Niniejszy tekst powstał zupełnie przypadkowo. Szukając danych na temat aktualnych cen recenzowanej gry zawędrowałem na stronę internetową firmy handlowej, która w swojej działalności uwzględnia także gry komputerowe. Nie wiedziałem, że trafiłem do enklawy byłej formacji ustrojowej zwanej socjalizmem. To dopiero miało się okazać….
Sympatycznie zaprojektowana strona pod następującym adresem oferowała do nabycia niemal wszystko, co mogłoby zainteresować użytkowników komputerów i nie tylko. W ofercie znalazły się także gry komputerowe, czyli coś, czego właśnie poszukiwałem. "Whirlwind of Vietnam" także znajduje się w ofercie, z uwagą odnotowałem proponowaną przez Sprzedawcę cenę i niestety wzrok mój oparł się na komentarzu do tej oferty. Zobaczcie zresztą sami….
Nie ukrywam, że wrażenie jest zabójcze dla każdego, o purystach językowych nie wspominając. Wiedziony instynktem postanowiłem "na gorąco" skomentować widoczny na ekranie mojego monitora stan rzeczy. W kilku słowach skomentowałem zdolności językowe komentatora i … nadziałem się na rafę. Komunikat, który ukazał się na ekranie monitora wykluczył możliwość jakiejkolwiek krytyki! W pierwszym odruchu pomyślałem o błędach w funkcjonowaniu tej strony, więc podszedłem do publikacji mojej opinii kilkakrotnie. Zawsze z tym samym efektem. Odrzucony. Poniżej publikuję pełny tekst mojego komentarza:
"Gierka bardziej zręcznościowa, niż symulator. Mnie rozłożył na łopatki komentarz do niej. U Was sprawdza ktoś taki duperel jak ortografia?! "śmigłówcu;" - wystarcza za cały komentarz. Może w ramach promowania nowości zastosujecie "ócho", lub, chociaż słynnego "Qnia". Za kaleczenie Języka Ojczystego powinno dostawać się 200 batów na goły tyłek. Z Poważaniem!
PS Opinia także mimo lakoniczności cienka jest jak sik bobra po okresie rui."
Kolejne próby umieszczenia komentarza kończyły się w ten sam sposób. Uznano go, bowiem, zgodnie z anonsem na ekranie, za obraźliwy. Obraźliwy, wobec kogo?! Nieuka, który napisał komentarz nie sprawdzając go przed publikacją pod kątem zgodności z zasadami elementarnej ortografii, czy też wewnętrznej kontroli, która dopuściła do jego publikacji i spokojnego żywota w przestrzeni Internetu? A może właściciele strony w ramach pomocy ofiarom systemu oświatowego zaczęli udzielać bezpłatnego wsparcia dyslektykom, dysgrafikom i innym ofiarom braku chęci do nauki poprawnego posługiwania się językiem ojczystym?! Za moich szkolnych czasów nie było tych jednostek chorobowych, a jeśli się pojawiały to bezlitośnie były "leczone" za pomocą drewnianych piórników. W ramach przyjemności zwanej "łapami". Sposób odrzucenia komentarza skojarzył mi się z latami minionymi, kiedy to żyłem w kraju zwanym PRL-em. Tę rzeczywistość znam akurat z autopsji. I wtedy pojawiły się inne wątpliwości.
Nazwa tego internetowego sklepu brzmi "Ateneum". Ugryzło mnie to w oczy setnie, jako że słowo to nie ma nic wspólnego z handlem, a znacznie więcej z systemem Oświaty. Przytoczę tylko jedną definicję - Ateneum, pierwsza państw. wyższa uczelnia w Rzymie, zał. 135 przez ces. Hadriana; istniało do V w.
Niedowiarków kieruję w stronę Wielkiej Encyklopedii Powszechnej i źródeł pochodnych. Czy można coś więcej dodać? Fakt, że od uprawnionych w używaniu słowa "ateneum" zaliczyć należy także środowisko teatralne, któż, bowiem nie słyszał o Teatrze Ateneum? Scenie bez zbytniej emfazy nazwanej Wielką? Same nazwiska występujących na niej Aktorów mówią wszystko. Wyliczanie tych Nazwisk czynnością daleko bardziej żmudną, niż pisanie tego tekstu. Faktem jest, że wybór nazwy przedsięwzięcia gospodarczego należy do jego Właściciela, ale dla zwykłej ludzkiej przyzwoitości powinien być powiązany z profilem prowadzonej działalności. Nikt nie nazwie przecież żłobka "lupanarem"!
Widząc, że nie przeskoczę nowej wersji cenzury z czystej złośliwości zamieściłem komentarz kierujący zainteresowanie czytających w stronę Playbacku. A może po lekturze niniejszego tekstu Właściciele strony też dojdą do sensownych i konstruktywnych wniosków? Któż to wie ….
W ten właśnie sposób powstał tekst napisany spontanicznie, ale też i jasno wskazujący, że nie wszędzie wolność w formułowaniu sądów jest mile widziana.
Z Poważaniem
Mariusz PIRX Janas