej w życiu, a odpowiedź była dla nas zaskoczeniem. Chciałam, żeby była to kobieta, która jest początkowo zagadką.
A jak serial „Ucieczka” wypada na tle innych twoich produkcji?
Nie miałam jeszcze okazji przestać o nim myśleć i spojrzeć się na niego obiektywnym okiem, ale mam nadzieję, że uda się nam czymś zaskoczyć widzów. Historia jest pełna zaskakujących zwrotów akcji i chyba nikt nie domyśli się rozwiązania. Jest to moje pierwsze podejście do thrillera, który został zestawiony z elementami komediodramatu i komedii romantycznej. To właśnie dlatego był to bardzo wdzięczny materiał do pracy. Mam nadzieję, że widzowie będą próbowali odgadnąć, jakie będzie zakończenie, że akcja ich zainteresuje, będzie trzymać w napięciu, a finał będzie miłą niespodzianką.
Serial „Ucieczka” ma premierę w bardzo nietypowych okolicznościach…
W tej tragicznej sytuacji musimy być pozytywnie nastawieni i chciałabym, żeby nasz serial stał się dla widzów okazją do mentalnej ucieczki od rzeczywistości. Bo „Ucieczka” to eskapizm w czystej formie.
*Wywiad powstał we współpracy z HBO.