REKLAMA

Wakacje w Acapulco? To ciekawe – rzekł Mann i wyciągnął z plecaka kożuszek na sprzedaż

Mann i Materna przez lata stanowili pierwszoligowy duet, który wysadzał widzów z butów za pomocą ironiczno-absurdalnego humoru. Purnonsensowy klimat tworzyli dość prostymi zabiegami, po prostu stawiając naprzeciw siebie dwa charaktery, ekstrawertyczny i flegmatyczny. Kto nie pamięta nieruchomego wzroku i kamiennej twarzy Manna oraz nerwowych ruchów i rozciągniętego uśmiechu Materny, o pardon, siostry Ireny?

Wakacje w Acapulco? To ciekawe – rzekł Mann i wyciągnął z plecaka kożuszek na sprzedaż
REKLAMA

Osobiście najbardziej utkwiły mi w pamięci genialne skecze z telewizyjnego talk-show MdM, gdzie panowie występowali m.in. jako Dr Werner i siostra Irena. Swoją drogą, aż strach pomyśleć, że ten kabaretowy program wystartował niemal równo dwadzieścia lat temu.

REKLAMA

Sięgając po książkę mistrzów loży szyderców, trudno nie mieć sprecyzowanych oczekiwań. Byłem pewien, że „Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami” to nie będzie reportaż z wyprawy do serca amazońskiej dżungli ani relacja z podróży rowerem do Afganistanu. Spodziewałem się, że nie raz spadnę z fotela i będę rżał ze śmiechu jak młody źrebak. W oby wypadkach trochę się pomyliłem.

Mann i Materna rzeczywiście opowiadają o swoich wojażach, ale całościowo jest to podróż sentymentalna do lat 70. I 80. ubiegłego wieku, kiedy w Polsce szczytem szczęścia był talon na Fiata 126p, a ocet najważniejszych produktem spożywczym pyszniącym się na półkach sklepowych. W tym czasie Mann i Materna latali do Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Tunezji, Włoch, RPA. Bywali w Nowym Jorku i brylowali w towarzystwie podczas rejsu legendarnym, polskim transatlantykiem TSS Stefan Batory. Ich opowieści z tych naówczas szalenie egzotycznych wyjazdów, koncentrują się na wątkach ekonomiczno-handlowych. Takie były czasy, że trzeba było tak kombinować, coś sprzedać, wymienić, przywieźć i zarobić. Lepsze to niż kartki na cukier lub liche, rodzime dobra, których zresztą i tak nie było.

Czy to znaczy, że mamy do czynienia z taką jakby relacją dwóch przekupek latających tu i tam, żeby uzbierać trochę dolarów? Oczywiście, że nie, bo Mann i Materna przede wszystkim celnie punktują PRL-owską rzeczywistość, miałkość, cwaniactwo, siermiężność, przez pryzmat swoich osobowości. A że obaj panowie to osoby niebanalne, ich wspomnienia też są takie, tryskające humorem, okraszone anegdotami i licznymi zdjęciami z domowych archiwów Manna i Materny. Dowiemy się np. skąd u Materny lęk do latania PLL LOT i dlaczego ma dość nietypowe przyzwyczajenia kulinarne. Posłuchamy opowieści o tym, jak obaj panowie próbowali zbić majątek w branży budowlanej i jaki był efekt wypuszczenia plotki o nałożeniu cła na plastikowe dywany.

Mann i Materna nie oszczędzają siebie, „Podroże…” to książka mocno autoironiczna, ale przez to jeszcze bardziej zabawna. Momentami również nostalgiczna, jakby autorzy jednak tęsknili za tymi czasami, a na pewno za innym sposobem życia, nie tak prędkim i zmiennym. Być może tęsknią też trochę za niegdysiejszą sławą bo przecież ich gwiazda już tak mocno nie świeci.

REKLAMA

„Podroże...” to spojrzenie na absurdy PRL okiem pary niezapomnianych satyryków. Podejrzewam, że zabawne nawet dla osób, które w okolicach roku 1980 były dopiero w planach swoich rodziców. A jeśli się mylę, to nie mam zamiaru się tym przejmować, bo jak powiedział niegdyś Wojciech Mann: „Wiatr może wiać albo nie wiać, w końcu to jego prywatna sprawa.”

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA